Oprocentowanie lokat w bankach jest niemal zerowe. Niższe niż przed koronakryzysem są też raty wcześniej zaciągniętych kredytów. Zdaniem niektórych ekonomistów, w związku z dużym wzrostem cen, Rada Polityki Pieniężnej (RPP) powinna zastanowić się nad zmianą stawek oprocentowania.
Jeden z członków RPP, Eryk Łon, który zawsze wyróżniał się łagodnym podejściem do polityki pieniężnej (chciał obniżać stopy procentowe), jest za utrzymaniem obecnych stawek w bankach.
"Uważam, że w okresie do publikacji listopadowej projekcji inflacji oraz PKB warto utrzymać stopy procentowe w naszym kraju na dotychczasowym poziomie" - napisał Łon w artykule opublikowanym w portalu wGospodarce.pl.
Zaznaczył, że jeżeli z listopadowych prognoz gospodarczych będzie wynikać, że okres silnego wzrostu cen (powyżej 3,5 proc. w skali roku - górna granica celu inflacyjnego NBP) będzie kształtował się w przyszłości na wyższym poziomie, niż pokazały to lipcowe prognozy, to "być może warto będzie w jakimś momencie rozważyć możliwość podjęcia przez NBP odpowiednich działań mających na celu wygaszenie tendencji inflacyjnych".
W ten delikatny sposób dał do zrozumienia, że może zajść potrzeba podniesienia stóp procentowych. To oznaczałoby nieco większe odsetki od lokat trzymanych w bankach, ale i nieco wyższe raty kredytów.
Zdaniem członka RPP, działania normalizujące politykę pieniężną są uzależnione od "skali i trwałości wzrostu gospodarczego".
"Nie należy bowiem czynić niczego, co mogłoby zagrozić procesowi wychodzeniu naszej gospodarki z okresu kryzysu wywołanego zakażeniami koronawirusem. Warto również uświadamiać uczestników życia gospodarczego, że w przyszłości możliwe jest modyfikowanie skali skupu aktywów w taki sposób, aby dzięki temu można było dochodzić do celu inflacyjnego w sposób jak najbardziej korzystny dla wzrostu gospodarczego oraz sytuacji na rynku pracy" - wyjaśnił Łon.
Z lipcowych prognoz NBP wynika, że inflacja w tym roku wyniesie średnio 4,2 proc., po czym spowolni do 3,3 proc. w 2022 i wyniesie 3,4 proc. w 2023 roku.