Ropa Brent spadła poniżej 68 dolarów za baryłkę, a WTI jest handlowana nieco powyżej 64 dolarów. Piątkowe zamknięcie na ropie WTI było najniższym od 2009 roku. Przecena ropy nie została zatrzymana przez piątkowe solidne dane z rynku pracy z USA ani przez dane dotyczące importu ropy do Chin. Import ten w listopadzie wzrósł o blisko 8% r/r. Mogłoby się zdawać, że garść pozytywnych danych ze strony dwóch wiodących konsumentów ropy poprawi nieco perspektywę popytu na ropę. Jednak popyt ten nie jest w stanie w krótkim okresie rozwinąć się do tego poziomu aby wchłonąć ogromną nadpodaż, która wystąpi w QI i QII przyszłego roku. Biorąc pod uwagę, że OPEC nie zamierza podejmować żadnych prób zmniejszenia nadmiernej podaży, będzie to wpływać na sytuację dostawców innych niż kraje OPEC. Doprowadzi to oczywiście do zwiększonej konkurencji o udział w rynku pomiędzy koncernami naftowymi z USA a OPEC. Potwierdzeniem tej teorii jest wzrost liczby platform wiertnicznych (do łupków) w USA ubiegłym tygodniu do najwyższego
poziomu od połowy listopada, a jedynie 2% poniżej rekordowego poziomu, który był osiągnięty w październiku.
Utrzymywanie się cen ropy WTI, w okolicach minimów i brak zdecydowanego odbicia będzie najprawdopodobniej tworzył dalszą presję na spadki. Spadki te jednak ze względu na obecnie bardzo duży stopień wyprzedania, nie powinny mieć już zbyt dalekiego zasięgu. Ich potencjał powinien zostać wyczerpany w okolicach poziomu 62.53 oraz 60.90. Dotarcie kursu w okolice wspomnianych poziomów mogłoby wpłynąć na wystąpienie wzrostowej korekty. Za jej wystąpieniem będzie przemawiać wyprzedanie widoczne na wskaźniku RSI zarówno na interwale dziennym jak i tygodniowym.