Paliwo na polskich stacjach benzynowych jest wyjątkowo tanie. I chociaż cena ropy osiągnęła najwyższy poziom w tym roku, wiele wskazuje na to, że tankowanie przez najbliższe tygodnie będzie jeszcze tańsze.
Analitycy BM Reflex prognozują, że jeszcze w drugiej połowie września kierowcy mogą tankować w cenie poniżej 6 zł za litr.
W ciągu tygodnia benzyna Pb95 potaniała średnio o 27 groszy, benzyna Pb98 o 16 groszy, a olej napędowy o 19 groszy. A średnie ceny paliw to w przypadku benzyny bezołowiowej 95 - 6,32 zł, benzyny bezołowiowej 98 - 7,00 zł, a oleju napędowego - 6,23 zł za litr.
Ropa naftowa drożeje, paliwo w Polsce w dół
To, co dzieje się na stacjach, nie pokrywa się z sytuacją rynkową. Ropa naftowa drożeje bowiem na potęgę. Zarówno Brent, jak i WTI, osiągnęła w końcówce ubiegłego tygodnia najwyższe poziomy w tym roku - ok. 91-94 dol. za baryłkę. Nowy tydzień zaczyna się od przebicia i tych poziomów - ropa może kosztować zaraz 95 dol.
Analitycy Bank of America, których cytuje amerykańska stacja CNBC, uważają, że jeszcze przed początkiem przyszłego roku notowania kluczowego surowca mogą osiągnąć 100 dol. za baryłkę. To będzie możliwe, jeśli "kraje OPEC+ utrzymają cięcia" - stwierdzają eksperci. Chodzi przede wszystkim o Arabię Saudyjską i Rosję.
Ewenement na stacjach? "Obniżka nie jest zbyt rynkowa"
Skąd rozbieżność pomiędzy tym, co dzieje się na światowych rynkach, a tym, co kierowcy widzą na polskich stacjach? Dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw w firmie e-Petrol, przyznaje, że istnieją warunki, by podnosić ceny. Krajowi producenci - tacy jak Orlen - je jednak obniżają.
Z mojej oceny wynika, że taka obniżka nie jest zbyt rynkowa. Tylko że ja nie znam wszystkich elementów układanki. I mam wrażenie, że poza krajowymi producentami, nie zna ich nikt - mówi Bogucki.
- Chodzi o to, że my widzimy to, co dzieje się dzisiaj. A obniżka dotyczy ropy zakupionej jakiś czas temu - przerobionej na paliwa i sprzedawanej teraz. Do kiedy to może potrwać? Nie wiem, bo nie wiem, jak długo krajowi producenci - Orlen i Aramco - chcą utrzymywać swoją politykę cenową - mówi nasz rozmówca. Dodaje jednak, że prędzej czy później ceny prawdopodobnie wzrosną.
- W którymś momencie sytuacja będzie musiała się zmienić. Ceny będą musiały wcześniej czy później spiąć się z tym, co dzieje się na rynkach światowych. Tyle że nikt nie wie, co się na tych rynkach wydarzy. Dlatego nie wiemy, w którym momencie nastąpi odreagowanie. Nie znamy jednak jego skali, bo to będzie zależeć od koniunktury na rynku naftowym - tłumaczy Jakub Bogucki.
Import paliw wstrzymany. Orlen mógłby podnieść ceny?
Bogucki zwraca uwagę, że znacznie większy problem mają importerzy. - Duża część paliw musi być importowana, żebyśmy mieli pełne zaspokojenie potrzeb konsumentów. W obecnych warunkach ceny paliw z importu są, co jest zrozumiałe, niekonkurencyjne. A bez importu trudno polskiemu rynkowi sobie poradzić, bo to, z grubsza licząc, jedna trzecia potrzeb krajowych - tłumaczy.
