Nie był to dobry tydzień dla polskiej waluty. Straciła na wartości w porównaniu do wszystkich najważniejszych konkurentów. Wyraźny wzrost kursu wymiany odnotował dolar. Jeszcze w poniedziałek chodził poniżej 3,97 zł, a teraz jest już 4 grosze wyżej.
W czwartek dolarowi udało się wyraźnie przebić okrągłe 4 zł i powyżej tej granicy kurs utrzymuje się do tej pory. W piątek przed południem zbliża się nawet do 4,02 zł. Tak dużo za amerykańską walutę nie płaciliśmy od kwietnia 2017 roku.
Również euro czy frank szwajcarski tak wysoko, jak teraz, nie stały od prawie 3 lat.
Nie są to dobre wieści dla wszystkich osób, które płacą w walutach obcych. Z punktu widzenia frankowiczów oznacza to automatycznie wyższe raty kredytu. W kontekście problemów polskich turystów po upadku biur podróży Thomas Cook i Neckermann warto też wspomnieć, że ewentualna zapłata za hotel dolarami czy euro w tej chwili, a są to duże kwoty, jest dużo wyższa niż jeszcze kilka miesięcy temu, gdy "złotówka" była mocniejsza.
Wyższe kursy walut to też problem dla importerów. Za sprowadzane towary muszą płacić więcej (kontrakty ustalane w dolarach czy euro). Oczywiście sami nie będą chętni pokrywać tej różnicy To finalnie może skutkować także wyższymi cenami zagranicznych produktów w sklepach.
Tegoroczne notowania dolara
Uwaga koncentruje się na dolarze
Najszybciej drożeje ostatnio dolar. Boom na amerykańską walutę rozpoczął się w lipcu. Wtedy kurs wynosił 3,75 zł. Od tamtego czasu notowania idą systematycznie w górę.
- Przecena złotego to nadal efekt utrzymującego się w kraju ryzyka systemowego. Chodzi o wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie frankowiczów i spadek notowań euro do dolara do najniższego poziomu od 2,5 roku - tłumaczy Joanna Bachert, ekonomistka PKO BP.
- Zamieszanie w amerykańskiej polityce zaciążyło nieco indeksom, ale nie przeszkadza dolarowi. Amerykańska waluta, pomimo nie do końca przejrzystej polityki tamtejszego banku centralnego, w ostatnim czasie wyraźnie zyskuje - dodaje Przemysław Kwiecień, główny ekonomistka XTB. Podkreśla, że gospodarczo USA wyglądają zdecydowanie lepiej niż Europa.
- Choć ryzyko spowolnienia dotyczy dziś całej globalnej gospodarki, w Europie jest ono dużo bardziej oczywiste niż w USA. Najlepszym przykładem tego stanu rzeczy są publikacje indeksów PMI z początku tygodnia. Europejskie pokazały niepokojące spadki, podczas gdy amerykańskie odnotowały delikatne wzrosty, unikając recesyjnych poziomów - wskazuje Kwiecień.
Dodaje, że inwestorzy nie widzą zbyt wielu powodów do zmiany nastawienia do euro i dolara. Aby tak się stało, europejska gospodarka musiałaby znacząco przyspieszyć, co na razie nie wydaje się realne. Ewentualnie amerykańska musiałaby zacząć szybciej spowalniać.
TSUE i rating
Nasuwa się pytanie, kiedy skończy się dobra passa dolara i straty zacznie odrabiać złoty. Konrad Ryczko z DM BOŚ sugeruje, że dla polskiej waluty liczy się teraz głównie decyzja w sprawie frankowiczów. Niestety dla złotego może to oznaczać dużą niepewność jeszcze co najmniej kilka dni, bo wyrok TSUE poznamy dopiero 3 października.
Czytaj więcej: Bankowcy oczekują niższych notowań euro, dolara i franka
- Z samego rynkowego punktu widzenia należy pamiętać, że inwestorzy starają się uwzględniać w kursach walut wydarzenia z wyprzedzeniem, stąd warto zastanowić się, czy może najgorsze jest już za nami, a okolice samego wyroku mogą przynieść odbicie - sugeruje Ryczko.
Niezależnie od wszystkiego uwaga w piątek skoncentruje się na ratingu Polski. I to może mieć kluczowe znaczenie dla złotego. Choć ekonomiści nie spodziewają się zmiany oceny na naszą niekorzyść, lista potencjalnych ryzyk dla gospodarki może się wydłużyć, a to nie poprawi nastrojów inwestorów. Chyba że agencja Fitch zaskoczy i skoncentruje się na pochwałach dla Polski za skuteczne stawianie czoła globalnemu spowolnieniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl