Jak wyjaśniają money.pl przedstawiciele wadowickiego sądu, postępowanie toczy się w sprawie przywłaszczenia cudzego mienia ruchomego. To przestępstwo zagrożone pozbawieniem wolności od trzech miesięcy do nawet 5 lat.
Sąd dodaje, że jest to postępowanie z oskarżenia subsydiarnego. Co to oznacza? W roli oskarżyciela występuje tu pełnomocnik pokrzywdzonego - czyli Andrzeja Kowalczyka, współwłaściciela hostelu, a nie prokuratura.
Skąd taka droga? Prokuratura w Wadowicach najpierw umorzyła postępowanie w tej sprawie, stwierdzając, że nie było tu czynu zabronionego. Sąd jednak potem decyzję prokuratury uchylił. Prokuratura jeszcze raz zajęła się sprawą i znowu ją umorzyła.
W tym momencie współwłaściciel hostelu zdecydował się sam wystąpić w roli oskarżającego. Mógł tak postąpić, gdyż raz sąd stanął po jego stronie, uchylając decyzję prokuratury. A to warunek niezbędny przy postępowaniu subsydiarnym.
Prokuratura może się do oskarżenia ciągle dołączyć. Czy to zrobi? Zadaliśmy jej pytanie w tej sprawie i oczekujemy na odpowiedzi.
Skontaktowaliśmy się też z samym zawodnikiem MMA. Najpierw sprawę bagatelizował, mówiąc, że nie bardzo wie, o co chodzi. Przypomnieliśmy mu sprawę Andrzeja Kowalczyka. Na to P. powiedział, że Kowalczyk sam ma sprawę w sądzie. To prawda - P. oskarżył go o pomówienia, a sprawa jest w toku.
Potem P. jednak stwierdził, że nie życzy sobie już telefonów i nie zamierza udzielać wywiadów i rozmawiać z money.pl. Nie wyraził też zgody na podanie jego pełnego imienia i nazwiska.
"Akcja" Mariusza P. w hostelu
Czego dotyczy oskarżenie? Z naszych informacji wynika, że to pokłosie opisywanej przez nas akcji Mariusza P. i jego współpracowników w hostelu w Andrychowie.
Z relacji współwłaściciela obiektu Andrzeja Kowalczyka wynikało, że w połowie 2018 roku sportowiec miał siłą próbować przejmować pokoje w hostelu, wywiercać zamki, a nawet demontować i wywozić wyposażenie pokoi - w tym łóżka, szafy, drzwi, a nawet armaturę łazienkową. Kowalczyk wysłał do money.pl nagrania filmów, jak P. i jego współpracownicy wywożą z hostelu meble.
Spór o połowę hostelu
P. odnosił się do sprawy w opublikowanych w sieci filmikach. Tłumaczył, że nabył połowę udziałów w hotelu. Od kogo? Od byłej żony Kowalczyka. Zapewniał więc, że miał prawo do korzystania z części hostelu i wynajmowania pokoi.
P. zaprzeczał, że zrobił "najazd" na hostel, choć przyznał, że wymienił część zamków do pokoi, ale dlatego, że "klucze miały zaginąć".
Andrzej Kowalczyk odpowiadał na to jednak, że zawodnik nie miał żadnego prawa do siłowego przejęcia połowy hostelu, bo jego rozprawa z byłą żoną o podział majątku ciągle trwa - a wobec tego majątek podzielony nie jest.
W tej sprawie krakowski Sąd Okręgowy stanął po stronie Kowalczyka. Nakazał m.in. zabezpieczenie majątku poprzez zakaz dalszej sprzedaży udziałów przez Mariusza P. Sąd uznał też, że P. "nabył udział w hostelu dotknięty wadą prawną".
"Przejmując" połowę hostelu sportowiec tłumaczył, że w "swojej części" chce przeprowadzić remont. Z informacji money.pl wynika jednak, że do tej pory żadne zaawansowane prace nie ruszyły, a sam obiekt do dziś stoi pusty i nie przyjmuje gości.
Poprosiliśmy Andrzeja Kowalczyka o komentarz do postępowania sądowego, lecz odmówił nam jego udzielenia. Przyznał jednak, że zarekwirowanych przez P. w połowie 2018 r. mebli i wyposażenia nie odzyskał do dziś.
Andrzej Kowalczyk szacuje, że cała "akcja w hostelu" mogła go kosztować nawet kilkaset tysięcy złotych. Od czasu wizyty Mariusza P. w budynku nie są już wynajmowane pokoje.
Sąd w Wadowicach nie poinformował nas, kiedy odbędzie się pierwsza rozprawa związana z aktem oskarżenia.