W nocy poznaliśmy bilans handlowy Japonii za czerwiec: wynik to ponad 721 mld JPY przy prognozie 534 mld JPY. Eksport wzrósł o 6,7 proc. r/r (oczekiwano +7 proc.), import tylko o 2,5 proc. r/r (zakładano tu +5,3 proc.).
O 10:30 poznamy dynamikę sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii za czerwiec. Przewiduje się +0,2 proc. m/m oraz +3,7 proc. r/r. Para GBP/EUR jest teraz na poziomie 1,1225, wczoraj otarła się o 1,12. Oznacza to, że euro jest mocne, funt słaby. Dla porównania, pod koniec maja notowano 1,1480 w maksimach. GBP/USD jest na poziomie 1,3045, obraz ma tu od początku maja charakter konsolidacji z pewnym posmakiem trendu spadkowego.
Zerknijmy na eurodolara. Ten lokuje się na poziomie 1,1625. Wykres biegnie w konsolidacji, wczoraj zaliczył dołek na 1,16 - tak więc obecny kurs to poniekąd lekka forma odbicia. Ostateczny zakres trendu bocznego od drugiej połowy maja to ok. 1,1515 - 1,1825-50.
Co do danych z USA, to o 14:30 poznamy indeks Fed z Filadelfii (prognoza to ruch w górę z 19,9 pkt do 21,5 pkt), a także tygodniową liczbę wniosków o zasiłek. O 15:00 wypowie się p. Quarles z Fed, o 16:00 ujrzymy jeszcze indeks wyprzedzający Conference Board.
W kwestii PLN
Na euro-złotym i dolar-złotym widać próby rozgrywania słabszego złotego czy też ratowania czegoś, co moglibyśmy nazwać wiosenno-letnimi trendami wzrostowymi. Wzrostowymi, czyli osłabiającymi PLN.
Otóż np. na EUR/PLN widzimy 4,3110, a przedwczoraj w dołku notowano 4,29. USD/PLN klaruje się przy 3,7085. Przedwczoraj, 17 lipca, zakreślono tu 3,66 (a nawet jeszcze niższe wartości). Na razie, tj. mierząc od godzin nocnych i porannych, ruchy są jeszcze skromne, trzeba to przyznać. Wczoraj mieliśmy z kolei dobre dane makro nt. produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej - aczkolwiek na PLN duży, a może kluczowy wpływ mają raczej kwestie globalne, w tym eurodolar.