"Komputer stacjonarny i artykuły biurowe, żebym miała swoje biuro domowe, miejsce do pracy. Marzę o tym, uwierzcie" - napisała w internecie Hanna Zagulska. I zaczęła zbierać na nowy komputer.
Wielu użytkowników mediów społecznościowych zbiórkę krytykowało. Sugerowali, że dorosła osoba na taki "prezent" jest w stanie po prostu zarobić. Jednak Zagulskiej się udało - za cel postawiła sobie zebranie 5 tys. zł, zebrała niemal 9 tys. Na wpłacenie na zrzutkę zdecydowało się niemal 170 osób.
Podobnych zbiórek jest w Polsce coraz więcej. Jeszcze niedawno kojarzyły się one z finansowaniem operacji czy z pomocą dla osób, które doświadczył los, a w mniejszym stopniu - z finansowaniem śmiałych pomysłów biznesowych.
Zrzutka na konsolę, zrzutka na silnik
To się jednak zmienia. Na największych portalach można trafić na zbiórki na konsolę Xbox, remont silnika Mazdy czy na podróż życia.
Nie wszyscy osiągają taki sukces jak Zagulska. Na przykład osoba zbierająca na Xboxa zebrała zaledwie 100 zł, a potrzebne są ponad 2 tys. zł. Choć na wpłatę zdecydowało się do tej pory siedem osób.
Są jednak i przykłady osób, które osiągają swój cel. Jednemu z podróżników udało się na przykład zebrać w 2019 r. ponad 6 tys. zł na wyprawę na szczyt Denali na Alasce. Ta zbiórka była jednak swego rodzaju "hybrydą". Podróżnik w czasie zdobywania szczytu zbierał też fundusze na wózek dla niepełnosprawnego chłopca.
- Takie "hybrydy" to ciekawe połączenie - uważa psycholog Magdalena Chorzewska. Dodaje, że dzięki charytatywnemu elementowi zbiórki zwyczajnie łatwiej jest przekonać osoby, aby wpłaciły na realizację naszych marzeń.
- W ten sposób przekonujemy potencjalnych wpłacających, że realizujemy nie tylko swoje marzenia. To więc dobre z marketingowego punktu widzenia, chociaż też oczywiście po prostu można komuś pomóc - mówi money.pl Chorzewska.
Nie tylko "hybrydy" osiągają jednak sukces. Pewien mężczyzna zebrał ponad 7 tys. zł na ekstremalny bieg na Saharze. Tłumaczył, że dzięki tej pasji nie tylko spełnia marzenia, ale też walczy o zdrowie, bo udało mu się schudnąć ok. 40 kilogramów.
66 tys. zł pojawiło się natomiast na zbiórce pasjonata sportu, który chciał sfinansować swój maraton na Antarktydzie. W ostatnim momencie jednak zdecydował się wyłączyć zbiórkę, a środki trafiły z powrotem do wpłacających. Znany duchowny Grzegorz Kramer zebrał natomiast ponad 50 tys. zł na remont parafialnej kawiarni.
Co może przesądzić o sukcesie zbiórki? Jakub Biel, który specjalizuje się w nowych mediach i w marketingu kreatywnym, przestrzega, że "nie można zupełnie zasmucić odbiorcy". - Motywowanie czytelnika, a nie całkowite zasmucanie. - Smutni nie podajemy dalej takiej zrzutki, a bez zasięgu ciężko o zebranie większej kwoty - opowiada. Dlatego radzi nieco odbiorcę "zmotywować" - na przykład przedstawiając mu pozytywne skutki, które może przynieść sukces zbiórki.
Biel dodaje też, że opis zbiórki nie powinien być "suchy", zbierający mają większe szanse, jeśli opowiedzą tam ciekawą historię, która zaprowadziła ich do organizacji zrzutki.
O trudne historie ostatnio zresztą nietrudno. Internetowe zbiórki są coraz częściej organizowane przez osoby, które ucierpiały przez pandemię. 24-latek zbiera na wymianę okien - tłumaczy, że przez kryzys stracił pracę i nie może tego sam sfinansować. Potrzebuje około tysiąca złotych, obecnie zebrał ponad 600 zł. Zbiera też Kinga Malinowska, której historię już opisywaliśmy w money.pl.
Właścicielka lokali gastronomicznych zebrała już ponad 14 tys. zł, choć potrzebuje ponad 170 tys.
Psycholożki nie dziwi, że podobnych zbiórek jest coraz więcej. Jednocześnie przyznaje, że osoby, które je organizują, mogłyby mieć problem, żeby na podobne cele zbierać poza internetem, np. na ulicy.
- To mechanizm trochę podobny jak z romansowaniem. Przez internet też jest łatwiej. Bo nawet jak nie jesteśmy w sieci anonimowi, jak podajemy swoje dane, to i tak do końca się nie odkrywamy, nie widzimy reakcji ludzi. A to wszystko buduje śmiałość - mówi Magdalena Chorzewska.
- I zresztą bardzo dobrze, uważam, że warto walczyć o swoje marzenia. A dlaczego by nie robić tego właśnie w ten sposób? - pyta retorycznie psycholożka.
Zgadza się z tym Jakub Biel. - Dopóki cel zbiórki jest jasny i nikogo nie wprowadza w błąd, to nie widzę żadnego problemu. Sprawa jest dość prosta: jeśli cel mnie nie przekonuje, to nie wpłacam - mówi w rozmowie z money.pl.