Historie wściekłych matek, które na urlopie macierzyńskim dowiadywały się o obniżaniu zasiłku, opisywaliśmy wielokrotnie w naszych serwisach.
Mechanizm działał następująco. Kobiety otrzymywały zasiłek macierzyński obliczany na podstawie ich ostatniej pensji. Później jednak przyszła pandemia i tarcze antykryzysowe. Jedna z nich pozwoliła obniżyć pracodawcy wymiar czasu pracy pracowników do 0,8 etatu. I jednocześnie pensję do 80 proc. wysokości.
Dziura w tarczy spowodowała, że firmy mogły obniżyć etat również matkom przebywającym na urlopach macierzyńskich. A to oznaczało, że zasiłek automatycznie również malał.
Kobiety skarżyły się na bezduszność przepisów, ZUS zaś tłumaczył, że to działanie zgodnie z literą prawa. Teraz resort w końcu chce załatać dziurawe prawo.
Minister Marlena Maląg zapewniła, że trwają prace nad tym, by młode matki nie cierpiały przez lukę w przepisach.
- Nie to jest intencją tarczy antykryzysowej. Chcemy, żeby w takich przypadkach podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy. Zależy nam na tym, żeby nowelizacja przepisów weszła w życie jak najszybciej - powiedziała PAP Marlena Maląg.