Piotr Pilewski, redaktor naczelny money.pl: Kto najbardziej zyska, a kto straci na kolejnych zmianach w systemie podatkowym?
Małgorzata Samborska, partner i doradca w firmie Grant Thornton: – To są zmiany, które wchodzą w ciągu roku, czyli one muszą być korzystne dla wszystkich. Nie mogę tego powiedzieć ze stuprocentową pewnością, bo w podatkach jest tak, że liczy się każdy niuans. Ale co do zasady możemy powiedzieć, że te zmiany są korzystne dla wszystkich. Dla jednych te zmiany są bardziej korzystne dla innych neutralne.
Mówi Pani, że na proponowanych zmianach ludzie zyskają, ale jak te propozycje mają się do systemu podatkowego obowiązującego przed Polskim Ładem?
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jeśli porównamy zasady, które mają obowiązywać od lipca do zasad, które obowiązywały w 2021 r., to te zmiany nie są korzystne, choćby z powodu, że przesuwa nam się pewna granica dotycząca zarobków. Do tej pory przy stosunku pracy mówiliśmy o kwocie średnio 12 tysięcy złotych brutto miesięcznie. W tej chwili granicą neutralności zmian w stosunku do tego, co mielimy w 2021 r., jest kwota 16 tysięcy złotych brutto.
Porozmawiajmy więc o szczegółach proponowanych zmian. Zakładają one m.in. obniżkę PIT do 12 proc., ale też likwidację ulgi dla klasy średniej. Co ona oznacza i jak w praktyce przełoży się na zarobki Polaków?
Likwidacja ulgi dla klasy średniej była zmianą, która nas bardzo zaskoczyła. Zwłaszcza że w styczniu premier mówił o rozszerzeniu ulgi na inne grupy zawodowe. Cieszę się, że ulga ta zostanie zlikwidowana, dlatego, że niezwykle komplikowała ona system podatkowy. Jednak to, że z jednej strony obniżamy stawkę podatku, a z drugiej likwidujemy ulgę dla klasy średniej, może sprawić, że niektóre osoby będą czuły się pokrzywdzone. Korzyści zawarte w propozycjach nie rozkładają się bowiem proporcjonalnie. Osoby, które zarabiają 12 tysięcy złotych, skorzystają na tych zmianach w skali roku i zyskają ponad 4 tysiące złotych, ale ci, którzy dodatkowo korzystaliby z ulgi, ale już nie będą mogli, również skorzystają, ale w znacznie mniejszym stopniu. Przy wynagrodzeniu 8500 brutto mówimy o rocznej korzyści na poziomie 500 złotych.
Czy możemy spodziewać się w związku ze zmianami kolejnego zamieszania na poziomie poboru zaliczek przez płatników
W tym roku doszło do bardzo dużego zamieszania. Współczuję wszystkim księgowym, którzy muszą rozliczać wynagrodzenia pracowników. Polski Ład wystartował w styczniu, kilka dni później wprowadzono rozporządzenia, na mocy którego zaczęto rolować zaliczki, później zostało ono przepisane do ustawy i od 10 marca zapisane jest w ustawie. Niektórzy pracodawcy dopiero teraz przeszli na ten nowy system. W projekcie ustawy czytamy teraz, że to rolowanie ma zostać zlikwidowane i od lipca będzie trzeba naliczać zaliczki wg. nowego systemu… Znowu służby księgowe będą musiały dostosować swoje systemy do nowych zmian. Może to oznaczać kolejne zamieszanie, komplikacje, a czasem również błędy.
Zaskoczona jestem też formą, w jakiej zmiany są wprowadzane. Liczyliśmy się z tym, że czekają nas zmiany, ale spodziewaliśmy się choćby rozszerzenia ulgi dla klasy średniej. Zmiany idą jednak w kierunku, aby kompleksowo rozwiązać pewne kwestie już teraz, choć będzie to bardzo trudne. Zwłaszcza że z znów jest mało czasu. Ministerstwo ogłasza szerokie konsultacje do 2 kwietnia. To raptem kilka dni.
Jedną z zapowiedzianych zmian jest likwidacja ulgi na zabytki. Tutaj ta zmiana jest kosmetyczna?
Nie byłam zwolennikiem tej ulgi w takiej postaci, w jakiej została ona wprowadzona. Zastanawiam się, czy nie doszło tu jednak do złamania zasady, że zmiany wprowadzane w ciągu roku mogą być wyłącznie korzystne. Ale rozumiem, że będzie to też omawiane w ramach konsultacji społecznych. Na pewno nie będę płakać po uldze na zabytki w tej formie.