Na rynku ropy widzimy w ostatnich dniach bardzo dużą zmienność i z pewnym zaskoczeniem można przyjąć dynamikę wzrostów, które z punktu widzenia równowagi na rynku wydają się być ciągle przedwczesne. Ubiegły tydzień przyniósł kilka istotnych informacji. Główni dostawcy ciągle decydują się obniżać ceny, aby zachować swój udział w rynku. Nadpodaż na rynku będzie widoczna jeszcze przez kilka miesięcy, a jak do tej pory nie widać wyraźnego wzrostu popytu w krajach rozwiniętych. Największe rynki wschodzące jak Chiny, Indie czy Brazylia nie zwiększają poziomu konsumpcji w wystarczającym stopniu, aby zrównoważyć ciągle rekordową podaż.
Inwestorzy wyczekiwali w piątek na dane o zamkniętych wieżach wiertniczych w USA, gdzie kolejny tydzień z rzędu przyniósł ich spadek, tym razem o 98. Okazało się to jednak liczbą zdecydowanie mniejszą od rynkowych szacunków, co chwilowo zatrzymało wzrosty na WTI. Należy jednak pamiętać, że jak na razie zamykane są najmniej opłacalne i przestarzałe instalacje. Z tego też powodu poziom produkcji przestanie rosnąć w tak szybkim jak dotychczas tempie, jednak jest zdecydowanie zbyt wcześnie by mówić o jego załamaniu. Dużo ważniejszym czynnikiem ryzyka wydaje się chociażby rozwój sytuacji w Brazylii, gdzie protestują pracownicy sektora wydobywczego, a także narastająca niepewność wokół sytuacji w Libii. Problem w każdej chwili może stać się także podaż ze strony Iraku, który jest areną wojny i instalacje wydobywcze działają jak do tej pory, gdyż pozwalają pozyskiwać środki obu stronom konfliktu. Wydaje się, że jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie by mówić o trwałości obecnego odbicia, które o dołków pozwolił już
na blisko 25% zysk. W najbliższych dniach uwagę należy zwrócić na okolice 54 dolarów na ropie WTI. Ze względu na dzisiejsze święto w USA wybicie miałoby mniejsze znaczenie, jednak jeżeli się powiedzie to realne stanie się dotarcie nawet do 58 dolarów za baryłkę, obecny ruch ciągle interpretujemy jednak jako przejściową korektę.