Takiego załamania na bitcoinie jeszcze nie było. We wtorek jego wartość spadła o ponad 20 proc., a w środę w południe tracił kolejne prawie 10 proc. Tym samym jego notowania spadły w okolice okrągłych 10 tys. dolarów za "bit-monetę". To oznacza, że od początku roku z rynku kryptowalut wyparowało grubo ponad 250 mld dolarów.
Jako powód obencych spadków wskazuje się wypowiedzi przedstawicieli rządu Korei Południowej, którzy mają zamiar "ograniczyć nieracjonalne szaleństwo inwestycji kryptowalutowych". W podobnym tonie wypowiadają się chińskie władze, które od ubiegłego roku również działają w kierunku ograniczania rynku.
Fala wyprzedaży bitcoinów rozpoczęła się niemal dokłanie miesiąc temu. W dniu 18 grudnia jego notowania osiągnęły dotychczas najwyższy poziom w historii - 19 455 dolarów. Od tamtego czasu kurs idzie systematycznie w dół. Kto kupował kryptowalutę na szczycie, w tej chwili liczy straty rzędu 50 proc. zainwestowanych pieniędzy.
Co ciekawe, szczyt notowań bitcoina przypadł dokładnie na dzień, w którym zadebiutował na największej giełdzie towarowej świata. Jak zauważają niektórzy rynkowi obserwatorzy, to sprawiło, że inwestorzy mają możliwość zarabiania również na spadkach notowań bitcoina. Takie spekulacyjne działania mogą więc również stać za obserwowaną właśnie ogromną przeceną.
Po raz ostatni po 10 tys. dolarów bitcoin był pierwszego dnia grudnia ubiegłego roku. Wciąż więc wszyscy ci, którzy kupowali kryptowalutę wcześniej są do przodu na inwestycji. Przypomnijmy, że jeszcze na początku 2017 roku bitcoin był warty niecały 1 tys. dolarów.
Co więcej, przed 2013 rokiem, gdy bitcoin był traktowany jak eksperyment, za 100 dolarów można było kupić co najmniej kilka jego sztuk.