Mocny złoty nie jest argumentem za powrotem do obniżek stóp procentowych. Te słowa wypowiedziane w poniedziałek przez Andrzej Bratkowskiego z Rady Polityki Pieniężnej umocniły polską walutę.
Rada Polityki Pieniężnej (RPP) tnąc w marcu stopy procentowe o 50 punktów bazowych, jednocześnie postawiła przysłowiową kropkę nad i informując, że to koniec obniżek. Jednak pomimo tego jednoznacznego stanowiska, część uczestników rynku dopuszczała możliwość dalszego poluzowania polityki pieniężnej w Polsce, gdyby złoty zbyt gwałtownie zaczął się umacniać (w następstwie potencjalnego napływu kapitałów w związku z uruchomionym przez Europejski Bank Centralny programem QE). W tych oczekiwaniach nawet wspierali ich swoimi wypowiedziami niektórzy członkowie Rady, którzy również dopuszczali taką możliwość.
Temat przyszłych obniżek stóp procentowych ostatecznie zamknął dziś jednak Andrzej Bratkowski. Ten, jeden z najbardziej zagorzałych orędowników obniżania stóp, właśnie zmienił front. W opublikowanym dziś artykule na swoim blogu zapowiedział, że obecnie mocny złoty nie jest argumentem przemawiającym za cięciem kosztu pieniądza w Polsce. W jego opinii ewentualne umocnienie złotego nie musi też zagrozić rentowności polskiego eksportu. Co więcej, prognozuje on znaczne przyspieszenie wzrostu gospodarczego w przyszłym roku, co podniesie inflację do poziomu 2,5% w III kwartale 2016 roku.
Słowa Bratkowskiego w praktyce wykluczają, i tak już niewielkie, szanse na cięcie stóp procentowych. Natomiast, jeżeli jego prognozy okazałyby się prawdziwe, to nawet mogą przybliżać moment pierwszej podwyżki stóp procentowych. W tej sytuacji zupełnie naturalną reakcją rynku walutowego było umocnienie złotego w relacji do głównych walut. Umocnienie wprawdzie niewielkie, bo i impuls, który do niego doprowadził, miał charakter bardziej długoterminowy.
Ponadto, tym podstawowym czynnikiem kształtującym dzisiejsze notowania złotego, są przede wszystkim nastroje i impulsy płynące z rynków globalnych. W tym przede wszystkim zachowanie EUR/USD. A dziś para ta traci na wartości, co przekłada się na słabsze zachowanie euro do złotego, przy jednocześnie umacniającym się dolarze. O godzinie 14:42 kurs EUR/PLN testował poziom 4,0889 zł, a USD/PLN 3,7686 zł.
Rozpoczynający się tydzień jest tygodniem przedświątecznym. Teoretycznie powinniśmy obserwować spadek zmienności i obrotów. Jednak nagromadzenie ważnych danych publikowanych w kolejnych dniach, w tym głównie indeksów PMI dla sektora przemysłowego (również dla Polski), danych z amerykańskiego rynku pracy, czy też publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia ECB sprawia, że tak naprawdę nudno nie będzie, a spadek obrotów może być odczuwalny jedynie w piątek, gdy wiele europejskich rynków będzie już pozamykanych.
Dzisiejsze wahania niewiele zmieniają w układzie sił na wykresach polskich par. W dalszym ciągu EUR/PLN pozostaje w trendzie spadkowym, który wprawdzie będzie tracił na dynamice, ale który ma szansę jeszcze w tym roku sprowadzić euro w okolice poziomu 4 zł. Na wykresie USD/PLN natomiast od połowy miesiąca trwa spadkowa korekta wcześniejszych silnych wzrostów, które wywindowały dolara do prawie 4 zł. Celem tej korekty, jeżeli tylko wierzyć analizie wykresu, są okolice 3,60-3,62 zł.