Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, w dwóch kolejnych tekstach omawiałem zdumiewające rzeczy dziejące się w Radzie Polityki Pieniężnej. Co miesiąc – zaskoczenie obniżką stóp procentowych, we wrześniu naprawdę radykalną, w październiku niedużą. Zaskoczenie – albo wcale nie zaskoczenie.
Bo wystarczyło (oczywiście wyłącznie w celu abstrakcyjnej dyskusji) przyjąć założenie, że dla większości członków RPP podstawowym celem działania NBP nie jest konstytucyjny nakaz dbałości o wartość polskiego pieniądza, ale wspieranie rządzącej większości, która nominowała ich do tego czcigodnego ciała, a raptem decyzje stawały się nie tylko nie zaskakujące, ale wręcz łatwe do przewidzenia. I to z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem od czasu, gdy poznaliśmy datę wyborów i mogliśmy ją porównać z kalendarzem posiedzeń RPP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Projekcja, czyli trzy kluczowe analizy NBP
Oczywiście każdy, kto uczyniłby taką absurdalną, a nawet oburzającą sugestię, powinien poczuć się głęboko zawstydzony. Przecież każdy członek RPP musi zgodnie z konstytucją wyróżniać się wiedzą z zakresu finansów, a obejmując tę zaszczytną funkcję przysięga, że będzie działać "z pełną bezstronnością, posiadaną wiedzą i doświadczeniem w zakresie polityki pieniężnej, zgodnie z celami działalności Narodowego Banku Polskiego" (cele te są jednoznacznie zapisane w konstytucji i nie ma wśród nich wspierania żadnej partii politycznej).
Umówmy się więc, że nie przyjmujemy nawet do wiadomości, że może być inaczej.
Skoro tak, to kluczową przesłanką stanowiącą podstawę decyzji RPP na temat zmian stóp procentowych jest publikowana trzy razy w roku projekcja inflacyjna NBP (oczywiście uzupełniana o inne informacje, płynące co miesiąc z gospodarki i rynków finansowych).
Co dalej z inflacją w Polsce? NBP prognozuje
Projekcja inflacyjna to rodzaj prognozy stopy inflacji na kilka kwartałów naprzód– jednak prognozy dość szczególnej, bo robionej przy założeniu utrzymania przez bank centralny stóp procentowych na niezmiennym poziomie.
Innymi słowy, projekcja inflacyjna to rodzaj stwierdzenia: jeśli RPP przez najbliższe kwartały nie zmieni stóp procentowych, inflacja będzie prawdopodobnie zachowywać się w taki a taki sposób.
Jeśli projekcja pokazuje, że inflacja w ciągu najbliższych kilku kwartałów będzie się utrzymywać powyżej celu wyznaczonego w strategii polityki pieniężnej (tzw. celu inflacyjnego; 2,5 proc, plus/minus 1 punkt proc., czyli maksymalnie 3,5 proc.), obowiązkiem RPP jest podniesienie stóp. Jeśli inflacja z dużym prawdopodobieństwem zmieści się w tym przedziale (choćby dzisiaj była jeszcze powyżej magicznej granicy), RPP może utrzymać stopy na dotychczasowym poziomie lub nawet myśleć o obniżce.
Lipcowa projekcja, która mogła stanowić podstawę decyzji o obniżkach stóp we wrześniu i październiku, mówiła o tym że wprawdzie inflacja jest nadal kilkukrotnie wyższa od celu (w sierpniu 10,1 proc.), to w wyniku serii podwyżek stóp sprzed roku, słabej koniunktury gospodarczej i zaniknięcia efektu wzrostu kosztów, który wywołał przyspieszony wzrost cen ("putinflację", jak lubił mówić rząd, a prezes NBP kazał umieścić na wielkim banerze rozpostartym na budynku banku), inflacja będzie teraz sama z siebie szybko spadać, a w końcu roku 2025 spadnie w pobliże celu (2,5 proc.).
Inflacja poszczekała, teraz się chowa?
Obecna projekcja, zacytowana w informacji z posiedzenia RPP, zasadniczo nie różni się od poprzedniej. Trend jest dokładnie ten sam. Inflacja wystraszyła nas, poszczekała, poszczekała, a teraz grzecznie chowa się do swojej budy – i to w wyniku tych samych zjawisk, o których mówiła projekcja lipcowa (w obecnej projekcji przewidywana stopa inflacji w końcu roku 2025 jest nieznacznie wyższa, ale też w pobliżu celu). A dowodem na to jest spadek inflacji z 10,1 proc. w sierpniu do 6,5 proc. w październiku.
Jednocześnie projekcja mówi, tak jak poprzednio, o stopniowym zakończeniu recesji i przyspieszeniu wzrostu PKB do 2-3 proc. w roku 2024 i 3-4 proc. w 2025.
Skoro tak, to nie ma żadnego powodu, by zmieniać stopy procentowe – stwierdziła większość RPP. Jest znakomicie, inflacja jest pokonana, czekamy tylko aż sama spadnie do poziomu około 2,5 proc., a wzrost PKB przyspieszy.
Nie krytykuję nawet samej decyzji, bo to temat na osobną dyskusję, ale pragnę zauważyć parę zjawisk, o których RPP wydaje się zapominać.
Inflacja od sierpnia wyraźnie spadła? Owszem, ale głównie dzięki tajemniczemu i sprzecznemu ze zmianami cen surowca obniżeniu cen paliw przez Orlen, który po 15 października zaczął je szybko podwyższać.
Słaba koniunktura obniżająca presję popytową? Niekoniecznie, bo wzrost płac wyprzedza już znacznie inflację, a bezrobocia praktycznie nie ma.
Zniknięcie presji kosztowej? To chyba żart w sytuacji, kiedy płace w przedsiębiorstwach rosną w tempie kilkunastoprocentowym, przy zerowym wzroście wydajności pracy (przerzucanie tych kosztów na ceny widać zwłaszcza w usługach).
Można uzyskać dowolną prognozę
Nie mam raczej wątpliwości, że wzrost PKB rzeczywiście zacznie przyspieszać. Ale nie mam cienia pewności, że inflacja nadal będzie spadać. A prawdę powiedziawszy obawiam się, że w pierwszych miesiącach przyszłego roku znowu przyspieszy.
"Ha, ha" – może ktoś odpowiedzieć. To jest tylko czepianie się, a RPP oparła swoje decyzje na wynikach uzyskanych z mądrego modelu.
Przez wiele lat bawiłem się modelowaniem gospodarczym i mogę zapewnić, że każda prognoza to w 20 proc. efekt działania modelu, a w 80 proc. intuicja (bądź wola) osoby, która dokonuje obliczeń. Albo bardziej cynicznie: przy odrobinie umiejętności nawet z najmądrzejszego modelu można uzyskać dowolną prognozę, w zależności od tego jakie wrzuci się założenia.
I tylko pozostaje pytanie, czy obecna projekcja inflacyjna została stworzona w sposób całkowicie niezależny, w neutralny sposób sugerując RPP, co ma zrobić. Czy też RPP dostała do ręki dokładnie taką projekcję, jaka pasowała do tego, co z góry chciała ujrzeć.
Prof. Witold Orłowski, ekonomista, publicysta, wykładowca akademicki