Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Inwestorzy przepalili ponad pół miliarda złotych. Narzekają na zbyt małe ryzyko

4
Podziel się:

Prawie 80 proc. klientów platform oferujących inwestowanie w waluty czy akcje straciło na nich pieniądze w 2018 roku. Średnio kilkanaście tysięcy złotych. Nowe przepisy miały ograniczyć straty, ale wśród inwestorów i domów maklerskich budzą spore kontrowersje.

KNF podsumował wyniki osiągane przez klientów platform foreksowych.
KNF podsumował wyniki osiągane przez klientów platform foreksowych. (Fotolia)

W 2018 roku gra na foreksie dla prawie 34,5 tys. osób skończyła się stratą w sumie 576 mln zł - wynika z najnowszych statystyk opublikowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego. Tym samym przeciętny inwestor, mamiony nachalnymi reklamami w internecie o szybkim i łatwym zarobku, obstawiając wzrost lub spadek kursów walut czy akcji, stracił w ubiegłym roku 16 724 zł.

Okazuje się, że na pięć osób grających na foreksie, aż cztery są pod kreską. Zaledwie 21 proc. inwestorów skończyło rok na plusie i to w mniejszym stopniu niż przeciętna strata tych, którzy nie mieli tyle szczęścia.

Co z blisko pół miliardem złotych przepalonych na foreksie? Te pieniądze nie przepadły. Inwestowanie ma to do siebie, że gdy ktoś traci, inny zarabia. Pieniądze tzw. planktonu (drobnych inwestorów) przejadają grube ryby (inwestorzy instytucjonalni, m.in. fundusze, banki, profesjonalne firmy tradingowe).

CBŚP zatrzymało 19 osób podejrzanych o oszukiwanie pokrzywdzonych poprzez platformy inwestycyjne rynku forex

KNF podkreśla, że 98,87 proc. transakcji na foreksie za pośrednictwem krajowych domów maklerskich zawierają klienci detaliczni. Właśnie w celu ich ochrony i minimalizowania strat, w sierpniu ubiegłego roku europejski nadzorca, odpowiednik KNF w Polsce, wprowadził restrykcyjne przepisy. Inwestor nie może już stracić więcej pieniędzy niż wpłacił na konto, co wcześniej było możliwe.

Po zmianach domy maklerskie muszą także bardziej eksponować ostrzeżenia dotyczące potencjalnych strat z gry na foreksie. Zakazano im również oferowania bardzo ryzykownych opcji binarnych oraz stosowania zachęt w postaci darmowych tabletów czy bonusów pieniężnych za otwarcie rachunku.

Ogromne straty, ale było gorzej

Ze statystyk KNF wynika, że zmiany mają pozytywny wpływ, a przynajmniej poprawiły się wyniki. Choć straty są ogromne, zmniejszyły się w porównaniu z 2017 rokiem. Wtedy sięgały 635 mln zł. Co więcej, strata na pojedynczego klienta spadła do najniższego poziomu od co najmniej 2014 roku.

Niestety, mniejsze straty i procentowy spadek liczby klientów ze stratami nie oznacza, że mniej osób przejechało się na foreksie. Liczba ta wzrosła z 32 tys. do prawie 34,5 tys. Wynika to jednak z ogółem większego zainteresowania tego typu inwestycjami w Polsce.

Problem w tym, że wraz ze spadkiem strat zmniejszyły się też zyski inwestorów. Przeciętny gracz, któremu się poszczęściło, zarobił w 2018 roku niewiele ponad 15 tys. zł wobec prawie 18 tys. rok wcześniej. Łączne zyski na foreksie spadły o prawie 9 mln zł.

Spadek zysków może być konsekwencję najbardziej kontrowersyjnej zmiany w przepisach z ubiegłego roku. Mowa o zmniejszeniu dźwigni finansowej, która umożliwia inwestowanie kwoty wielokrotnie większe niż wpłacona na konto. Przed zmianami, mając 1 tys. zł na koncie foreksowym, można było kupować waluty nawet za 100 tys. zł (dźwignia 1:100). Przy nawet małych kwotach można było zarabiać duże pieniądze, ale też i tracić. Teraz maksymalna dźwignia to 1:30.

To rozwiązanie mocno krytykują domy maklerskie, które zdają sobie sprawę, że ograniczenie dźwigni z jednej strony ograniczy możliwość zarabiania przez nich pieniędzy (przez mniejsze obroty), a z drugiej zachęci klientów do przejścia do konkurencji, która nie jest objęta restrykcyjnymi przepisami (firmy zarejestrowane poza Unią Europejską).

Inwestorzy chcą większego ryzyka

Według ankiety przeprowadzonej przez Izbę Domów Maklerskich (IDM), co drugi doświadczony inwestor przeniósł już swój rachunek maklerski do brokerów spoza Unii Europejskiej, którzy oferują lepsze warunki transakcyjne, w tym wyższą dźwignię.

- Ucieka najbardziej aktywny klient, świadomy i doświadczony, akceptujący podwyższone ryzyko w zamian za możliwość osiągnięcia wysokich zysków. Tego typu klienci nie są w stanie skalibrować swoich strategii do wymogów narzuconych przez ESMA - wskazuje Marek Wołos, ekspert IDM.

- Jeżeli nie podejmiemy zdecydowanych kroków w celu poprawy konkurencyjności krajowej branży maklerskiej, może dojść do marginalizacji tej istotnej części rynku finansowego w Polsce na korzyść zagranicznych podmiotów - podkreśla.

Ankieta IDM sugeruje, że doświadczeni inwestorzy w większości nie są zadowoleni z ograniczenia im możliwości korzystania z dźwigni finansowej. Dwie trzecie badanych deklaruje, że chciałoby powrotu do wcześniejszych limitów (1:100). Zaledwie 6 proc. respondentów ocenia, że nowe przepisy przyczyniły się do poprawy ich wyników, a aż 36 proc. narzeka, że pogorszyły ich statystyki.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(4)
WYRÓŻNIONE
NR23
6 lat temu
Glupich nie sieją sami się rodzą
Dociekliwy
6 lat temu
1. Siła gospodarki i dobrobyt nie zależą od koloru farby na banknotach, tylko od ilości i jakości dóbr i usług dostępnych na rynku dla większości obywateli. W zasadzie większość krajów na około ma już EURO, z pewnością jest to waluta bardziej stabilna niż polski złoty. Jeżeli jakiś kraj jest źle rządzony, to możliwe są warianty: grecki lub wenezuelski. W Grecji jak ktoś miał 10 tyś EURO, to dalej ma tyle samo, natomiast w Wenezueli, jak miał tę ilość w tamtejszej walucie, to teraz ma makulaturę. 2. Ułatwienie wymiany towarowej i obniżenie kosztów transakcji. Realna gospodarka i rynki finansowe działają sprawniej. EURO jest 2-gą walutą światową i z Polską staje się jeszcze stabilniejsza. Nie sprawdziły się przepowiednie, że EURO upadnie, mimo wszystko dalej istnieje i przetrzymało kryzys. Nie można bez końca opierać naszej konkurencyjności na manipulowaniu kursem walutowym, potrzebne są inwestycje w produkcję wyrobów bardziej przetworzonych a to wymaga dużych nakładów kapitałowych a wspólna waluta to ułatwia. 3. Kantorów jest już więcej niż aptek i biur rachunkowych. Kapitał spekulacyjny na forexie powinien przejść do realnej gospodarki i tam tworzyć dobra i usługi potrzebne na rynku. 4. Wyhamowanie polityki rozdawniczej. System bankowy i rząd muszą się stosować do pewnych ograniczeń, wymaganych przez EBC. 5. Zasiadamy w zarządzie EBC i mamy pewien wpływ na politykę monetarną. Nie jesteśmy na bocznym torze Unii Europejskiej. 6. EURO to posunięcie elastyczne względem stronnictwa amerykańsko-żydowskiego i nie wiadomo czy nam na to pozwolą. Generalnie i tak jesteśmy związani z gospodarka europejską a szczególnie z niemiecką. Amerykanie nie kryją, że są za rozbiciem UE i chętnie wieszczą upadek EURO. 7. Wypowiedzi przeciwko EURO, jeszcze bardziej spychają nas na margines i prowadzą do polexitu a nie wiem czy jesteśmy na to przygotowani. Nie wiadomo czy stronnictwo amerykańsko-żydowskie nie będzie chciało nas jeszcze bardziej wydrenować, szczególnie, że rząd słucha się ich jak wytresowany pies. 8. Obecnie pieniądz kreują banki komercyjne, chociaż NBP i RPP mają pewien wpływ na ich politykę, ale jak twierdzi członek RPP prof. G.Ancyparowicz, ten wpływ jest coraz mniejszy, gdyż banki omijają sprawnie wszelkie instrumenty, które próbuje zastosować NBP i RPP. 9. Argumenty przeciwko, są głównie natury politycznej i patriotycznej, raczej są to hasła przedwyborcze. PiS zdaje sobie sprawę, że przyjęcie EURO, oznaczałoby uporządkowanie sceny politycznej i oddanie władzy na rzecz stronnictwa niemieckiego. Nie wiadomo, jednak co się nam bardziej opłaca. Przydałoby się jednak trochę elastyczności, bo pójście w zaparte, to takie “nie, bo nie” i koniec. Co ciekawe za przystąpieniem opowiedziało się niedawno kilku znanych ekonomistów, takich jak profesorzy Belka, Orłowski, Gomółka i być może warto ich też posłuchać co mają do powiedzenia.
Oytii
6 lat temu
Jakoś nie spotkałem kogoś kto zarobił na Bitconie czy Firexie. Głupi rodzą się sami jak widać
NAJNOWSZE KOMENTARZE (4)
Dociekliwy
6 lat temu
1. Siła gospodarki i dobrobyt nie zależą od koloru farby na banknotach, tylko od ilości i jakości dóbr i usług dostępnych na rynku dla większości obywateli. W zasadzie większość krajów na około ma już EURO, z pewnością jest to waluta bardziej stabilna niż polski złoty. Jeżeli jakiś kraj jest źle rządzony, to możliwe są warianty: grecki lub wenezuelski. W Grecji jak ktoś miał 10 tyś EURO, to dalej ma tyle samo, natomiast w Wenezueli, jak miał tę ilość w tamtejszej walucie, to teraz ma makulaturę. 2. Ułatwienie wymiany towarowej i obniżenie kosztów transakcji. Realna gospodarka i rynki finansowe działają sprawniej. EURO jest 2-gą walutą światową i z Polską staje się jeszcze stabilniejsza. Nie sprawdziły się przepowiednie, że EURO upadnie, mimo wszystko dalej istnieje i przetrzymało kryzys. Nie można bez końca opierać naszej konkurencyjności na manipulowaniu kursem walutowym, potrzebne są inwestycje w produkcję wyrobów bardziej przetworzonych a to wymaga dużych nakładów kapitałowych a wspólna waluta to ułatwia. 3. Kantorów jest już więcej niż aptek i biur rachunkowych. Kapitał spekulacyjny na forexie powinien przejść do realnej gospodarki i tam tworzyć dobra i usługi potrzebne na rynku. 4. Wyhamowanie polityki rozdawniczej. System bankowy i rząd muszą się stosować do pewnych ograniczeń, wymaganych przez EBC. 5. Zasiadamy w zarządzie EBC i mamy pewien wpływ na politykę monetarną. Nie jesteśmy na bocznym torze Unii Europejskiej. 6. EURO to posunięcie elastyczne względem stronnictwa amerykańsko-żydowskiego i nie wiadomo czy nam na to pozwolą. Generalnie i tak jesteśmy związani z gospodarka europejską a szczególnie z niemiecką. Amerykanie nie kryją, że są za rozbiciem UE i chętnie wieszczą upadek EURO. 7. Wypowiedzi przeciwko EURO, jeszcze bardziej spychają nas na margines i prowadzą do polexitu a nie wiem czy jesteśmy na to przygotowani. Nie wiadomo czy stronnictwo amerykańsko-żydowskie nie będzie chciało nas jeszcze bardziej wydrenować, szczególnie, że rząd słucha się ich jak wytresowany pies. 8. Obecnie pieniądz kreują banki komercyjne, chociaż NBP i RPP mają pewien wpływ na ich politykę, ale jak twierdzi członek RPP prof. G.Ancyparowicz, ten wpływ jest coraz mniejszy, gdyż banki omijają sprawnie wszelkie instrumenty, które próbuje zastosować NBP i RPP. 9. Argumenty przeciwko, są głównie natury politycznej i patriotycznej, raczej są to hasła przedwyborcze. PiS zdaje sobie sprawę, że przyjęcie EURO, oznaczałoby uporządkowanie sceny politycznej i oddanie władzy na rzecz stronnictwa niemieckiego. Nie wiadomo, jednak co się nam bardziej opłaca. Przydałoby się jednak trochę elastyczności, bo pójście w zaparte, to takie “nie, bo nie” i koniec. Co ciekawe za przystąpieniem opowiedziało się niedawno kilku znanych ekonomistów, takich jak profesorzy Belka, Orłowski, Gomółka i być może warto ich też posłuchać co mają do powiedzenia.
Oytii
6 lat temu
Jakoś nie spotkałem kogoś kto zarobił na Bitconie czy Firexie. Głupi rodzą się sami jak widać
NR23
6 lat temu
Glupich nie sieją sami się rodzą
mec
6 lat temu
żal mi ciebie Słomski ,,,, wszędzie widzisz katastrofy , straty i plajty ,,, musisz być bardzo nieszczęśliwym człowiekiem ,,,, poducz sie trochę ekonomii i ZACZNI ZARABIAĆ , zamiast biadolić ,,,