Jak czytamy, przedsiębiorcy, którzy ucierpieli w wyniku pandemii, chętnie korzystali z tarcz finansowych, ale niektórzy wpadli w pułapkę i będą musieli zwracać pieniądze.
Michał Wojtas, doradca podatkowy i wspólnik w Kancelarii Wojtas i Zając, wyjaśnia, że jego klient z branży gastronomicznej ma do zwrotu ponad milion złotych. - Wszystko przez to, że terminy na wydatkowanie środków i lockdownu się rozjechały — zaznacza.
Dodaje, że zgodnie z regulaminem PFR wsparcie trzeba było wydać do końca marca 2021 r. - Lockdown został jednak przesunięty do maja i mój klient, żeby przetrwać te dodatkowe dwa miesiące, przesunął część wydatków na później. I choć działał racjonalnie, wpadł w pułapkę. Pieniądze będzie musiał oddać, bo PFR przesunął tylko termin do zwrotu na 30 czerwca br. Termin wydatkowania środków pozostał bez zmiany — mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tarcze finansowe. Firmy wpadły w pułapkę
"Rz" podaje, że łączna kwota subwencji, która musi wrócić do PFR, to 29,4 mld zł.
Krzysztof J. Musiał, doradca podatkowy z kancelarii Musiał i Partnerzy, tłumaczy, że przedsiębiorcy, którzy wpadli w pułapkę, mogą dochodzić odszkodowania od państwa. – Ograniczenia w prowadzeniu działalności zostały wprowadzone odgórnie. Szkodę wynikającą z tego, że termin na wydatkowanie środków z PFR nie pokrywa się z lockdownem, powinien naprawić budżet. O to, co trzeba zwrócić do PFR, można pozwać Skarb Państwa – ocenia.
Dodaje, że takie sprawy mogą jednak ciągnąć się latami.