Minister Magdalena Rzeczkowska przyznała, że polska gospodarka i finanse publiczne "dość mocno odczuwają skutki inflacji i kryzysu energetycznego". – W przyszłym roku spodziewamy się wzrostu produktu krajowego brutto o 1,7 proc., może nieco mniej. Zakładamy też inflację na poziomie 9,8 proc. w 2023 r. Mamy nadzieję, że obędzie się bez kolejnych wstrząsów dla gospodarki – wyliczała.
KPO podreperowałoby sytuację finansów publicznych
Dalej przekazała, że walka rządu z kryzysem energetycznym, w tym pomoc finansowa dla gospodarstw domowych i instytucji takich jak szkoły i szpitale, kosztuje budżet nieco ponad 40 mld zł (równowartość 8,6 mld euro).
– Na przyszły rok planujemy deficyt budżetowy na poziomie 4,6 proc. I czekamy, aby zobaczyć, co UE zrobi w sprawie cen gazu – wyjaśniła szefowa MF. Przypomniała też, że "z powodu sporu o praworządność, reformę sądownictwa i wolność mediów, KE blokuje nadal 24 mld euro dotacji i 12 mld euro tanich pożyczek z funduszu odbudowy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W budżecie na 2023 r. uwzględniliśmy już pieniądze z UE, ponieważ powinniśmy je otrzymać. Podejmujemy wszystkie konieczne kroki, aby osiągnąć porozumienie z KE. Jesteśmy już bliscy tego – zapewniła Magdalena Rzeczkowska.
Polska nie czeka na decyzję Brukseli
Członki rządu stwierdziła, że polskie władze są na dobrej drodze do rozwiązania problemu z Brukselą. Zarazem podkreśliła, że nie czekają, aż Unia odblokuje KPO.
Nie czekamy na pieniądze. Obecnie realizujemy projekty, które uznaliśmy za najpilniejsze. Powołaliśmy w tym celu Polski Fundusz Rozwoju, pieniądze płyną od firm, spłacających otrzymaną wcześniej pomoc w związku z pandemią koronawirusa. Te projekty są bardzo istotne dla Polski, ponieważ większość z nich służy zielonej transformacji i cyfryzacji, które stały się jeszcze ważniejsze od czasu wojny w Ukrainie i kryzysu energetycznego – opowiedziała Magdalena Rzeczkowska.
– Wstępnie finansujemy to ze środków Funduszu Rozwoju, pracując nad porozumieniem w dialogu z Komisją Europejską – dodała i oznajmiła, że "ma nadzieję" na uwolnienie przez Brukselę w przyszłym roku zamrożonych miliardów dla Polski. Wyraziła też przekonanie, że "pieniądze trafią do Polski, bo odrobiła ona pracę domową".
Zachód musi dalej wspierać Ukrainę
W ocenie minister finansów, wsparcie Ukrainy przez Polskę pochłonęło już 7,2 mld euro. Pieniądze te posłużyły "przyjęciu dużej liczby uchodźców z Ukrainy, udzielaniu pomocy wojskowej" oraz pomocy mieszkańcom Ukrainy w przetrwaniu zimy.
Minister opowiedziała się też za utworzeniem międzynarodowej platformy współpracy, w ramach której koordynowano by wsparcie na rzecz odbudowy Ukrainy, gdzie główną rolę powinny odgrywać UE i Ukraina. – Jeżeli chodzi o odbudowę Ukrainy, to myślimy już o Ukrainie jako członku UE – podkreśliła polska polityk.
Do sfinansowania odbudowy Ukrainy należałoby jej zdaniem wykorzystać również zamrożone na Zachodzie rosyjskie fundusze – jest to kwota szacowana na ok. 350 mld dolarów. – Chodzi więc o całkiem sporą kwotę. Oczywiście istnieją pewne problemy prawne, ale myślę, że są one do rozwiązania – oceniła. Podkreśliła zarazem, że "Polska ma naprawdę dużą rolę do odegrania, aby pomóc Ukrainie odbudować się oraz stać się członkiem UE".
– Polska zawsze pomagała Ukrainie w transformacji. (…) Polskie firmy są gotowe do odbudowy dróg, mostów, osiedli mieszkaniowych i sieci energetycznych. Nasze firmy wiedzą, jak robić interesy na Ukrainie. I są gotowe do powrotu. Nawet teraz są otwarte na inwestowanie, pomimo wciąż istniejącego ryzyka. Dlatego ważne jest, aby znaleźć środki ochrony inwestorów – podsumowała polska minister.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.