- Związkowy sami nie wiedzą, czy znajdzie się poparcie dla ogólnopolskiej akcji - mówił na antenie radiowej Jedynki minister edukacji Dariusz Piontkowski. - Władze związku same nie wiedzą, jak nauczyciele podchodzą do strajku i czy uda się ich zmotywować do przeprowadzenia ogólnopolskiej akcji strajkowej.
Jak mówią przedstawiciele ZNP, wątpliwości co do poparcia protestu w środowisku nie ma, bo to że nauczyciele "są wkurzeni" i chcą protestować, pokazują badania.
- Według badania, które trzy duże i poważne uniwersytety przeprowadziły na grupie 7 tys. nauczycieli, 40 proc. środowiska chce aktywnego strajku. Ponad 60 proc. jest za protestem w różnych formach - mówi w rozmowie z money.pl Krzysztof Baszczyński i zapowiada, że od 1 września związkowcy będą prowadzili sondaż dotyczący poparcia konkretnych form protestów.
Wyniki sondażu mają być znane w połowie września.
- Pewną wiedzę już mamy, jednak sprawa jest zbyt poważna potrzebujemy więcej danych - mówi Baszczyński.
Pewne decyzje dotyczące formuły i terminu protestu mają zapaść w poniedziałek, na zebraniu prezydium związku.
Niewykluczone, że nauczycielski protest będzie miał formę strajku rotacyjnego i to z podziałem na województwa. Oznaczałoby to, że strajk prowadzony byłby we wszystkich szkołach w danym województwie przez określony czas, na przykład tydzień. Potem nauczyciele wracaliby do pracy, a protest przechodziłby na kolejne województwo.
Decydujący jest w tym przypadku argument ekonomiczny, bo ostatni strajk, trwający prawie miesiąc, kosztował nauczycieli utratę dużej części wynagrodzenia. Niektórzy mówią wprost: nie stać nas na kolejny protest.
Przypomnijmy, specjalny fundusz strajkowy wystarczył na wypłaty po 500 zł brutto strajkującym nauczycielom, niezrzeszonym w żadnym ze związków i przede wszystkim - będącym w najgorzej sytuacji życiowej. W kasie funduszu było 8,6 mln zł, a do ZNP wpłynęło 30 tys. wniosków o pomoc materialną. To oznacza, że pieniędzy wystarczyło na nieco ponad połowę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl