"Jako inicjator obywatelskiego projektu ustawy o 'Emeryturach stażowych', którego pierwsze czytanie odbyło się 14 grudnia 2021 r., wyrażam oburzenie z powodu mrożenia prac nad tą niezwykle ważną społecznie ustawą" - napisał na początku sierpnia w liście do marszałek Sejmu Piotr Duda, szef "Solidarności".
Na odpowiedź Sejmu nie trzeba było długo czekać. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że projekt organizacji związkowej będzie procedowany w drugiej połowie roku. Przypomnijmy, że przewiduje on, iż prawo do emerytury stażowej miałyby osoby urodzone po 31 grudnia 1948 r. - kobiety po 35 latach okresów składkowych i nieskładkowych a mężczyźni po 40 latach. Taka emerytura przysługiwałaby pod warunkiem, że jej wysokość nie byłaby niższa od minimalnej emerytury, która obowiązuje w Polsce.
Emerytury stażowe Solidarności w ogniu krytyki. ZUS nie zostawia suchej nitki
ZUS nie był przychylny emeryturom stażowym od samego początku. Ale projekt "Solidarności" jest - zdaniem szefowej zakładu - wyjątkowo szkodliwy.
- ZUS jest ustawowo zobowiązany do opiniowania projektów aktów prawnych, które dotyczą zabezpieczenia społecznego. I tak też zrobiliśmy w przypadku projektu, który zakłada wprowadzenie emerytur stażowych. Staramy się pokazać wszystkie konsekwencje wprowadzenia proponowanego rozwiązania - wyjaśnia w rozmowie z money.pl prof. Gertruda Uścińska, szefowa ZUS.
- Trzeba jasno powiedzieć, że jeśli te przepisy wejdą w życie, oznaczać to będzie poważne negatywne konsekwencje zarówno dla ubezpieczonych, jak i systemu - zaznacza stanowczo.
Jej zdaniem po pierwsze, projekt doprowadzi do obniżenia wysokości emerytury ubezpieczonych, którzy z nich skorzystają.
Po drugie, możemy spodziewać się zmniejszenia "podaży pracy osób w wieku przedemerytalnym, które spełnią warunek stażu", co oznacza, mniejszą aktywność zawodową tej grupy osób, co w Polsce od lat jest dużym problemem.
Po trzecie, emerytury stażowe mogą doprowadzić do skrócenia aktywności zawodowej Polaków, co w dobie kryzysu demograficznego naszego społeczeństwa byłoby bardzo negatywnym zjawiskiem.
Zamiast aktywizować osoby starsze, będziemy je wypychać na emerytury
- Proponowany przez partnerów społecznych staż (kobiety - 35 lat, mężczyźni - 40 lat), przy założeniu rozpoczęcia ubezpieczenia w wieku 18 lat, dawałby możliwość dezaktywizacji już w wieku 53/58 lat. To bardzo wcześnie, podczas gdy na całym świecie, wraz z wydłużaniem trwania życia oraz trwania życia w zdrowiu, zachęca się do wydłużania aktywności ekonomicznej - tłumaczy prof. Uścińska.
- Duże nadzieje pokładam m.in. w PIT-O, który wprowadził Polski Ład. Zwalnia on z podatku (do pewnej kwoty) osoby, które osiągnęły wiek emerytalny, ale dalej pracują. Jeżeli emerytury stażowe zostaną wprowadzone do naszego systemu, nam nie pozostanie nic innego, jak informować o konsekwencjach - dodaje.
Finanse i ekonomia mówią nie pomysłowi emerytur stażowych
Ale to nie wszystko. ZUS przedstawił także money.pl wyliczenia dot. obciążenia fiskalnego, które może wywołać tego typu rozwiązanie. Jak zaznacza, wprowadzenie emerytur stażowych spowoduje pogorszenie sytuacji finansowej Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz samego budżetu państwa. Wydatki na emerytury z FUS wzrosłyby o 4 mld zł w 2022 r. i 7,1 mld zł w 2023 r. oraz kolejne miliardy złotych w następnych latach.
Według prof. Uścińskiej, na pomysł wprowadzenia emerytur stażowych należałoby także spojrzeć pod kątem czysto ekonomicznym. - Eksperci przewidują, że czeka nas spowolnienie gospodarcze. To oznacza mniejsze wpływy do budżetu państwa. A emerytury stażowe to dodatkowy koszt dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W takiej sytuacji racjonalne wydaje się pytanie, czy w obecnych czasach stać nas na wprowadzenie tak drogiego rozwiązania - zastanawia się.
- Emerytury stażowe mają swoje uzasadnienie w krajach, gdzie wiek emerytalny jest wysoki. Przykładowo w Niemczech jest to 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Tam wprowadzono emeryturę stażową po osiągnięciu 45 lat okresów składkowych i nieskładkowych - mówi nam szefowa ZUS. Przypomina, że system emerytalny w Polsce jest tak skonstruowany, że im dłużej pracujemy i w późniejszym wieku przechodzimy na emeryturę, tym świadczenie jest wyższe.
- Po przekroczeniu 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn każdy kolejny rok aktywności zawodowej oznacza wyższą emeryturę o 10-15 proc. - kończy.
Instytut Emerytalny także przeciwny emeryturom stażowym
- Emerytury stażowe, w kształcie zaprezentowanym przez "Solidarność" i złożonym do Parlamentu jako projekt obywatelski, to jest faktyczne obniżenie wieku emerytalnego, który w Polsce i tak już jest bardzo niski - mówił z kolei swojego czasu w "Money. To się liczy" Oskar Sobolewski, ówczesny ekspert Instytutu Emerytalnego.
- W skrajnych sytuacjach emerytura stażowa to jest świadczenie emerytalne dla kobiety w wieku 52-53 lat, dla mężczyzny w wieku 58 lat. Co oznacza, że taka kobieta będzie pobierała przez 30 lat świadczenie często w wysokości minimalnej emerytury. Powinniśmy zadać sobie pytanie, czy osoba w tym wieku powinna przechodzić na emeryturę - dodawał.
Według niego emeryturę stażową możemy faktycznie wprowadzić, a przynajmniej rozmawiać o takim projekcie, ale ten pomysł "Solidarności" powinien zostać zmodyfikowany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Przede wszystkim staż pracy na poziomie 45 lat to jest substytut, wyrównanie wieku emerytalnego dla tych, którzy wcześniej wchodzą na rynek pracy. Powinien być także równy staż pracy dla kobiet i mężczyzn, a minimum, jakie powinniśmy mieć zgromadzone w ZUS-ie, to nie minimum pozwalające na wypłatę minimalnej emerytury, tak, by było to świadczenie godne - tłumaczył.
Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl