Zadłużamy się chętniej niż przed rokiem, a w porównaniu do stanu sprzed pandemii (marzec 2019 r.) liczba hipotek wzrosła o 35 proc. Obecny "boom" na kredyty zaczął się natomiast mniej więcej w listopadzie ur.
Banki zareagowały z pewnym opóźnieniem, ale ostatecznie dostępność do hipotek znacząco wzrosła. Luzowanie polityki kredytowej sprowadza się w tym przypadku do łagodzenia wymogu wpłaty własnej.
Co jednak wpływa na to, że tak chętnie skłaniamy się ku inwestycjom w mieszkaniówkę? Powodów jest kilka. Wśród nich należy wymienić m.in. niskie stopy procentowe oraz galopującą inflację, która motywuje Polaków do zakupu własnego "M".
Hossa na hipoteki dotyczy głównie kredytów powyżej 350 tys. zł. - podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Kredytobiorcy spodziewają się, że ceny mieszkań nadal będą rosły, więc czym prędzej decydują się na złożenie stosownego wniosku w banku.
Eksperci wskazują jednocześnie, że popyt na hipoteki jest na tyle duży, że część banków zmuszona była podnieść marże, by chwilowo ograniczyć napływ kolejnych klientów.
Analitycy BIK wskazują na jeszcze jedną ciekawą zależność. Okazuje się bowiem, że stopniowo rosną także kwoty kredytów. Ma to z kolei związek ze spodziewanym wzrostem cen usług remontowo-budowlanych po pandemii. Tym samym zakup mieszkania w lepszym standardzie pozwala nam uniknąć dalszego inwestowania.