Pod koniec marca NBP zorganizował konferencję, na której część członków zarządu banku atakowała polityków koalicji ws. wniosku o postawienie prof. Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Zdaniem banku wniosek jest próbą złamania niezależności NBP. Jeden z członków zarządu Paweł Szałamacha podkreślił, że działania Narodowego Banku Polskiego były uzasadnione ekonomicznie i w pełni zgodne z prawem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prof. Glapiński przed Trybunałem Stanu? NBP dostaje odpowiedź
Z takim postawieniem sprawy zupełnie nie zgadza się Janusz Cichoń, przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych, który był odpowiedzialny za dokumentację ws. postawienia przed TS szefa NBP.
- Moim zdaniem zarzuty względem prof. Glapińskiego są poważne. Nie ulega to żadnej wątpliwości. Źródłem wszelkiego zła w Narodowym Banku Polskim, z którego wynikają tak naprawdę wszelkie pozostałe zarzuty, jest podporządkowanie NBP partii politycznej i wspieranie rządu PiS. Prezes Glapiński złożył niezależność banku centralnego u stóp prezesa Kaczyńskiego - mówi w rozmowie z money.pl Cichoń.
Jego zdaniem bank więc sam się tej niezależności pozbył. - Nikt mu jej nie zabrał - podkreśla.
Polityk przyznaje, że konsekwencją "podporządkowania banku PiS-owi" jest m.in. według niego możliwość obejścia prawa w przypadku kupowania obligacji w czasie pandemii i "to nie tylko tych COVID-owych".
- Do tego bank kontynuował ten skup, kiedy inflacja już bardzo szybko rosła. Co więcej, Adam Glapiński mówił, że skup ma poprawić płynność sektora bankowego, który już wtedy był niezwykle nadpłynny. Więc to, co opowiadał w mediach, było po prostu kłamstwem. Działania banku nie miały wiele wspólnego z tym, o czym mówiono, że będzie robione - wyjaśnia.
Skup obligacji audytowany na wszelkie sposoby?
NBP odpiera ten atak, przekonując, że bank jest jedną z najlepiej zaudytowanych instytucji w kraju. Skup obligacji był badany przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz Europejski Bank Centralny. Nie doszukano się żadnych nieprawidłowości - słyszeliśmy z ust przedstawicieli Zarządu NBP.
Cichoń ma jednak wątpliwości co do jakości analiz. - Przypominam sobie audyty w SKOK-ach. Mówiono wtedy, że ich sytuacja jest fantastyczna. A później się okazało, że trzeba było wydać na nie miliardy złotych. Mam ograniczoną wiarę co do rzetelności audytów. Jestem pewien, że w procesie zeznań przed Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej dowiemy się na ten temat znacznie więcej - odpowiada bankowi polityk Koalicji Obywatelskiej.
Musimy tutaj wziąć pod uwagę opinię rzecznika TSUE, który w 2015 r. dał jasno do zrozumienia, że o skupie na rynku wtórnym mówimy wtedy, kiedy jest możliwość ukształtowania się ceny obligacji na rynku. A kiedy ona miała się ukształtować w przypadku NBP? - pyta retorycznie.
Przewodniczący komisji sejmowej ma na myśli opinię Rzecznika Generalnego TSUE Pedra Cruza Villalóna, przedstawioną 14 stycznia 2015 r. w sprawie C‑62/14. Czytamy tam, że skup aktywów przez bank centralny jest zgodny z prawem, gdy "zostanie wdrożony i będzie realizowany w aspekcie czasowym pozwalającym na faktyczne ukształtowanie się ceny rynkowej obligacji skarbowych".
Tymczasem we wniosku o Trybunał Stanu koalicja pisze, że:
(...) co najmniej część działań podejmowanych przez NBP w przedmiocie skupu obligacji skarbowych w latach 2020-2021 nie spełniało kryteriów określonych w ww. opinii rzecznika generalnego. Zdarzało się, że skup obligacji odbywał się już w tym samym dniu (jak pokazano wcześniej, na stronie 18 i 19) lub po kilku dniach od ich emisji (np. skup z 29.04.2020 r. dotyczył m.in. obligacji serii PFR0324 – wyemitowanych przez PFR 27.04.2020 r. oraz obligacji serii FPC0427 – wyemitowanych przez BGK 23.04.2020 r.), zatem w oczywisty sposób dokonywany był tak szybko, że niemożliwe było ukształtowanie się ceny rynkowej tych obligacji.
Interwencje walutowe
Janusz Cichoń przytacza też zarzut z wniosku dot. interwencji walutowych NBP, jak ta z grudnia 2020 r. - Chodziło wtedy by osłabić złotego. Były one ewidentnie podporządkowane polityce rządu PiS - stwierdza.
Przypomnijmy, że 18 grudnia 2020 r. źródło poinformowało PAP Biznes, że "NBP interweniuje za złotym". Polska waluta osłabiła się wobec euro nawet o 1,7 proc., co jak na rynek walutowy jest potężnym ruchem.
"Narodowy Bank Polski sprzedawał podobno w piątek złotego na rynku walutowym, jak podają źródła agencji prasowych. NBP wielokrotnie sygnalizował swoją preferencję dla słabszego złotego, by wspomóc odbudowę gospodarki po pandemii. Mimo to jesteśmy zaskoczeni, że NBP zaszedł tak daleko i dokonał bezpośredniej interwencji, by osłabić złotego" – pisali wtedy ekonomiści Goldman Sachs.
Jerzy Żyżyński, były polityk PiS, a ówczesny członek RPP (obecnie doradca prof. Glapińskiego) wyjaśniał, że w kontekście interwencji "widocznie konieczne jest wsparcie polityki rządu".
- Korzystniejsze warunki dla eksportu są wsparciem dla gospodarki. Korzystniejsze jest pewne osłabienie złotego niż umocnienie, choć z drugiej strony aprecjacja dobrze świadczy o stanie krajowej gospodarki. Pamiętajmy, że gospodarka potrzebuje pieniądza. By trochę odciążyć wsparcie gospodarki ze strony luzowania ilościowego przez bank centralny, można uznać za korzystne, by eksport zarabiał - tłumaczył.
- Wiele rzeczy powychodzi podczas przesłuchań przed komisją. Świadkowie mogą ujawnić nowe fakty, o których teraz nawet nie mamy pojęcia - kończy rozmowę Janusz Cichoń.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl