Premier Theresa May wraca dziś do parlamentu, gdzie ma zaprezentować nowy plan (lub plan B) warunków rozstania z UE. W weekend wyszło na jaw, że międzypartyjne poszukiwanie konsensusu nie przyniosło rezultatów. Udobruchanie Partii Pracy dążeniem do utrzymania unii celnej nie było warte większego rozsierdzenia twardych brexitowców z Partii Konserwatywnej. May wybrała drogę odzyskania poparcia mini-koalicjantów z północnoirlandzkiej partii DUP oraz toryskich probrexitowców z ERG, a chce to osiągnąć poprzez utrzymanie dotychczasowego projektu porozumienia, ale przy renegocjacji z Brukselą szczegółów backstopu, czyli planu awaryjnego dotyczącego granicy między Irlandią a Irlandią Północną.
Wydaje się, że przez tydzień nic się nie ruszyło w sprawie wypracowania uporządkowanego brexitu. May decyduje się na niebezpieczną grę wywierania presji na UE. Niebezpieczną, gdyż stanowisko Brukseli jest jasne – żadnych zmian w negocjowanym 18 miesięcy dokumencie. Być może jednak May liczy na zmiękczenie prominentnych liderów - kanclerz Niemiec Angela Merkel stwierdziła w sobotę, że zamierza pracować „do ostatniego dnia” nad uporządkowanym brexitem, który jest dla UE historycznym testem zdolności radzenia sobie z kryzysami.
Co to wszystko oznacza dla funta? W krótkim terminie na pewno więcej pytań niż odpowiedzi. Obrady parlamentu brytyjskiego to oczywista szansa na więcej politycznych komentarzy i zwrotów akcji, czy to za sprawą debaty w Izbie Gmin, przecieków, czy zgłaszanych poprawek. Ogólnie jednak na powierzchnie przebija się dążenie każdej ze stron (rząd, opozycja, UE) od uniknięcia nieuzgodnionego rozwodu z Unią.
Albo dojdzie do porozumienia, albo będzie potrzeba na niego więcej czasu, albo staniemy przed scenariuszem powtórzonego referendum. Prawdopodobieństwo chaotycznego brexitu jest coraz mniejsze. Jest możliwe, że na dniach taka groźba zostanie formalnie zablokowana, gdyż w parlamencie jest już przygotowywana poprawka, według której przy braku szans na porozumienie rząd będzie zmuszony prosić UE o odroczenie terminu brexitu. W rezultacie fundamentalna wartość GBP powinna być większa.
Na ten moment istnieją jednak dwa zastrzeżenia. Zeszłotygodniowy rajd funta opierał się o bardziej optymistyczne oczekiwania dotyczące międzypartyjnego szukania konsensusu, więc fiasko będzie podsycać chęć realizacji zysków. Po drugie, do wymazywania niedowartościowania inwestorzy podchodzą z większą rezerwą, kiedy w grę wchodzą nieobliczalne ryzyka polityczne. Może panować szeroki konsensus w opiniach, że 2019 r. będzie lepszy dla funta, ale jednocześnie to wcale nie oznacza, że każdy z optymistów jest gotowy już teraz stawiać na to swoje pieniądze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl