Co więcej wiele wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach również pozostanie on pod presją na osłabienie - główne powody to zaplanowane na 7 maja wybory parlamentarne oraz rosnące prawdopodobieństwo deflacji. Obecne sondaże dają niewielką przewagę partii pracy jednak, z dużym prawdopodobieństwem nie uda się jej uzyskać samodzielnej większości i konieczne będzie zawiązanie koalicji. W tym przypadku natomiast bardziej prawdopodobne jest połączenie sił Partii Konserwatywnej z Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, której głównym celem jest wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Taka koalicja otworzyłaby drogę do referendum w tej sprawie - Konserwatyści z Davidem Cameronem na czele również chcą jego przeprowadzenia i to nawet szybciej niż wcześniej planowano (w 2017 roku). Jest to o tyle niebezpieczne, ze Wielka Brytania boryka się z 6- procentowym deficytem na rachunku obrotów bieżących, czyli jednym z największych wśród krajów rozwiniętych. Natomiast wyjście ze strefy euro
spowodowałoby znaczna utratę źródeł jego finansowania, co oczywiście byłoby bardzo niekorzystne dla budżetu Państwa. Tym samym w najbliższym czasie inwestorzy prawdopodobnie wstrzymywać będą się z odważniejszymi inwestycjami w brytyjskiej walucie.
Co więcej brytyjska gospodarka stoi na skraju deflacji. W lutym bowiem dynamika cen uplasowała się na poziomie 0.0% r/r (0.3% m/m), czyli na najniższym w historii. Ponadto na najniższym poziomie od 2009 roku pozostaje inflacja bazowa (1.2%), tym samym niskie poziomy ogólnej inflacji to nie tylko efekt taniej ropy. Ujemny odczyt za marzec prawdopodobnie wywoła spekulacje, że Bank Anglii odsunie w czasie moment podwyżki stóp, co z kolei powinno ciążyć na notowaniach funta. Brytyjska waluta powinna osłabiać się przede wszystkim wobec dolara, który ponowny impuls do umocnienia może dostać już w ten piątek, w postaci dobrego raportu z rynku pracy. Najbliższe wsparcie na GBPUSD to 1.48. Opór to natomiast j 1.4985.