Jak mówił Morawiecki w rozmowie z Wirtualną Polską, po listopadzie deficyt budżetowy wynosi 13,2 mld złotych. Za cały rok nie powinien wynosić więcej niż 100 mld zł. - Mamy spory bufor, ponieważ już na listopad spodziewaliśmy się kilkudziesięciu miliardów deficytu. Będziemy prefinansować część wydatków na rok 2021 - powiedział Morawiecki.
Utrzymanie długu w ryzach nie dziwi Orłowskiego. - To nic zaskakującego, skoro większość wydatków związanych z pandemią nie ponosił budżet państwa, tylko ZUS, Polski Fundusz Rozwoju, samorządy i Bank Gospodarstwa Krajowego. Oczywiście dotyczy to też rezygnacji z przychodów, tak jak w przypadku ZUS - mówi ekonomista.
Jak podkreśla, rząd w tych nadzwyczajnych warunkach nie obniżył podatków i nie zwiększył wydatków. Pytanie tylko, czy to była dobra decyzja?
- Pozostaje żałować, że np. nie zostały zwiększone wydatki na służbę zdrowia. Bo być może nasza sytuacja byłaby znacznie lepsza, gdyby dodatkowe 10 mld zł umiejętnie zużytkować na poprawienie funkcjonowania służby zdrowia. Wcale nie jestem pewien, czy cieszę się z tego, że te wydatki nie zostały poczynione - mówi money.pl prof. Witold Orłowski.
Jak dodaje, z czysto finansowego punktu widzenia wysokość deficytu to dobry wynik, ale w przyszłym roku budżet pewnie będzie musiał wziąć więcej na siebie.
- Nie da się już tego dalej przerzucać na inne instytucje, dlatego budżet w przyszłym roku będzie musiał się zadłużać. Tu pada pytanie, czy lepiej ten dług zaciągać przez ZUS i różne inne instytucje, czy przez budżet państwa. Tutaj akurat finansiści uważają, że budżet państwa mógłby najtaniej ten dług obsłużyć - mówi Orłowski.
Premier w wywiadzie dla wp.pl powiedział, że raczej należy się spodziewać spadku PKB na poziomie między 3 a 4 proc., a o wcześniejszych prognozach w okolicach 2 proc, trzeba już zapomnieć. Dla Orłowskiego nawet 4 proc. to zbyt duży optymizm.
- Bardziej jestem skłonny myśleć, że ostatecznie będzie to 5 proc. Mocno ograniczona jest działalność gospodarcza, dlatego trudno będzie o lepszy wynik. Być może uda się ten spadek rozłożyć w czasie i szok przyjdzie w pierwszym kwartale 2021 r. Tego jednak nie wiemy i dość istotne pytanie, kiedy przyjdzie ten cios, jest ciągle aktualne - podsumował prof. Orłowski.