Artykuł zaktualizowano 12 kwietnia o stanowisko Trybunału Konstytucyjnego
Niemal dwa miesiące temu Andrzej Duda podpisał ustawę budżetową i skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym. Polityczna gra pod koniec stycznia toczyła się o najwyższą stawkę: w razie, gdyby prezydent nie złożył parafki pod budżetem, obecny rząd musiałby działać na podstawie prowizorium budżetowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Budżet w TK może leżeć
Dlaczego przypominamy o tym akurat teraz? Ponieważ tuż po decyzji prezydenta przetoczyła się fala komentarzy, według których kwestia budżetu wróci właśnie za dwa miesiące. A to ze względu na termin orzeczenia wyznaczony w konstytucji. Przytoczmy zatem fragment art. 224:
W przypadku zwrócenia się Prezydenta Rzeczypospolitej do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej albo ustawy o prowizorium budżetowym przed jej podpisaniem, Trybunał orzeka w tej sprawie nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia złożenia wniosku w Trybunale.
Istotny jest w tym wypadku pogrubiony fragment. Konstytucjonaliści, z którymi rozmawiał money.pl, zgadzają się, że w przypadku wysłania ustawy budżetowej do TK już po jej podpisaniu termin dwóch miesięcy na orzeczenie nie obowiązuje.
– Chociaż szczerze mówiąc przy kontroli prewencyjnej (czyli wysłaniu ustawy do TK przed podpisaniem – przyp. red.) ten okres dwóch miesięcy jest raczej terminem instrukcyjnym, żeby Trybunał nie zwlekał. Nawet gdyby wydał orzeczenie po dwóch miesiącach, to ono by było skuteczne – mówi konstytucjonalistka dr hab. Joanna Juchniewicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Widmo braku budżetu nadal wisi nad obozem rządzącym
Z punktu widzenia obecnego obozu władzy idealnym scenariuszem jest ten, w którym TK nie rozpatrzy tej sprawy do końca obecnego roku. Jak mówią nam eksperci, wtedy albo umorzy sprawę ze względu na jej bezprzedmiotowość, albo orzeczenie w tej sprawie nie będzie wywoływać skutków prawnych. W obu przypadkach powód jest ten sam – ustawa budżetowa na 2024 r. przestanie obowiązywać.
Schody zaczynają się w momencie, gdyby jednak orzeczenie zapadło jeszcze w 2023 r.
Gdyby Trybunał orzekł, że ustawa budżetowa na 2024 r. jest niezgodna z konstytucją i zdecyduje, że orzeczenie wchodzi w życie wraz z chwilą ogłoszenia, to jako państwo nie mamy żadnej podstawy do dokonywania wydatków. Według mnie to jest stan, w którym państwo powinno być zamknięte na klucz. Nigdy nie przerabialiśmy takiej sytuacji, więc nie ma pewności, co w takim wypadku należy zrobić. Teoretycznie nie ma podstawy prawnej do jakichkolwiek wydatków do momentu uchwalenia prowizorium przez parlament – mówi nam Joanna Juchniewicz.
Prostego rozwiązania na taki stan prawny nie widzi też konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego. – Na razie ustawa budżetowa obowiązuje, a państwo działa według niej. A co w przypadku, kiedy Trybunał stwierdziłby niezgodność z konstytucją? To wtedy będziemy się zastanawiać, jak już będzie takie orzeczenie – wskazuje w rozmowie z money.pl.
Na stronie Trybunału nie widać, by prace nad budżetem się posuwały. W Internetowym Portalu Orzeczeń (IPO) jest tylko jeden dokument w tej sprawie – zgłoszenie prezydenta.
Sprawa o sygnaturze K 3/24 jest w toku postępowania merytorycznego. Przewodniczący składu orzekającego wyznaczy termin rozprawy, jeżeli decyzję taką podejmie skład orzekający, który w sposób niezawisły i niezależny od innych organów i podmiotów, w wyniku analizy dokumentów dotyczących sprawy, w tym pisemnych stanowisk uczestników postępowania, dojdzie do wniosku, że zebrany w postępowaniu materiał dowodowy jest wystarczający do wydania orzeczenia – odpowiada na nasze pytania dotyczące terminu rozprawy Trybunał Konstytucyjny (odpowiedź przysłano 11 kwietnia).
