O 11:00 pojawił się odczyt na temat produkcji przemysłowej w Strefie Euro. Były to dane za luty. Prognozowano -0,6 proc. m/m oraz +1,2 proc. r/r, a było -0,8 proc. m/m i +0,8 proc. r/r. Rezultat był więc słaby – i zapewne to on stał za sporym obniżeniem kwotowań eurodolara.
Wykres tej pary właściwie od przełomu marca i kwietnia, czyli od dwóch tygodni, utrzymywał się w konsolidacji i dotąd za minima można było uznawać 1,1330 z 6 kwietnia. Dziś jednak cena schodziła poniżej 1,13, a obecnie lokuje się przy 1,1315. Ba, jest to też przebicie linii łączącej dołki z 2 i 28 marca, linii swego rodzaju trendu wzrostowego. Może ona teraz okazać się ograniczeniem dla ewentualnych wzrostów – albo też ograniczeniem tym będą rejony 1,1330-40.
Należy jednak mieć na uwadze, że choć dolar zarobił z uwagi na słaby odczyt europejski, to jednak publikacja z USA, podana o 14:30 – też była słaba. Oto bowiem sprzedaż detaliczna bez samochodów wzrosła tylko o 0,2 proc. m/m (a nie o 0,4 proc., na co liczono), zaś cała sprzedaż detaliczna spadła o 0,3 proc. m/m, miast wzrosnąć o 0,1 proc. Co prawda trochę podwyższono odczyty z lutego (oba z -0,1 proc. do 0,0 proc.), ale nie do końca rekompensuje to wyniki najnowsze, marcowe.
Może się więc okazać, że wybicie z konsolidacji było nieco przedwczesne, albo też, że przesunie się ona po prostu trochę niżej. Trochę mogą do tego wnieść jutrzejsze (o 16:00) wypowiedzi przedstawicieli Fed – Powella i Lockharta.
Na złotym
Na EUR/PLN generalnie utrzymuje się mini-trend boczny, tj. kilkudniowa konsolidacja w rejonie 4,27 – 4,30 – aktualnie mamy 4,2850. Na USD/PLN wybijamy się do 3,7880.
Mocniejszy dolar nie posłużył złotemu na obu parach, ale szczególnie zły był dla tej drugiej. Naruszono tu maksima z 7 kwietnia, teoretycznie otwiera to nawet możliwość wędrówki w rejon 3,82 – 3,8430, ale na razie uważamy taką prognozę za przedwczesną.