Część pracowników Poczty Polskiej otrzymała w ostatnich dniach pismo z Pionu Operacji Logistycznych firmy. Dokument trafił do tych pocztowców, którzy w latach 2018-2020 mieli "podejrzanie często" ubiegać się o zwolnienia chorobowe.
Nadużywanie zwolnień pracowników ma skutkować "zaburzeniem toku bieżącej i terminowej pracy Poczty", ale także przerzucaniem obowiązków na pozostałych, obecnych w pracy pocztowców - wskazują przedstawiciele Pionu Logistycznego.
- Pracownicy Poczty czują się zastraszeni - kontruje z kolei stołeczny listonosz w rozmowie z money.pl. - Pismo trafiło do tych osób, które w ubiegłych latach z powodu różnych zdrowotnych dolegliwości były zmuszone zrobić sobie przerwę od pracy - tłumaczy.
Zdaniem naszego rozmówcy znaczna część adresatów "groźby" to pocztowcy na długoterminowych zwolnieniach, które podlegają kontroli ZUS-u (w przeciwieństwie do kilkudniowych absencji). - Duża część osób, tak jak ja, boryka się z cyklicznymi problemami, a od teraz dodatkowo musimy się obawiać posądzeń o symulowanie - puentuje listonosz.
Niebezpieczna "gra" Poczty Polskiej
W ocenie Andrzeja Radzisława, eksperta w dziedzinie ubezpieczeń, działania Poczty można interpretować dwojako.
- Czy się z tym zgadzamy, czy nie, kodeks pracy zawiera przypadki, kiedy pracodawca może z pracownikiem rozwiązać umowę z powodu jego choroby. Jako powód "rozstania" wskazuje się wówczas dezorganizację pracy - tłumaczy w rozmowie z nami.
Czytaj też: Poczta Polska ograniczy skalę zwolnień pracowników do maks. 2 tys. osób w 2021r.
Ekspert podkreśla jednak, że każde pojedyncze zwolnienie musi być wystawione przez organ medyczny, a sam pracownik nie może być stawiany w sytuacji, gdy w obawie przed zwolnieniem z pracy, naraża własne zdrowie.
- Możemy wpaść z jednej skrajności w drugą. Mówimy w końcu o listonoszach, którzy mają ciągły kontakt z klientami poczty, więc każda choroba zakaźna skutkować może zarażaniem wielu osób - tłumaczy.
Pytany o pismo Piotr Moniuszko ze Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej podkreśla natomiast, że według jego wiedzy znaczna część zwolnień lekarskich ma pokrycie w rzeczywistości, a rozsyłane informacje to nic innego, jak próba wywarcia presji na pracownikach.
- Działania Poczty są nieuzasadnione i wprowadzają element zastraszenia, co jest niedopuszczalne - dodaje.
Mikołaj Zając z firmy Conpeiro, tropiącej pracowników na "lewych zwolnieniach", tłumaczy natomiast, że podejście Poczty Polskiej nie ma prawa przynieść wymiernych efektów, ponieważ firma nie dysponuje odpowiednią bazą danych.
- Jestem zdania, że taktyka kierowania otwartego listu do pracowników może przynieść efekty odwrotne od zamierzonych. Tylko szczegółowy audyt firmy ma prawo wskazać, jak duża część pracowników nadużywa "dobroci" pracodawcy, wykorzystując czas spędzony na L4 w sposób niezgodny z kodeksem pracy - tłumaczy w rozmowie z money.pl.
Pracowników na L4 kontroluje jednak przede wszystkim ZUS. Dane o zwolnieniach ma bardzo dokładne. Prezes ZUS-u prof. Gertruda Uścińska podkreślała w programie "Money. To się liczy", że w ubiegłym roku liczba zwolnień lekarskich była wyjątkowo duża.
Czytaj też: Pracownicy IT uciekają z Poczty Polskiej
W przypadkach, gdy ZUS stwierdzi, że zwolnienie zostało faktycznie sfałszowane, odpowiedzialność poniesie zarówno lekarz, jak i pracownik.
Przypomnijmy, że już pod koniec zeszłego roku spółka ogłosiła rozpoczęcie programu dobrowolnych odejść, skierowany w pierwszej kolejności do pracowników administracji, którzy mają dodatkowe źródła utrzymania, albo nabyli już prawo do emerytury.
W ramach programu z Poczty Polskiej odeszło do tej pory 2510 pracowników. Koleje 2 tys. mają odejść do końca 2021 r.
Do momentu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy komentarza Poczty Polskiej.