"Moja partnerka od maja nie dostała pieniędzy z zasiłku chorobowego. W systemie ZUS widnieje informacja, że trwa weryfikacja wniosku. W ubiegłym tygodniu urodziła dziecko, wciąż przebywa w szpitalu. Brakuje nam pieniędzy na podstawowe rzeczy" – napisał na naszą platformę dziejesie.wp.pl pan Krzysztof z Wrocławia.
Z obliczeń pana Krzysztofa wynika, że ZUS winny jest jego partnerce, Ewelinie, już kilka tysięcy złotych.
- Przed pójściem na L4 zarabiała ok. 4 tys. zł. miesięcznie. Od 8 maja ZUS nalicza jedynie należne kwoty zasiłku, ale go nie wypłaca. Przez trzy miesiące uzbierało się już ładnych kilka tysięcy złotych, nie licząc odsetek za opóźnienia – szacuje.
Za mało ludzi, za dużo obowiązków
Mężczyzna interweniował, dzwonił, pisał skargi do ZUS, ale nic to nie dało. - Nic nie robią w tej sprawie. Twierdzą, że mają za mało personelu. Odstawili kobiety w ciąży na boczny tor, bo wypłata bonów turystycznych teraz jest ważniejsza! – denerwuje się.
Pan Krzysztof twierdzi, że pacjentki, które przebywają z jego partnerką na oddziale szpitalnym, również się skarżą, że nie otrzymały jeszcze zaległych świadczeń z ZUS. A niektóre są w bardzo trudnej sytuacji życiowej. - Co mają zrobić te wszystkie samotne kobiety, które teraz urodziły i zostały bez grosza, pozostawione same sobie? – pyta nasz czytelnik.
ZUS bije się w piersi i przeprasza. - Niestety, faktycznie mamy opóźnienia w wypłacie zasiłków – przyznaje Iwona Kowalska–Matis, rzecznik prasowa dolnośląskiego ZUS. Jak podkreśla, nie wynika ono ze złej woli urzędników, ale z nadmiaru obciążeń i dodatkowych obowiązków, które na nich spadły.
Zaznacza jednak, że o opóźnieniu w wypłacie można mówić dopiero wtedy, gdy następuje ona po 30 dniach od dnia następującego po dniu wpływu do ZUS ostatniego dokumentu wymaganego do ustalenia prawa do zasiłku.
W przepisach o zwalczaniu COVID-19 ustawodawca przewidział jednak, że mogą nastąpić odstępstwa od regulaminowych terminów i urzędnicy nie będą z tego tytułu ponosić konsekwencji. - Jeśli świadczenie wypłacane jest z opóźnieniem, to z mocy ustawy antycovidowej ZUS jest zwolniony od naliczania i wypłaty ubezpieczonym odsetek – przypomina Kowalska–Matis.
Jak podaje Kowalska–Matis, tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy pandemii do oddziałów ZUS na Dolnym Śląsku wpłynęło ponad 60 tys. wniosków o dodatkowy zasiłek opiekuńczy. To tyle, ile zwykle rozpatrywanych jest tam wniosków w ciągu dwóch lat.
Teraz urzędnicy czekają na kolejne rozporządzenie w sprawie dodatkowych zasiłków opiekuńczych, więc dodatkowej pracy znowu im przybędzie.
- Jak chyba każda placówka ZUS w Polsce, jesteśmy wręcz zalewani kolejnymi wnioskami o dodatkowy zasiłek opiekuńczy. Każde przedłużenie zasiłku sprawia, że masowo wpływają do nas nowe wnioski – relacjonuje rzeczniczka.
- To pokazuje ogrom dodatkowej pracy, jaką codziennie wykonują nasi pracownicy, a przecież w tym samym czasie rozpatrują także wnioski o wypłatę innych zasiłków, np. chorobowych, macierzyńskich czy wypadkowych. W tym czasie tylko rodzicom, którzy korzystają z dodatkowego zasiłku opiekuńczego, wypłaciliśmy ponad 20 mln zł – wylicza.
Kierownictwo oddziału przesuwa pracowników pomiędzy stanowiskami, ale wiele to nie daje, bo personel jest mocno okrojony.
Wielu pracowników, którzy osiągnęli już wiek emerytalny, w obawie o niższe odprawy, które wprowadziła jedna z tarcz antykryzysowych, odeszło z ZUS. Inni z kolei przebywali przez długi okres na zasiłkach opiekuńczych.
Na stronach Zakładu można znaleźć dziesiątki, jeśli nie setki ogłoszeń o wakatach w całej Polsce, a chętnych do pracy brak.
Powód to zarobki, które wynoszą średnio ok. 4 tys. zł miesięcznie i nie ma do nich żadnych dodatków stażowych. Jest tylko premia kwartalna. A pracować trzeba teraz tyle, ile na dwóch etatach.
Przy obsłudze zasiłków jest jeszcze ten problem, że do ich przyznawania potrzebna jest specjalistyczna wiedza. Nie każdy się do tej pracy nadaje.
Trudna papierkowa robota
- Wnioski trzeba sprawdzać, weryfikować dochody, wpłaty składek. Często zdarzają się też błędy albo wnioski nie są kompletne. To jest czasochłonne. Nie tak, jak np. przy bonach turystycznych, gdzie świadczenie udzielane jest bez żadnej weryfikacji, automatycznie – mówi Beata Wójcik, przewodnicząca Związków Zawodowych Pracowników ZUS.
Również Kowalska–Matis przyznaje, że największym problemem (poza liczbą) jest też niekompletność wniosków. - Wiele z nich jest niepoprawnie wypełnionych lub nie ma załączników od pracodawcy potwierdzających, że pracownik podlega ubezpieczeniu chorobowemu. To powoduje, że ZUS musi kontaktować się z wnioskodawcą, jeśli to osoba samozatrudniona, lub pracodawcą i prosić o korektę – mówi.
Jak podaje ZUS we Wrocławiu, opóźnienia w wypłacie zasiłków dotyczą przede wszystkim osób samozatrudnionych lub pracujących w małych firmach (do 20 pracowników).
Przez opóźnienia w wypłatach zasiłków również Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich ma co robić. Każdego dnia do Zespołu Prawa Pracy i Zabezpieczenia Społecznego wpływa kilkadziesiąt skarg na ZUS z całego kraju. W liście skierowanym do prezes ZUS prof. Gertrudy Uścińskiej RPO wskazuje, że opóźnienia w wypłatach najbardziej zagrażają samotnym matkom oraz rodzinom, które spodziewają się dzieci.
ZUS odpowiada mu statystykami: tylko w pierwszym półroczu 2020 r. obsłużył 3,9 mln świadczeń. Dla porównania, w całym 2019 r. było ich łącznie 4,9 mln.
- Epidemia koronawirusa postawiła przed Zakładem Ubezpieczeń Społecznych ogromne wyzwania. To sytuacja absolutnie bez precedensu w całej 85-letniej historii Zakładu - mówi Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Dodaje, że Zakład rozpatrzył już 96 proc. wniosków. A większość pozostałych to wnioski z ostatnich tygodni, których ustawowy termin na rozpatrzenie jeszcze nie minął.
- Wszystkie wnioski staramy się rozpatrywać najszybciej jak to możliwe. Mamy świadomość, że na środki z ZUS oczekuje wiele osób. W ostatnich tygodniach zrobiliśmy wszystko, żeby pieniądze, świadczenia były wypłacane jak najszybciej - zapewnia Żebrowski.
- Zaangażowaliśmy większą liczbę osób, nierzadko pracowaliśmy w godzinach nadliczbowych, nierzadko w weekendy. Jeżeli gdzieś nastąpiły opóźnienia w wypłacie zasiłków, to w imieniu ZUS chcę za to serdecznie przeprosić - mówi rzecznik.