Koperta ze znaczkiem znanym jako "Czerwony Mauritius" właśnie zmieniła właściciela na aukcji w niemieckim Ludwigsburgu.
Cena wywoławcza wyniosła 4 mln euro, jednak ostatecznie koperta sprzedała się za ponad dwa razy tyle. Tożsamość nabywcy nie jest znana, wiadomo jedynie, że pochodzi on "z kraju niemieckojęzycznego" - i że jest entuzjastą filatelistyki.
Dlaczego znawcy są w stanie zapłacić aż tyle za ten znaczek? Po pierwsze, znaczek jest bardzo stary, po raz pierwszy został użyty w 1847 roku.
Po drugie, to prawdziwy rarytas. Znaczek został użyty tylko przy jednej okazji - podczas wysyłania zaproszeń na bal kostiumowy żony gubernatora Mauritiusu.
Na świecie są obecnie tylko trzy zachowane egzemplarze. Jeden z nich posiada królowa Elżbieta. Kolejny egzemplarz jest w zbiorach filatelistycznych Biblioteki Brytyjskiej w Londynie – opowiada niemieckiej agencji DPA doświadczony licytator Christoph Gärtner.
Oba te znaczki nie mogą jednak trafić na rynek. Handlować można tylko tym trzecim, który właśnie zmienił właściciela. Jak mówią znawcy filatelistyki, znaczek ten trafia na rynek aukcyjny średnio raz na kilka dekad - i zwykle jego cena mocno rośnie z każdą kolejną aukcją.
- Rozstałem się z tym znaczkiem z naprawdę ciężkim sercem. Cieszyła mnie każda sekunda z czymś tak wyjątkowym - powiedział kolekcjoner, który sprzedał znaczek.
Czytaj też: Monety z PRL warte po 10 000 zł