- Umowę podpisałam rok temu. Spłacam kredyt na 15 lat. 30 czerwca 2020 roku miałam się tu wprowadzić - opowiada nam pani Agnieszka ze Szczecina, wskazując na blok, którego budowa stanęła. Kiedy ruszy i czy w ogóle? Tego w tej chwili nikt nie potrafi powiedzieć. W podobnej sytuacji jest przynajmniej kilkunastu klientów szczecińskiego dewelopera, który wniósł do sądu wniosek o upadłość.
Podobne sytuacje zdarzają się w całej Polsce. W Gdańsku deweloper 4 Invest zbudował Osiedle Hiszpańskie, ale jednego bloku nie dokończył. - Budowa stoi dwa lata, a my nie wiemy, kiedy to wszystko się skończy. Nie mamy nawet wglądu w akta sprawy - opisuje nam sytuację jedna z niedoszłych mieszkanek budynku.
W Kaliszu na osiedlu Dębowym już w 2018 r. miały zamieszkać 42 rodziny, na poczet inwestycji wpłaciły w 2017 r. łącznie 9 mln zł. Niektóre rodziny zaciągnęły kredyty na trzy dekady, by móc tam zamieszkać. Tymczasem trzy budynki wciąż są w stanie surowym. Deweloper miał stracić płynność finansową. Na początku roku usłyszał zarzuty dotyczące oszustwa.
O pewnym szczęściu w nieszczęściu mogą mówić natomiast niedoszli mieszkańcy ulicy Cybisa w Warszawie. Spółka Włodarzewska S.A. sprzedała 200 lokali w ramach dużej inwestycji, ale w 2017 r. ogłoszono jej upadłość likwidacyjną. W końcu jednak spółka Profbud ogłosiła, że dokończy inwestycję - ma być gotowa na początku 2022 roku.
A przecież podobne kłopoty miały przejść do historii na początku obecnej dekady. Wtedy to weszła w życie ustawa deweloperska, która wprowadziła rachunek powierniczy. Wpłacone przez klientów dewelopera środki są więc teraz teoretycznie zabezpieczone. A nawet gdy deweloper upadnie, pieniądze powinny być łatwe do odzyskania.
Czemu więc w praktyce wygląda to często zupełnie inaczej? W Szczecinie mieszkańcy pechowej inwestycji zastanawiają się, jak to możliwe, że deweloper mógł tak łatwo wypłacać pieniądze z kont powierniczych. Postępy w pracach miał nadzorować niezależny ekspert, który miał dać zielone światło dla wypłacania przez dewelopera kolejnych transz. Próbowaliśmy wyjaśnić sprawę z bankiem GBS Barlinek, ale ten stanowczo odmówił rozmowy.
Szczecińska inwestycja powinna być już skończona dawno temu
Prawnik radzi: idźmy do prawnika
Jak się więc ustrzec przed nierzetelnymi deweloperami? Szczeciński adwokat Michał Kozłowski, który specjalizuje się w podobnych sprawach, przyznaje: ustawa deweloperska sporo zmieniła. - Jednak sposobów na oszukanie ludzi deweloper wciąż ma niestety sporo - mówi w rozmowie z money.pl.
Jak opowiada, często wszystko zależy od konkretnej umowy. Niedoszli mieszkańcy bloków przy ul. Okrzei w Szczecinie przyznają, że tak było w ich przypadku. Umowa dawała deweloperowi spore możliwości gospodarowania pieniędzmi.
Dlatego Kozłowski radzi: zawsze przed podpisaniem umowy, należy ją po prostu skonsultować ze specjalistą. - Zawsze gdy sprawa dotyczy tak dużych pieniędzy, warto wydać te 150 czy 300 zł na konsultacje - mówi. Jak dodaje, umowy deweloperskie bywają bardzo zawiłe, zwłaszcza dla osób, które nie miały wcześniej z nimi do czynienia. Natomiast doświadczony prawnik potrafi wychwycić zapisy, które mogą oznaczać w przyszłości problemy.
Czytaj też: Koniec łódzkiej Sukcesji. Strach padł na inne centra handlowe. "Kluczowe będą następne tygodnie"
Klienci szczecińskiego dewelopera przyznają: ceny były bardzo atrakcyjne. Czy jeśli któraś inwestycja jest więc wyraźnie tańsza, powinniśmy traktować to jako coś podejrzanego? - Ja osobiście nie bardzo wierzę w okazje na tym rynku - mówi wprost Michał Kozłowski.
I dodaje, że branża deweloperska jest dość hermetyczna, a koszty materiałów są dość podobne dla wszystkich firm. Również wyrównane są np. koszty zatrudnienia budowlańców. Skoro więc koszty w budownictwie każdy ma podobne, to i ceny dla klientów są bardzo zbliżone. Adwokat tłumaczy, że zwykle wyraźnie niższe ceny proponują firmy, które po prostu chcą wejść na jakiś nowy rynek. Albo takie, które mają nie do końca czyste intencje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie