Jesteśmy świadkami zjawiska tezauryzacji. Czym jest? W skrócie - gromadzeniem i przechowywaniem majątku, m.in. w postaci złota, pieniędzy kruszcowych, wierzytelności lub innych dóbr materialnych (nieruchomości, antyków, sztuki, biżuterii, itp.) poza instytucjami depozytowo-oszczędnościowymi.
Ostatnie miesiące pokazały, że gospodarka może załamać się w błyskawicznym tempie, nawet, gdy powodem jest mały niewidoczny wirus. Widzimy, że światowe giełdy notują gigantyczne spadki, mocne waluty tracą na wartości, inflacja rośnie, stopy procentowe maleją. Wcale więc nie dziwi sytuacja, że klienci wycofują swoje oszczędności z lokat i inwestują w opcje, które dziś wydają się najpewniejsze – złoto, sztukę i nieruchomości. Tylko w czerwcu tego roku z lokat ubyło 12,5 mld zł.
W ubiegłym roku – jak wynika z szacunków HRE Investments – każdy, kto posiadał mieszkanie na wynajem zarobił 16 proc. więcej niż w poprzednich latach. Oznacza to, że zysk właściciela wyniósł dziesięciokrotnie więcej niż z przeciętnej lokaty bankowej.
Jeszcze lepiej, bo aż 20 proc. więcej mógł zarobić ten, kto zainwestował w złoto. To znaczy ten, kto kupił je dużo wcześniej niż w momencie największego zainteresowania tym kruszcem.
Cena uncji w ciągu roku zwiększyła się z 4,8 tys. zł aż do 7,4 tys. zł. To największy wzrost w historii. Obecnie odnotowuje się spadek do 6,5 tys. zł za uncję. A to oznacza, że złoto zostało przeszacowane. W tym segmencie mówi się raczej o spadkach niż kolejnej zwyżce.
Nie lada sztuka znać się na sztuce
Co się zaś tyczy sztuki, to ta w ostatnim czasie przeżywa boom. Wystarczy przypomnieć, że w 2018 roku sprzedaż wyniosła 252 mln zł. Padł też rekord. Za rozetę Wojciecha Fangora zapłacono 4,7 mln zł (z opłatą aukcyjną). Największym zaś wydarzeniem była sprzedaż 5 obrazów tego artysty za kwotę 7 mln zł.
Dziś w czołówce najbardziej pożądanych twórców są m.in. Zbigniew Beksiński, Jacek Malczewski, Władysław Czachórski, Aleksander Gierymski, Tadeusz Styka, Leon Wyczółkowski. By nabyć ich obrazy należy jednak sięgnąć głęboko do kieszeni. Współczesne malarstwo też jest w cenie. Ubiegłorocznym hitem były dzieła Jacka Yerki. Jego "Herbatkę na zamku" sprzedano za 90 tys. zł, a "Między niebem i piekłem" wylicytowano za 72 tys. zł.
Jak twierdzą eksperci – by inwestować w sztukę, trzeba się na niej znać. Laikowi trudno będzie określić, który z młodych artystów rokuje i czy warto w niego zainwestować, który z uznanych malarzy przyniesie za kilka lat fortunę, jak na przykład obrazy Edwarda Dwurnika. 10 lat temu można je było nabyć za rozsądne pieniądze, dziś ich wartość zwiększyła się dziesięciokrotnie. Jakby na to nie patrzeć – sztuka, to inwestycja długoterminowa, nawet mega długoterminowa i nie ma 100-procentowej gwarancji zysku.
Więcej chętnych niż mieszkań
Najmniej ryzykowną inwestycją – jak wynika z wrześniowego badania instytutu Homo Homini na zlecenie Deutsche Banku PBC, jest zaangażowanie kapitału w zakup nieruchomości. Tak stwierdziło 40 proc. zapytanych Polaków.
- Relatywnie łatwiej jest inwestować w nieruchomości niż w sztukę czy instrumenty finansowe, ponieważ jest to bardziej intuicyjny rynek, nie wymaga tak specjalistycznej wiedzy i nie jest tak czasochłonny - wyjaśnia Adam Małaczek, prezes zarządu Moderna Holding w Gdańsku, która oferuje m.in. mieszkania na osiedlu Scala w Gdańsku. To właśnie ta inwestycja zrobiła duże zamieszanie na rynku nieruchomości w Polsce. Dzięki niej Gdańsk wskoczył na 2. miejsce pod względem średniej ceny za metr kwadratowy.
Ludzie masowo przenoszą pieniądze z lokat i szukają inwestycji, które ochronią ich kapitał przed spadkiem wartości, przy jak najmniejszym ryzyku. Można zatem powiedzieć, że inwestycje w nieruchomości przejęły funkcję lokat i wobec ogólnoświatowej polityki pieniężnej, wygląda na to, że taki stan rzeczy pozostanie z nami przez parę najbliższych lat.
Trzeba wziąć pod uwagę, że Polska jest krajem o bardzo silnym popycie na nieruchomości – w statystykach UE jesteśmy na szarym końcu pod względem liczby mieszkań. Według GUS to 385,9 mieszkań na tysiąc mieszkańców. Dekadę temu było to 349,6. Według byłej minister rozwoju Jadwigi Emilewicz – minimalną satysfakcjonującą liczbą byłoby 440. Oznacza to, że wciąż brakuje lokali.
Podaż nie nadąża za popytem, a rynek najmu stale się rozwija. Sami inwestorzy również przejawiają coraz bardziej profesjonalne podejście do zakupu nieruchomości.
- Banki krajowe, nie kwapią się do powrotnego podnoszenia stóp procentowych, ponieważ dzięki temu rządy dysponują tanim pieniądzem na swoje cele. W Stanach Zjednoczonych mówi się, że wchodzimy w dekadę taniego pieniądza. Poza tym po poprzednim kryzysie gospodarczym stopy procentowe zaczęto podnosić dopiero po upływie ok. 5 lat. Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem tezauryzacji na dużą skalę – wyjaśnia prezes Moderny.
Lockdown napędził hossę
Wielu ekspertów jeszcze niedawno przewidywało, że ceny nieruchomości spadną. Tymczasem popyt na mieszkania - mimo lockdownu, a właściwie dzięki niemu – okazał się spory.
Czy jednak mamy pewność, że za rok, dwa lub trzy rzeczywiście ceny nie będą maleć?
- Ciężko określić, kiedy nastąpi koniec tak silnego ruchu, tym bardziej, że na horyzoncie nie widać wielu czynników, które byłyby w stanie zatrzymać ten trend wzrostowy. Obecna sytuacja gospodarcza związana z koronawirusem zamiast powstrzymać hossę na rynku nieruchomości, tylko ją napędziła – wyjaśnia szef Moderny Adam Małaczek.
Podkreśla, że najodporniejsze są inwestycje premium. Lockdown pokazał, że inwestorzy wstrzymali się na chwilę, obserwowali co się będzie działo na rynku. Nie miało to jednak bezpośredniego przełożenia na spadek cen. Chwilowo zmniejszył się wolumen sprzedaży, jednak ceny pozostały na swoim poziomie. Gdy inwestorzy oswoili się z sytuacją, zaczęli reagować na znacząco obniżone stopy procentowe - zaczęło się zjawisko tezauryzacji - zabezpieczanie i przechowywanie majątku w bezpiecznej formie m.in. jako nieruchomości.
Moderna Holding odpowiadając na potrzeby tworzy coraz bardziej wyszukane inwestycje premium w największych ośrodkach miejskich. Buduje inwestycje w Warszawie i Trójmieście - które bardzo intensywnie rozwijają się technologicznie. Te ośrodki biznesowe przyciągają międzynarodowe firmy i ściągają pracowników z całego świata.
W jaki rodzaj nieruchomości inwestować?
Jak radzi prezes Moderny, wszystko zależy od tego jaki jest cel naszych inwestycji i jaki mamy na nie pomysł. Ludzie dążą do gromadzenia oszczędności z różnych pobudek, chcą sobie zabezpieczyć emeryturę, na tzw. "czarną godzinę", chcą żyć komfortowo, realizować kosztowne pasje czy zapewnić wysoki standard życia swoim dzieciom i wnukom.