Dawid Czopek, zarządzający funduszem inwestycyjnym Polaris FIZ, rzuca na problem nieco inne światło. - Nie możemy patrzeć tylko na ceny ropy naftowej, ale także na ceny gotowych paliw. Od pewnego czasu, mniej więcej od wybuchu wojny na Ukrainie, jest bardzo duża różnica między ceną ropą naftową a ceną gotowych paliw. To marża rafineryjna, która na dieslu wynosi ok. 40 dol., przy cenie ropy na poziomie 90 dol. To bardzo dużo - zaznacza nasz rozmówca.
- Mało tego, ta cena - ropa naftowa plus marża rafineryjna - obowiązuje gdzieś tam w portach ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia - przyp. red.), w Holandii, Belgii. W Polsce tylko 2/3 produkcji diesla pochodzi z naszego kraju. 1/3 należy zaimportować. Żeby to się opłacało, do tej ceny, którą uzyskujemy w porcie ARA, należy dołożyć jeszcze ok. 50 groszy na litrze. By opłacało się to przywieźć, zmagazynować itp. - wyjaśnia.
W normalnych warunkach ta marża rafineryjna Orlenu - tak wynika z danych historycznych Orlenu - to około 80 groszy. Proszę sobie sobie wyobrazić, że ta marża nie wynosi nawet 50 groszy, co można uznać za minimum. Wynosi -40 groszy. Czyli dzisiaj cena hurtowa, którą widzimy w cenniku Orlenu, to cena z portu ARA pomniejszona o 40 groszy. Nikt zatem tej ropy nie zaimportuje, bo musiałby dołożyć ok. 80 groszy - wylicza Czopek.
Jak mówi, to sprawia, że importerzy mają problem. - Oni muszą sobie jakoś radzić, bo Orlen żyje głównie z marży rafineryjnej, która jest bardzo wysoka. W sytuacji, która jest dzisiaj, ani Orlenowi, ani nikomu innemu import się nie opłaca. Orlen sprzedaje więc minimalne ilości, które sprzedać musi, starając się przy tym utrzymać na stacjach jak najniższe ceny - podkreśla nasz rozmówca.
Ile powinno kosztować paliwo na stacjach benzynowych? Czopek szacuje, że cena diesla powinna sięgać ok. 7,50 zł.
Kolejny cud na stacjach?
- Jak długo to potrwa? Dlaczego Orlen obniża ceny, chociaż brakuje ropy z importu i można by uznać, że są warunki, by ceny odnosić? Warto te pytania zadawać. Pewne jest, że paliwa na rynku brakuje, bo ci, którzy sprowadzali tę 1/3 brakującego diesla, tego nie robią. Teraz im się to nie opłaca - mówi Dawid Czopek.
Jego zdaniem ceny na stacjach benzynowych w kontekście doniesień rynkowych faktycznie mogą wielu dziwić.
Dziś na stacji benzynowej cena, którą płacę ja czy pan - mówimy o dieslu - jest niższa, niż gdybyśmy sami kupili olej w portach ARA i sprowadzili go do Polski. Wielu może pytać, czy działają tu prawa popytu i podaży. Wiemy tylko jedno: Orlen w opisanych tu warunkach ceny hurtowe obniża - podsumowuje.
Orlen ma oczywiście dowolność w kształtowaniu cen - może je obniżać lub podnosić w dowolnym momencie. Koncern już zresztą do zarzutów o dziwną politykę cenową się odniósł. Było to latem, gdy analitycy zauważyli, że ceny na Węgrzech czy w Czechach rosną, a u nas spadają. Niektórzy sugerowali, że nie można wykluczyć kolejnego "cudu na Orlenie" jesienią, w związku z nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi.
"Orlen dba o to, aby oferta na stacjach koncernu była możliwie najatrakcyjniejsza, również pod względem cenowym" - napisał koncern, pytany o wątpliwości, jakie pojawiły się wokół tego tematu pod koniec sierpnia.
Kolejne tygodnie mijają, a polityka cenowa państwowego giganta wciąż niektórych zastanawia.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl