Od dwóch lat słyszymy, że państwa Unii Europejskiej mają zrezygnować ze zmiany czasu. Jednak póki co, jak co roku, w ostatnią niedzielę października przestawimy wskazówki zegara z godz. 3.00 na 2.00 w nocy.
Jesienna zmiana czasu jest, przynajmniej z pozoru, mniej bolesna od wiosennej, ponieważ pozwala nam pospać godzinę dłużej. We własnym łóżku albo np. w pociągu. Tej nocy bowiem pociągi PKP Intercity zatrzymują się na godzinę na najbliższej stacji.
Już przykład PKP pokazuje, że sam moment przejścia z czasu letniego na zimowy nie jest czysto kosmetyczny i czasem może uprzykrzyć życie. Taka zmiana ma szereg konsekwencji.
Zmiana czasu pozwala zaoszczędzić na prądzie?
Jesienią i zimą zużywamy więcej energii elektrycznej, chociażby ze względu na krótsze dni (dłużej oświetlamy domy, ulice, itp.) oraz temperaturę powietrza (włączamy ogrzewanie). Mówi się, że dzięki zmianie czasu oszczędzamy na energii. Czy jednak jest tak naprawdę?
- Zmiana czasu wpływa na przebieg krzywej zapotrzebowania, skracając czas trwania szczytu wieczornego. I tu możemy mówić o zmniejszeniu zużycia energii. Jednak nie zapominajmy o zmianie wiosennej, w trakcie której wykonujemy ruch dokładnie przeciwny - mówi Beata Jarosz-Dziekanowska, rzecznik prasowy Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE).
- Zatem, w skali roku, sama zmiana czasu z letniego na zimowy i odwrotnie: z zimowego na letni, nie ma wpływu na istotne oszczędności w konsumpcji energii elektrycznej – tłumaczy.
Rzecznik PSE dodaje także, że od kilku lat, wraz z coraz bardziej powszechnym stosowaniem klimatyzacji, różnice pomiędzy zużyciem energii elektrycznej zimą i latem stają się coraz mniejsze.
Dodatkowa godzina problemem dla pracodawców
Nie dla każdego jesienna zmiana czasu oznacza dłuższy sen. Dla osób pracujących na nocną zmianę to godzina dłużej w pracy. W związku z tym przysługuje im dodatkowy czas wolny albo wynagrodzenie za pracę w nadgodzinach. A to generuje dodatkowe koszty dla pracodawców.
Wysokość dodatku za nadgodziny wynosi 50 lub 100 proc. wynagrodzenia. Stuprocentowy dodatek przysługuje, jeżeli praca w godzinach nadliczbowych przypadła w nocy, niedziele lub święta, nie będące dla pracownika dniami pracy. W każdej innej okoliczności przysługuje pięćdziesięcioprocentowy dodatek.
Przedsiębiorcy muszą też pamiętać o wypłacie dodatku za pracę w porze nocnej w wysokości 20 proc. stawki godzinowej wynikającej z minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Krótsza praca lub konieczność wypłaty dodatku to niejedyne koszty, jakie ponoszą przedsiębiorcy w związku ze zmianą czasu. Jak podkreśla Fundacja Republikańska, negatywnym skutkiem dla pracodawcy jest również fakt, że pracownik w okresie aklimatyzacji do zmiany czasu – który może potrwać nawet do kilku tygodni – jest mniej wydajny.
Warto też pamiętać, że w nocy, kiedy następuje zmiana czasu, dostęp do usług bankowych może być utrudniony. – Podobnie jak inne działające całą dobę banki, musimy na chwilę ograniczyć dostęp do serwisu bankowego, żeby dokonać odpowiednich zmian w naszych systemach. Zawsze powiadamiamy o tym klientów z wyprzedzeniem – mówi Krzysztof Olszewski, rzecznik prasowy mBanku.
Kiedy koniec zmiany czasu?
Skąd pomysł, żeby odejść od zmiany czasu? Propozycja wyszła z Parlamentu Europejskiego, który wezwał Komisję Europejską do oceny obecnie funkcjonującego rozwiązania. Europosłowie cytowali m.in. badania naukowe, wskazujące negatywny wpływ zmiany czasu na zdrowie oraz przytaczali obawy, które wyrażały różne inicjatywy obywatelskie.
Komisja przeprowadziła konsultacje społeczne, w ramach których otrzymała 4,6 mln odpowiedzi, w tym 4,5 mln od zwykłych ludzi. Aż 84 proc. odpowiedzi było za zlikwidowaniem zmiany czasu, a zaledwie 16 proc. za ich utrzymaniem. Cypr i Grecja były jedynymi krajami, w których większość była za utrzymaniem obecnego systemu, z kolei Malta była prawie równo podzielona. Reszta państw chciała skończyć z przestawianiem zegarków.
Po konsultacjach społecznych w 2018 roku Komisja opublikowała projekt dyrektywy o zniesieniu zmiany czasu. Jednak przewidywany termin rozpoczęcia stosowania nowego prawa, czyli 1 kwietnia 2019 roku, okazał się zbyt ambitny. Ostatecznie Parlament Europejski dał zielone światło dla zniesienia zmiany czasu wskazując 2021 rok jako ostatni, w którym będzie obowiązywał obecny system.
Czy tak się stanie? Na razie nie wiadomo. Projekt jest teraz w rękach Rady Unii Europejskiej. Oznacza to, że państwa członkowskie muszą dogadać się między sobą, a także zdecydować, które z nich zostają przy czasie letnim, a które przy zimowym.
Najkrótszy dzień w Polsce, rozumiany jako okres od wschodu do zachodu słońca, trwa od ok. 7 godz. i 10 min. na północy Polski do ok. 8 godz. i 20 min. na południu Polski. Natomiast najdłuższy dzień - odpowiednio - od ok. 16 godz. 13 min. do ok. 17 godz. 20 min - podaje Główny Urząd Miar.
Czas letni przez cały rok oznaczałby więcej ciemnych poranków, co jest problematyczne w okresie jesienno-zimowym, natomiast dłuższe popołudnia z naturalnym światłem. A dłuższe popołudnia z naturalnym światłem przekładają się choćby na dłuższe godziny handlu na świeżym powietrzu na targach, bazarach czy straganach.