W bieżącym tygodniu widać silny odpływ od dolara, szczególnie w kierunku walut wschodzących. Zyskał na tym też złoty, gdzie umocnienie przypisywane jest rekordowej od wielu lat inflacji, ale nie odbyłoby się ono w tej skali przy mocnym dolarze.
Bardzo wyraźnie i systematycznie zyskuje rand południowoafrykański (ZAR), który zazwyczaj obrazuje nastawienie inwestorów do rynków wschodzących. W Polsce widać to dodatkowo po zachowaniu wyraźnie zyskującej GPW.
Czy to wszystko pryśnie dziś jak bańka mydlana? Rynek od ubiegłotygodniowego wystąpienia Powella zakłada, że szef Fed (pomimo rosnącej ilości odmiennych głosów w Komitecie) nadal będzie chciał opóźniać ograniczenie dodruku, a raport ADP sugeruje, że może mieć ku temu wymówkę w postaci wolniejszego tempa wzrostu zatrudnienia.
Choć jak pokazywałem wczoraj, jest to efekt głównie braku kandydatów do pracy, Powell wykorzystałby słabsze dane jako dowód na negatywny wpływ wariantu Delta. Dlatego też dzisiejsze dane są dla rynków kluczowe. Oficjalny konsensus zakłada wzrost zatrudnienia o 750 tys.
Przy takich danych Fed byłby pod dużą presją działania, ale dotychczasowe dane (ADP i PMI) obniżyły faktyczne oczekiwania i wydaje się, że każdy wynik powyżej 500 tys. byłby uznany za dobry. Warto przypomnieć, że miesiąc temu ADP również był słaby, a jednak NFP zaskoczył bardzo pozytywnie.
Z drugiej strony NFP cechuje się bardzo dużą zmiennością i po dobrym miesiącu równie dobrze może zaskoczyć na minus. Kończące się federalne dopłaty do zasiłków dla bezrobotnych (niesamowite, że zostały utrzymane tak długo, gdy firmy od miesięcy narzekają na brak rąk do pracy) wpłyną dopiero na wrześniowe dane, które poznamy za miesiąc. Raport dziś o 14.30.
Dla rynków wszystko inne będzie dziś w tle, ale warto wspomnieć, że o 16.00 poznamy jeszcze raport ISM dla sektora usług w USA. Tymczasem o 9.20 euro kosztuje 4,5166 złotego, dolar 3,8022 złotego, frank 4,1604 złotego, zaś funt 5,2580 złotego.