Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale jeszcze 20 lat temu przelew z banku do banku szedł kilka dni. Jeszcze trudniej pojąć, że taki czas przesyłu pieniędzy jest standardem w większości krajów europejskich i na świecie. W Unii Europejskiej obowiązuje co prawda zasada, że przelew powinien zostać zaksięgowany w terminie D+1, czyli najpóźniej dzień po nadaniu, ale bywa z tym bardzo różnie. W Polsce pieniądze z banku do banku można przesłać w najgorszym razie w kilkanaście minut, a najczęściej czas liczony jest w minutach. W Europie błyskawiczne przelewy mogą zlecać tylko Brytyjczycy, tu fast payments działał najwcześniej, bo od 2008 r., Szwajcarzy, Szwedzi i Duńczycy. Na świecie natychmiastowe przelewy obsługują banki w RPA, Chile, Chinach, Indiach, Korei Południowej, na Tajwanie i w Singapurze.
Wzorcowy fintech
O ile za granicą systemy do błyskawicznych przelewów budowane były albo przez bank centralny, albo przez banki, to w Polsce infrastuktura powstała poza, czy raczej obok rynku bankowego. W 2012 r. sopocka firma Blue Media uruchomiła usługę BlueCash, czyli bezpieczny i szybki sposób transferu pieniędzy. Na początku skorzystały z niej cztery banki, dzisiaj jest już rynkowym standardem.
BlueCash jest wzorcowym przykładem rozwiązania fintechowego - choć w czasach gdy powstał samo słowo fintech nie było znane. Pomysł powstał w głowach kilku osób spoza sektora bankowego, które zauważyły, że na rynku jest luka, czy potrzeba klienta i że, sięgając po technologię, można ją zaspokoić. Wspólnie z bankami. W modnej dyskusji o tym, czy fintechy zagrażają tradycyjnym instytucjom finansowym, czy nie, BlueCash jest doskonałym przykładem, że fintech może dostarczać rozwiązań komplementarnych, a nie konkurencyjnych wobec banków. Sektor bankowy, zamiast budować całą infrastrukturę, prowadzić wielostronne rozmowy, spisywać porozumienia, skorzystał z gotowego rozwiązania.
Prehistoryczne fintechy
Nie byłoby sukcesu błyskawicznych przelewów, gdyby nie otwartość banków na współpracę z zewnętrznym dostawcą. Nie udałoby się też zbudować skali bez przychylności nadzoru finansowego i banku centralnego. Patrząc z perspektywy czasu zakrawa na cud, że pomysł z natychmiastowym przelewami nie został zduszony w zarodku.
Mówimy przecież o czasach, gdy zwykły wpłatomat uchodził za urządzenie wysoce stechnologizowane i podejrzane.
Przelewy błyskawiczne miałyby do pokonania trudniejszą drogę na rynek, gdyby gruntu nie przygotowały im płatności typu pay-by-link - polski fenomen i potwierdzenie prawdziwości powodzenia, że potrzeba jest marką wynalazku. Na całym świecie standardowym sposobem płacenia za zakupy i usługi w internecie jest karta kredytowa. W wielu krajach pojęcie „karta debetowa” w ogóle nie istnieje. W Polsce jest inaczej. Dzisiaj w portfelach Polaków jest blisko 40 mln kart płatniczych w tym 6 mln kredytowych. Ale jeszcze 20 lat temu kart na rynku było ledwie kilka milionów. Rozwój rynku hamowały dość wysokie koszty akceptacji transakcji bezgotówkowych, szczególnie dotkliwe dla sklepów internetowych działających na niskich marżach. Do tego stopnia były one dolegliwe, że część sprzedawców zaczęła przerzucać koszty na kupujących.
Doszło do paradoksalnej sytuacji: klienci, przynajmniej część, nie chciała płacić gotówką, banki były zainteresowany finansowaniem handlu, a rynek e-commerce gotów był zaakceptować tani sposób płatności. I wtedy pojawiły się firmy obsługujące transakcje w internecie, które zaproponowały rozwiązanie alternatywne do karty kredytowej: pay-by-link. Płatność realizowana jest bezpośrednio z rachunku klienta, co ma tę zaletę w stosunku do karty kredytowej, że kupujący nie uruchamia kredytu i nie zadłuża się. Podczas transakcji kupujący jest przekierowywany ze strony sklepu na stronę swojego banku, gdzie w sposób bezpieczny loguje się i zatwierdza płatność.
Dzisiaj płatność pay-by-link wydaje się czymś oczywistym, ale jest bardzo innowacyjnym, fintechowym rozwiązaniem, wymyślonym w czasach, kiedy o fintechach nikomu się nawet nie śniło. Operatorzy płatności internetowych przed laty startowali jak każdy klasyczny start-up: z pomysłem i bez kapitału. Obecnie to znane korporacje, jak Blue Media, PayU, czy eCard.