Najpierw 6,4 mln zł w grudniu, potem 5,58 mln zł w październiku, tuż przed odejściem. Tyle, przez niespełna rok, była wicepremier przyznała pracownikom w ramach nagród.
Jak informuje resort rozwoju, były one przyznane za intensywną pracę podczas pandemii.
- Środki zostały wypłacone w związku z zaangażowaniem w realizację zadań, jak również w związku ze zwiększoną liczbą zadań i intensyfikacją prac w okresie epidemii SARS-Cov-2 - przekazała Interii Alicja Steć z resortu rozwoju. - Środki były wypłacane w ramach funduszu nagród oraz dodatkowych środków wygenerowanych w ramach oszczędności.
Jak podaje portal, nagrody otrzymało 961 pracowników resortu. Premie dla kadry kierowniczej wyniosły od 2,5 do ponad 29 tys. złotych.
Choć pandemia nadal trwa i urzędnicy wciąż muszą ciężko pracować, na klejne nagrody nie mają co liczyć, bo pieniądze już się skończyły. Jak podaje Interia, nie będzie ich nawet na świąteczne premie.
- Kasa została wyczyszczona do zera. To trudna sytuacja dla Jarosława Gowina, który przejął resort - mówi portalowi informator z ministerstwa.
O nagrodach dla urzędników zrobiło się głośno trzy tygodnie temu, gdy media obiegła informacja o październikowych premiach w resorcie.
"Pracowali dzień w dzień, po godzinach, nocą, przysypiając na karimatach po to, by jak najszybciej wypracować rozwiązania ratujące polskie firmy przed upadkiem, a miliony pracowników przed bezrobociem" - zapewniała wtedy była wicepremier.
Dziś, jak twierdzi Interia, nie odbierała telefonu.