- We wszystkich tych przypadkach patrzymy na inwestycje długoterminowo, najlepiej wtedy wybierać nieruchomości zlokalizowane w centrum miasta lub w unikatowych miejscach, takich jak granica z Parkiem Oliwskim. Doskonała lokalizacja w dużych biznesowych ośrodkach miejskich jak Warszawa czy Trójmiasto gwarantują wzrost wartości nieruchomości w czasie. Ostatni kryzys potwierdził, że najbardziej odporne na wahania rynku są nieruchomości premium, w centrum miasta, w ponadczasowych inwestycjach, które pięknie się starzeją. Szczególnie te w Gdańsku, gdzie dynamika cen nieruchomości jest największa w Polsce - wylicza prezes Adam Małaczek.
Według niego najlepiej kupować inwestycje na rynku pierwotnym, najlepiej w czasie budowy. Średnio o 15 proc. rośnie wartość inwestycji od momentu rozpoczęcia budowy do oddania jej do użytku. I mówimy tu tylko o wzroście wartości inwestycji w czasie. Dodatkowo możemy zarabiać na najmie nieruchomości, wtedy warto rozważyć zakup apartamentu wykończonego pod klucz.
Scala z klimatem i historyczną duszą
Jak już wspominaliśmy, po wprowadzeniu nowoczesnej inwestycji w sercu Gdańska, miasto wskoczyło na 2. miejsce pod względem średniej ceny za metr kwadratowy.
Scala powstała niemalże w samym centrum miasta, zaledwie kilkaset metrów od Neptuna. Sąsiaduje z zabytkowym budynkiem dawnych koszar wojskowych. Nazwa też jest nieprzypadkowa, bo wzięła się od istniejącego tam niegdyś Teatru Scala. Niezwykle ciekawie usytuowane osiedle składa się z 7 budynków idealnie wpisujących się w historyczną przestrzeń miasta.
- Ta inwestycja to też duże wyzwanie dla nas, ponieważ jest to pierwsza inwestycja Moderny w takiej skali. Budujemy w sercu Gdańska - miasta, które tętni życiem, dynamicznie się rozwija, w zgodzie z rytmem miejscowej historii. Miasta, w którym możemy wybierać z szerokiej palety kulturalnej i kulinarnej, codziennie doświadczać czegoś nowego – wyjaśnia prezes.
Podkreśla, że nowe inwestycje przesuwają ruch turystów coraz bliżej Długich Ogrodów, sprawiając, że Scala staje się ciekawą okazją inwestycyjną. Odrestaurowane Czerwone Koszary- wartość historyczna miejsca i rewitalizacja tych obszarów sprawią - że ci, którzy zainwestują teraz, będą korzystać na wzroście wartości tej nieruchomości w przyszłości. Zadziała tu podobny mechanizm jak w londyńskim Soho czy HafenCity.
- Mam głębokie przekonanie, że osiedle Scala będzie wyjątkowym miejscem wyznaczającym nowe standardy na mapie historycznego Śródmieścia Gdańska. Miejscem z duszą, które będzie przyciągać ludzi biznesu, nowych mieszkańców i turystów. Projektując to osiedle zadbaliśmy o to, by architektura z zielenią tworzyły spójną kompozycję, w której mieszkańcy będą się dobrze czuli – wyjaśnia prezes Adam Małaczek.
Zapewnia, że Moderna Holding stworzyła miejsce, w którym chce się mieszkać i do którego chce się wracać. Poszła nawet o krok dalej i zaprojektowała apartamenty w 3 stylach, dostępne w Modelu M. Tak aby zaraz po oddaniu inwestycji do użytku, można było odebrać apartament wykończony pod klucz.
I na koniec wisienka na torcie – nawiązując do historii Długich Ogrodów, Moderna zaprojektowała ogródki w mieszkaniach parterowych, co w tak bliskiej odległości od Starego Miasta rzadko się zdarza.
Materiał powstał przy współpracy z firmą Moderna