Bitcoin stał się właśnie największą bańką spekulacyjną w historii świata. A przynajmniej tak twierdzą amerykańscy analitycy. W ciągu trzech lat wirtualna waluta powiększyła swoją wartość rekordowe 64 razy. W ten sposób najpopularniejsza z kryptowalut w tyle zostawiła tulipomanię, która prawie czterysta lat temu wstrząsnęła gospodarką Holandii.
1 bitcoin w piątek wart jest 17 tys. dolarów, czyli w przeliczeniu 60 tys. zł. Rok temu było to prawie 20 razy mniej. Jeszcze trzy lata temu cena jednej monety nie przebijała progu tysiąca złotych. Ale to już przeszłość.
Ekonomista i noblista Joseph Stiglitz kilkukrotnie już sugerował, że kryptowaluty powinny być zakazane. Dlaczego? Bo nie dają społeczeństwu żadnych korzyści.
Co ciekawe, negatywnie o wirtualnych walutach wypowiada się też Jordan Belfort, który zasłynął jako "Wilk z Wall Street". Jego zdaniem bitcoin to "wielka ściema" która "wybuchnie wielu osobom prosto w twarz”.
Tymczasem entuzjastów inwestowania w kryptowaluty wcale nie brakuje. Mało tego - są przekonani, że przyszłość waluty rysuje się w jasnych barwach. Często i jedna, i druga strona potwierdza, że w tej chwili na rynku zapanowało prawdziwe szaleństwo na bitcoina. I bańka na rynku faktycznie jest. Nie musi to jednak oznaczać, że zaraz pęknie.
Analitycy z firmy Convoy Investments sprawdzili, jak szybko rośnie bańka bitcoina. Wnioski? To największa spekulacja na świecie. Howard Wang i Robert Wu nie mają co do tego żadnych wątpliwości.
Przykład? Daleko w tyle bitcoin zostawia bańkę na rynku nieruchomości w Japonii z lat 1980-2003, technologiczną bańkę z przełomu tysiąclecia i wielki kryzys w USA z lat 1920-1931.
W ciągu ostatniego miesiąca bitcoin przebił też szaleństwo na tulipany sprzed prawie 400 lat. To tzw. tulipomania. Do dziś uważana była za największą spekulację w historii finansów. Tu ceny wzrosły "jedynie 50 razy".
O tyle w ciągu roku urosła wartość bitcoina
W XVII-wiecznej Holandii przez lata ogromny wzrost cen zanotowały cebulki tulipanów. Kwiaty szybko stały się symbolem luksusu i bogactwa. Efekt? Zapanowało szaleństwo na te kwiaty. Przez pewien czas za jedną cebulkę rzadkiej odmiany tulipanów można było dostać nawet tysiąc guldenów. A warto dodać, że średni roczny dochód w Niderlandach wynosił 150 guldentów. Jedna cebulka = osiem lat pracy.
Cena kwiatów rosła z roku na rok, więc sporo handlowców upatrzyło w tym okazję do zarobku. Na rynku szybko pojawili się spekulanci. Tulipany kupowali za nieruchomości, ziemię, bydło, beczki z winem. Często też za kredyty. Handlem zainteresowali się wszyscy - od rolników po pokojówki. Najwyższą cenę osiągnął tulipan Semper Augustus, który wart był... 6 tys. guldenów. Wszystko rosło aż do 1637 roku, gdy rynek po prostu się załamał.
Ceny osiągnęły tak wysoki poziom, że na cebulki nie było już chętnych. W najgorszej sytuacji byli jednak ci, którzy na zakup tulipanów zaciągnęli kredyty. 3 lutego na giełdzie w Amsterdamie stało się jasne, że to koniec. Krach.
Bitcoin zostawia też w tyle inną bańkę spekulacyjną - a konkretnie bańkę Mórz Południowych z XVIII wieku. W tym wypadku nienaturalnie urosły ceny angielskiej spółki akcyjnej Kompanii Mórz Południowych. Spółka powstała w przeddzień zbliżającej się ku końcowi wojnie o sukcesję Hiszpańską. Brytyjczycy byli pewni, że już niedługo będą prowadzić zyskowny handel z koloniami hiszpańskimi. Chętnych na zarabianie było wielu. Tym bardziej, że akcjonariusze mieli gwarancję 6 proc. zarobku. Aktywa urosły 10-krotnie.
I natychmiast spadły, gdy tylko pierwsza wyprawa okazała się umiarkowanym sukcesem. Na dodatek na import niewolników do kolonii hiszpańskich został nałożony duży podatek. Kompania mogła w ciągu roku wysyłać zaledwie jeden statek. Co ciekawe, spółka postawiła na mocną reklamę. Akcje rozdawała osobom znanym za darmo, choć twierdziła, że kupują je sami. Po krachu akcje z poziomu 1000 funtów spadły do 100. A to spowodowało falę bankructw.
Bardzo podobny los spotkał Kompanię Missisipi, czyli firmy powstałej we Francji. Ona również liczyła na górę pieniędzy po wojnie o hiszpańską sukcesję. Zyski z handlu przez Ocean miały być na tyle giganteyczne, że powinny były wystarczyć dla każdego. W pewnym momencie akcje warte w 1719 roku 500 liwrów były kupowane za 10 tys. liwrów. Rok później kurs akcji spadł o 97 proc.
Na temat bitcoina money.pl rozmawiał z Markiem Chrzanowskim, szefem Komisji Nadzoru Finansowego, podczas imprezy Impact Fintech'17 w Katowicach. Przewodniczący Komisji odradza każdemu kupowanie kryptowalut. Sam też nie ma zamiaru inwestować w takie aktywa.
Podobne zdanie ma Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego. - W moim przekonaniu to, co się dzieje w tej chwili z kryptowalutami, to bańka i czysta spekulacja - mówi w rozmowie z money.pl Bruton Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego. - Banki mogłyby znaleźć setki sposobów, by zarabiać na bitcoinie. Nie robią tego, bo to jest po prostu niebezpieczne - zaznacza. I odradza szukania szybkich pieniędzy na kryptowalutach.