Pan Leszek ma dwie córki, obie mają więcej niż 4 lata. Kilka dni temu zabrał je do McDonald’s w podwarszawskim Konstancinie. Jak opisuje na swoim profilu na Facebooku, wewnątrz restauracji były praktycznie pustki. Tylko kilka osób. Co drugi stolik z naklejką, że nie można go zajmować.
Na twarzy maseczkę miał tylko on, dziewczynki – nie. Obsługa postawiła sprawę jasno: nie obsłużą ich, jeśli wszyscy nie założą maseczek. Skończyło się płaczem dzieci i sugestią wezwania policji ze strony ojca.
Według pana Leszka koronawirusem można szybciej zakazić się, używając interaktywnej tablicy, która służy do składania zamówień, a nie przez brak maseczki. "Warto dezynfekować ręce, ale przykrywanie twarzy w restauracji to kiepski pomysł. Mamy w nich może jeszcze jeść?" - pyta poirytowany ojciec dwójki dzieci.
Pod wpisem pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy rodziców. Zdania bardzo podzielone. Jeden z ojców napisał, że miał podobną sytuację z dziećmi na basenie w Zabrzu. Obsługa ośrodka zrobiła mu karczemną awanturę o to, że łamią przepisy. Ktoś inny z kolei przyznał, że nie został wpuszczony z dziećmi bez maseczek do hipermarketu.
Część osób pisała jednak, że McDonald’s słusznie postąpił i sugerowała, by pan Leszek kupił dzieciom maseczki, bo nawet jeśli one nie zachorują lub przejdą bezobjawowo zakażenie, mogą zarazić koronawirusem kogoś, dla kogo będzie to poważne zagrożenie dla zdrowia.
"Kanapki można też zamówić w okienku McDrive. Jeśli nie chce pan zakładać dzieciom maseczek, możecie jeść, siedząc w samochodzie" - zwróciła uwagę jedna z matek i pogratulowała firmie, że traktuje poważnie przepisy sanitarne.
Trzymamy się przepisów
Katarzyna Jędrek-Giza z biura prasowego sieci McDonald’s podkreśla, że restauracje działają zgodnie z przepisami. Maseczki nie obowiązują tylko dzieci do lat 4. W oświadczeniu przesłanym do money.pl czytamy m.in., że ze względu na bezpieczeństwo i zdrowie klientów oraz pracowników, firma wprowadziła bezkontaktową obsługę zamówień oraz szereg środków ochronnych.
"Jako duża marka jesteśmy świadomi, że nasz głos jest szeroko słyszany wśród konsumentów. Wykorzystujemy to do promowania odpowiedzialnych postaw, które w czasie pandemii ograniczają ryzyko zakażenia koronawirusem" – podkreślają przedstawiciele firmy.
Jak przypomina radca prawny Piotr Szeja z Kancelarii Prawniczej Szeja i Wspólnicy, na witrynach sklepów, restauracji i innych obiektów użyteczności publicznej są umieszczane informacje, że osób bez maseczek się tam nie obsługuje.
- Nie jest to żadna forma dyskryminacji, jaka by była, gdyby pojawił się tam np. napis, że "nie obsługujemy rudych" lub "osób na wózkach inwalidzkich" - wyjaśnia prawnik. - Właściciele obiektów są odpowiedzialni za bezpieczeństwo klientów i mają prawo odmówić obsługi tych, którzy łamią przepisy, gdyż ich obowiązkiem jest ochrona pozostałych, którzy maski noszą. Maska nie chroni nas, ale innych ludzi - dodaje.
Warto pamiętać, że za brak maseczek u dzieci odpowiadają rodzice. Nawet jeśli dziecko samowolnie zdjęło ją z twarzy, rodzic może zostać pociągnięty do odpowiedzialności prawnej. Jak przypomina Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w przepisach mowa jest o dziecku do ukończenia 4. roku życia. "Rodzice mają obowiązki wynikające z władzy rodzicielskiej. Ich niewypełnienie może wiązać się z grzywną" - napisał w komentarzu dla money.pl.
Prawnik zastrzega jednak, że zdarzają się różne sytuacje, stąd policja lub straż miejska, która jest uprawniona do karania mandatami, musi każdorazowo ocenić, dlaczego doszło do naruszenia prawa. - Jeśli rodzic dostanie mandat za dziecko, a uważa, że jest on niesłuszny, może go nie przyjąć i wówczas sprawa trafia do sądu - przypomina mec. Szeja.
W szkołach bez maseczek
Maseczki u dzieci są obowiązkowe w restauracjach czy sklepach. Tymczasem minister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiada od 1 września powrót dzieci do szkół. Według nowych wytycznych sanitarnych dzieci nie będą musiały na terenie placówek zakrywać nosa i ust podczas zajęć.
"Oczywiście, nie będziemy tego zakazywali. Tam, gdzie będzie większa grupa, powinno to obowiązywać. Natomiast podczas standardowych zajęć nie będzie to obowiązywać" - informował kilka dni temu podczas konferencji prasowej minister.
Dlaczego zajęcia szkolne traktowane są inaczej niż wizyta w lokalach usługowych?
Ministerstwo Edukacji Narodowej w odpowiedzi na pytania money.pl informuje, że "w szkole nie ma rotacji takiej jak w sklepach czy w innych obiektach użyteczności publicznej".
"Uczeń przebywa w szkole kilka godzin. Zakrywanie ust i nosa mogłoby mieć negatywny wpływ na jego funkcjonowanie, szczególnie tych z najmłodszych klas" - pisze Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.
Dodaje, że resort nie dostrzega tutaj "podwójnych standardów". Wskazuje na specyfikę, jaka charakteryzuje szkołę lub placówkę oświatową.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie