Grupa kapitałowa Conotoxia, do której należy kantor walutowy Cinkciarz, potrzebuje pożyczki. Jak ustalił money.pl, prezes Marcin Pióro spotkał się w tej sprawie z prezesem Narodowego Banku Polskiego Adamem Glapińskim i jego zastępczynią Martą Kightley.
Spotkanie miało miejsce w siedzibie NBP 24 września, czyli niewiele ponad tydzień przed tym, jak Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) cofnęła Conotoxii zezwolenie na świadczenie usług płatniczych, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację całej grupy kapitałowej o tej samej nazwie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dotarliśmy do korespondencji pomiędzy NBP a Conotoxią, z której wynika, że do spotkania doszło. Według naszych informacji uczestniczyło w nim pięciu przedstawicieli banku centralnego. Poprosiliśmy biuro prasowe banku o dostęp do notatki ze spotkania, jednak do momentu publikacji tekstu, mimo ponowienia prośby, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Zdaniem dra hab. Krzysztofa Koźmińskiego, prof. Uniwersytetu Warszawskiego i partnera zarządzającego w kancelarii Jabłoński Koźmiński, w spotkaniu wysokich rangą decydentów z przedstawicielami biznesu i rozmowach o ich problemach nie ma nic złego. Koźmiński ocenia to pozytywnie pod warunkiem, że jest to standardowa procedura, a nie wyjątek od reguły.
Wiele problemów Polski bierze się z powszechnego braku zaufania do siebie nawzajem. Nie zakładałbym z góry złej woli. Jestem zwolennikiem spotykania się biznesu z decydentami, którzy nie powinni zamykać się w wieży z kości słoniowej. Możliwość umówienia jawnego spotkania z prezesem NBP w siedzibie banku powinna być standardem. To lepsze niż pokątne spotykanie się na cmentarzu - argumentuje rozmówca money.pl.
Nawet 800 mln zł kredytu
Już następnego dnia po spotkaniu z przedstawicielami banku centralnego prezes Conotoxii napisał list do prezesa NBP. Ubolewa w nim nad problemami płynnościowymi i postawą sektora bankowego, który nie chce finansować jego firmy. I prosi bank centralny o dużą pożyczkę.
Jak czytamy w liście Marcina Pióry do Adama Glapińskiego z 25 września, kwota niezbędnego kapitału obrotowego pozwoliłaby na szybki rozwój spółki - to od 100 do 500 mln zł, zaś kredytu inwestycyjnego: od 100 do 300 mln zł. Miałoby to "zrównoważyć przepaść konkurencyjną z Revolutem". Pióro rozważa również "ewentualną sprzedaż ok. 3 proc. wartości udziałów holdingu podmiotom operującym środkami Skarbu Państwa".
Plan rywalizacji z Revolutem (bank, obsługuje 4 mln klientów w Polsce) nie jest niczym nowym. Prezes Conotoxii (obsługuje 1 mln klientów) mówi o nim publicznie od 2021 r. Wtedy szacowana wartość jego firmy wynosiła między 600 mln a 1,8 mld dol. Aktualnie, zdaniem prezesa Conotoxii, jest znacznie wyższa.
Jak pisze Pióro w liście, Cinkciarz.pl w ostatnich latach jest jednym z największych kantorów w Polsce, osiągając obroty w wysokości 30 mld zł rocznie. Firma posiłkuje się wyłącznie kapitałem krajowym, wypracowanym stopniowo poprzez własną działalność. Problemy Cinkciarza, jak i niektórych podmiotów powiązanych z nim, to brak możliwości rozwoju oraz "pewne problemy pod kątem płynnościowym, które nie towarzyszą podmiotom finansowanym zewnętrznie".
Dalej prezes Conotoxii przekonuje, że pożyczka rozwiałaby bieżące problemy firmy, a także pozwoliłaby rozwijać biznes i przygotować spółkę do debiutu na GPW w Warszawie.
To jednak nie przyniosło skutku. Dzień przed tym, jak KNF jednogłośnie podjęła decyzję o pozbawieniu Conotoxii statusu krajowej instytucji płatniczej (w skrócie KIP), Marta Kightley odpowiedziała na list Marcina Pióry. Zastępczyni prezesa NBP poinformowała biznesmena, że bank centralny nie wesprze finansowo jego firmy, ponieważ nie ma takich możliwości prawnych.
Zgodnie z przepisami, o kredyt w NBP mogą ubiegać się banki lub SKOK-i. Kredyt nie przysługuje ani krajowym instytucjom płatniczym, ani kantorom stacjonarnym, nadzorowanym przez NBP. Przypomnijmy: Cinkciarz ma licencję kantorową na jeden punkt w Zielonej Górze. Jeśli jednak chodzi o kantory internetowe, czyli najgrubszą gałąź biznesu Grupy Conotoxia, funkcjonują one poza rynkiem regulowanym i nadzorowanym.
Co ważne, KNF nadzorowała działalność tej firmy wyłącznie w zakresie usług płatniczych i przestała w momencie, gdy odebrała jej statut KIP. Jak twierdzi Grupa Conotoxia, w poprzednim roku zrealizowała transakcje płatnicze o wartości prawie 10 mld zł, posiada prawie 9 mln otwartych rachunków płatniczych oraz ponad 130 tys. wydanych kart wielowalutowych, którymi klienci wykonają w tym roku około 3 mln transakcji. Od początku wdrożenia w 2022 r. usług płatniczych firma zrealizowała ok. 1,5 mln transakcji.
Może chociaż licencja bankowa
Odmowa pożyczki przez NBP nie zniechęciła Pióry do dalszych, korespondencyjnych negocjacji z prezesem Glapińskim. W liście z 2 października biznesmen pisze, że wobec tego, że szef banku centralnego wyraził zainteresowanie sytuacją Conotoxii oraz wykazał wolę pomocy, prosi o wparcie przy skonsolidowaniu co najmniej części spółek z holdingu "do postaci banku". Jednocześnie zaznacza, że obejmowałoby to "złożenie do KNF wniosku o wydanie zezwolenia na prowadzenie działalności bankowej w aktualnym stanie faktycznym".
Dzięki licencji bankowej Conotoxia zyskałaby dostęp do taniego kapitału, znalazłaby się pod kontrolą KNF i NBP, a pieniądze klientów wpłacane na rachunek firmy były objęte systemową ochroną do równowartości 100 tys. euro.
Odpowiedź od Marty Kightley przyszła 7 października. Powołując się na przepisy, wiceprezeska NBP korespondencyjnie odesłała prezesa Conotoxii do KNF.
KNF to właściwy adres, pod który należy kierować wniosek o licencję bankową. Rzecz w tym, że Komisja dopiero co pozbawiła Conotoxię statusu KIP, bo firma mieszała środki pieniężne swoje i klientów, czego nie powinna była robić ze względów bezpieczeństwa. Upraszczając: zachowywała się jak bank, tyle że bez licencji. Więcej o jej modelu biznesowym piszemy TUTAJ.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl