Można odnieść wrażenie, iż krajowy rynek wyraźnie wkracza w tzw. sezon ogórkowy, co niestety niespecjalnie cieszy tych, którzy muszą na bieżąco komentować wydarzenia. Być może początek przyszłego tygodnia przyniesie pewną zmianę. Już w poniedziałek rano poznamy odczyt indeksu PMI dla Polski, a także szacunki resortu finansów odnośnie lipcowej inflacji. Bo jak na razie dzisiejsze dane o wzroście PKB w II kwartale w Stanach Zjednoczonych niezbyt szczególnie zaabsorbowały uwagę inwestorów. A jest nad czym się zastanawiać.
Gospodarka skurczyła się o 1,0 proc. wobec spadku aż o 6,4 proc. w I kwartale (rewizja z -5,5 proc.). To lepiej od prognoz na poziomie -1,5 proc. Inwestorzy zwrócili jednak uwagę na wspomnianą rewizję, a także spadek wskaźnika wydatków konsumenckich o 1,2 proc., zestawiając to z jego wzrostem o 0,6 proc. w I kwartale. W efekcie w pierwszym momencie kurs EUR/USD spadł poniżej 1,41, a dopiero później wzrósł do 1,4175. Przyczynił się do tego lepszy odczyt indeksu Chicago PMI o godz. 15:45 (wzrost w lipcu do 43,4 pkt. wobec prognozowanych 43 pkt.), a także dobre otwarcie indeksów na Wall Street (taki odczyt PKB powinien przecież wpłynąć na spadek ryzyka inwestycyjnego).
Prognoza dla rynku EUR/USD jest jednak dość trudna (także za sprawą faktu, iż mamy koniec miesiąca). Bo teoretycznie zestawienie faktów dla USA i strefy euro, faworyzuje tą pierwszą. Na niekorzyść euro przemawia chociażby wczorajszy raport MFW, a także dzisiejszy odczyt dotyczący inflacji w Eurostrefie - w lipcu mogła ona wynieść -0,6 proc. r/r wobec prognozowanych -0,4 proc. r/r.