Tak oto wizowa odyseja dobiega końca. Trwała od trzech dekad. Wszystko zaczęło się od prezydenta Lecha Wałęsy, który w 1991 roku jednostronnie zniósł wymóg wizowy wobec obywateli USA, licząc na szybki rewanż ze strony Amerykanów.
Oczekiwania byłego prezydenta okazały się mocno na wyrost. Początek lat 90-tych to czas, gdy wielu Polaków postanowiło poszukać szansy na lepsze życie właśnie za oceanem. Jednak spory odsetek odmów wydania wiz, a do tego rosnąca liczba osób, które pozostawały w USA nielegalnie, sprawiły że amerykańska administracja nie patrzyła na Polaków z sentymentem.
Na przełomie tysiącleci odsetek odmów wydania zgód dla Polaków wynosił 40 proc. W czasie prezydentury Billa Clintona (1993-2001) temat poluzowania wymogów wizowych w ogóle nie istniał. Zaczęło się to zmieniać, gdy w Białym Domu zamieszkał George W. Bush. Nazwał on Polskę największym przyjacielem USA, a nasi rządzący ochoczo wysłali polskich żołnierzy do Afganistanu i Iraku.
Obejrzyj: Wizyta Trumpa. Sasin: zaproszenie Putina nie na miejscu
Mając na uwadze zaangażowanie militarne Polski, a do tego fakt, że nasz kraj był członkiem NATO od 1999 roku, spodziewano się, że Ameryka odwdzięczy się zniesieniem wiz. Prezydent Aleksander Kwaśniewski głośno upominał się o to w rozmowach z prezydentem USA.
Chcieliśmy pomóc sobie, skorzystali inni
Bush był w Polsce trzy razy (w 2001, 2003 i 2007 roku), jednak prezentu w postaci zniesienia uciążliwego obowiązku wizowego nie zniósł.
Lata 2007 i 2008 to czas, gdy Polska była najbliżej zniesienia wiz. Dzięki naciskom polskiego lobby i wsparciu przychylnych naszemu krajowi kongresmenów, udało się przeforsować prawo dające sojusznikom USA możliwość wejścia do strefy bezwizowej przy osiągnięciu 10-proc. progu odmów. Polska nie zdążyła z tych prerogatyw skorzystać… w odróżnieniu od Czechów, Litwinów czy Węgrów.
Barack Obama w czasie swojej prezydentury (2009-2017) miał większe zmartwienia niż wizy dla Polaków. Chodziło m.in. o zrobienie porządków w Afganistanie i Iraku, reformę opieki medycznej czy ocieplenie relacji z Kubą. Jednak podczas rozmowy z prezydentem Bronisławem Komorowskim w 2010 roku złożył deklarację, że wizy znikną do końca jego kadencji. Okazało się, że nawet dwie kadencje na to nie wystarczyły.
"Do końca mojej kadencji"
Po Obamie przyszedł Donald Trump. Pierwsza deklaracja? A jakżeby inaczej. Koniec z wizami i to w dwa tygodnie od zaprzysiężenia. Tak przynajmniej Trump mówił w czasie, gdy Obama ustępował z urzędu. A później wielokrotnie to powtarzał.
Pod koniec września Trump spotkał się z polskim prezydentem Andrzejem Dudą i wtedy też została poruszona kwestia wiz. Gospodarz Białego Domu powiedział wprost: wkrótce nasz kraj zostanie zaproszony do programu bezwizowego.
- Ile lat czekaliście? - zapytał Trump. - 30? Nie sądziłem, że tak długo. Innym się nie udaje, Trumpowi się zawsze udaje - żartował. Następnie dodał, że za kilka miesięcy zniesienie wiz powinno stać się faktem.
Tyle właśnie trwa procedura administracyjna. Po jej zakończeniu wizy przestają obowiązywać.
Dlaczego akurat teraz wyłączenie Polski z programu wizowego okazało się możliwe? Chodzi o wskaźnik odmów, który spadł poniżej wymaganych 3 proc. do 2,8 proc.
Przy pomyślnej procedurze Polacy do USA mogliby się udać bez wizy już na początku 2020 r. Nie ma tu większego znaczenia, w jakim celu chcielibyśmy pojechać do USA. Zarówno w celach biznesowych, jak i turystycznych moglibyśmy w Stanach spędzić 90 dni.
Jednak nie w każdym przypadku nasze starania zakończą się sukcesem. Każdy, kto odwiedził Koreę Północną, Iran, Irak, Libię, Somalię, Sudan, Syrię lub Jemen po 1 marca 2011 r. nie otrzyma możliwości wstępu do Stanów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl