Pierwsze dwa dni po wyborach prezydenckich we Francji przyniosły ulgę rynkom finansowym, co skutkowało m.in. osłabieniem złotego względem najważniejszych walut. O kilka groszy wzrósł kurs wymiany zarówno euro jak i dolara. W środę jednak znowu nasza waluta odzyskuje siłę. Szczególnie mocno widoczne jest to w relacji z frankiem, który w południe zszedł poniżej poziomu 3,85 zł.
Ostatni raz tak tania szwajcarska waluta była we wrześniu 2015 roku. W ciągu tych 20 miesięcy notowania franka dochodziły już nawet do 4,25 zł. Tak było w połowie ubiegłego roku.
Prawie 40 groszy różnicy jest znaczące szczególnie z perspektywy osób spłacających kredyty w szwajcarskiej walucie. To blisko 10 proc. niższa rata z tytułu samej różnicy kursowej. Przy miesięcznym zobowiązaniu przekraczającym zwykle tysiąc złotych, oszczędności mogą być rzędu nawet 100 zł.
Radość z mocnego złotego może jednak nie trwać długo. - Silne krótkoterminowe wyprzedanie szwajcarskiego franka wobec koszyka walut sprawia, że w każdej chwili możliwe jest odreagowanie tego ruchu, co wyciągnęłoby też w górę kurs CHF/PLN - ocenia Marcin Kiepas, ekspert walutowy.
Według Kiepasa, wciąż scenariuszem bazowym na kolejne tygodnie jest osłabienie złotego, po tym jak wraz z wyborami we Francji wyczerpało się paliwo do jego umocnienia. Dodatkowo zbliżająca się czerwcowa podwyżka stóp procentowych przez amerykański bank centralny będzie wzmacniać dolara, jednocześnie powodując osłabienie walut rynków wschodzących, do których należy złoty.
- Powyższy scenariusz rynkowego zwrotu na złotym znajduje wsparcie w sytuacji na wykresach. Za wyjątkiem franka, od poniedziałkowego minimum euro, dolar i funt zyskały od 4 do 9 groszy. To na tyle dużo, żeby zasiać ziarno niepewności, co w zestawieniu z wyprzedaniem tych walut, będzie teraz zachęcało do ich kupna. Dlatego oczekuję, że za miesiąc za wszystkie główne waluty trzeba będzie zapłacić od 5 do 10 groszy więcej niż obecnie - prognozuje Marcin Kiepas.
Jeśli szacunki się sprawdzą, to frank znowu może powrócić w okolice 3,90-3,95 zł. Jednocześnie euro byłoby wyceniane na 4,26-4,31 zł, a dolar na 3,92-3,97 zł.
Podobnie ocenia sytuację Tomasz Witczak z FMC Management, choć dodaje, że w długim terminie złoty powinien być mocny. - W perspektywie kilku czy nawet kilkunastu dni powinniśmy pozostać w podobnych obszarach, może kilka groszy niżej i raczej bez dużo większego osłabienia złotego. Natomiast potem, w długim terminie, zapewne ujawni się trend półroczny na naszą korzyść - uważa Witczak.