Jest wentyl bezpieczeństwa w sprawie budżetu
Wskazuje też, że wiele będzie zależało od treści orzeczenia Trybunału w tej sprawie. Joanna Juchniewicz dodaje, że TK mógłby zostawić rządzącym w nim wentyl bezpieczeństwa.
Trybunał przy wydawaniu jakiegokolwiek orzeczenia musi brać pod uwagę m.in. skutki finansowe. Dlatego konstytucja daje mu możliwość przesunięcia utraty mocy obowiązującej przepisów, czyli de facto odsunąć wejście w życie orzeczenia o niezgodności z konstytucją. W przypadku ustaw jest to termin do 18 miesięcy, choć może to być krótszy czas. Czyli Trybunał ustala, jakie mogą być konsekwencje finansowe danego werdyktu orzeczenia i decyduje, czy na ich podstawie lepiej będzie, jeżeli utrata mocy obowiązującej przepisów będzie przesunięta w czasie – tłumaczy konstytucjonalistka.
A zatem TK mógłby uznać ustawę budżetową za niezgodną z konstytucją, ale zarazem dać np. kilka tygodni obozowi władzy, zanim orzeczenie wejdzie w życie. Czas ten byłby potrzebny do uchwalenia prowizorium budżetowego.
Rządzący nie będą respektować ewentualnego orzeczenia TK ws. budżetu
– Mamy do czynienia z różnymi interpretacjami prawnymi – stwierdził Donald Tusk kilka tygodni temu po jednym z orzeczeń TK. – Ludzie bardzo przywiązani do prawa i konstytucji wiedzieli od samego początku, że z różnych powodów, także formalnych, pani Julia Przyłębska nie jest szefową Trybunału Konstytucyjnego – dodał premier.
Pytamy przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych, czy zatem obóz rządzący nie będzie respektować orzeczenia Trybunału ws. budżetu.
Zna pan odpowiedź. Podnosimy wątpliwości co do funkcjonowania TK w obecnym kształcie, więc nie respektowalibyśmy ewentualnego negatywnego orzeczenia w kwestii ustawy budżetowej – odpowiada Janusz Cichoń z Koalicji Obywatelskiej.
W jego ocenie kwestia ustawy budżetowej w TK przycichła właśnie dlatego, że ona "ma tam przeleżeć, aż minie czas funkcjonowania ustawy i wtedy sprawa zostanie umorzona". – Zresztą nikomu by dzisiaj nie służyło uznanie jej za niekonstytucyjną – twierdzi.
Politolog ocenia krok Dudy ws. ustawy budżetowej
Gdyby prezydent nie podpisał budżetu, tylko najpierw skierował go do Trybunału, to obecnie bylibyśmy w przededniu rozstrzygnięcia tej kwestii. Decyzja Andrzeja Dudy o kontroli następczej budżetu jednak sprawia, że ustawa funkcjonuje i TK nie ma konkretnego czasu na werdykt.
Czy w takim razie jest to niespodzianka od prezydenta dla obozu rządzącego? – W jakimś stopniu tak, tyle tylko, że nic z tego politycznie nie wynika, gdyż ta decyzja nie blokuje funkcjonowania państwa, budżet będzie realizowany. Cała sprawa może wydawać się nieczytelna dla opinii publicznej, gdyż nie oznacza to przecież weta wobec budżetu, co jest w Polsce niemożliwe – odpowiada prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Obóz rządzący może też tłumaczyć, że Andrzej Duda chciał sparaliżować państwo tą decyzją. Pod tym kątem trudno wskazać, jakie prezydent mógł uzyskać polityczne zyski na skierowaniu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego – dodaje politolog.
Andrzej Duda tłumaczył swoją decyzję faktem, że w głosowaniu nie brało udział dwóch posłów z – jego zdaniem – obowiązującym mandatem, czyli Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Ocenił, że kwestię zgodności z procedurami powinien zbadać właśnie Trybunał Konstytucyjny.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl