Dziś Brytyjczycy zapewne idą do pracy tak samo jak wczoraj czy przedwczoraj. I tak samo pójdą w piątek. Autobusy kursują, szkoły działają, banki funkcjonują – i tak dalej. Pozornie zatem nic się nie zmieniło. Z historii wiemy jednak, że przełom polityczny czy systemowy nie musi oznaczać jakiegoś dramatu na ulicach, nie musi być widoczny gołym okiem i ostentacyjny. Ważne jest to, co dzieje się w strukturach państwa i w jego otoczeniu, ważne jest to, co rozgrywa się długofalowo.
Otóż w takim ujęciu trzeba powiedzieć, że owszem – do pewnego przełomu doszło. Pod znakiem zapytania stanął dotychczasowy model funkcjonowania Unii Europejskiej, którą kojarzono dotąd jedynie z przyjmowaniem nowych członków, a nie z tychże członków ubywaniem. Pomijamy tu szczególny _ casus _Grenlandii, która w roku 1985 wystąpiła z EWG – ale to oczywiście były inne czasy oraz (nie ujmując niczego poczciwym Grenlandczykom) nie ten kaliber.
A zatem, jak podają dziś rano media, w brytyjskim referendum mimo wszystko zwyciężają eurosceptycy. Mimo wszystko, bo jednak frakcja pro-unijna też miała swoją siłę i pewnie nadal ma. Ba, Irlandia Północna i Szkocja były zasadniczo za UE. Szkocja zresztą widzi swą przyszłość w strukturach tej organizacji, nawet za cenę opuszczenia Wielkiej Brytanii. Zresztą, Brexit może się dla niej okazać dobrą okazją do takiej secesji.
Głównonurtowi, pro-unijni politycy – brytyjscy, polscy, niemieccy i wszyscy inni – są w szoku. O rezultatach brytyjskiego głosowania negatywnie wypowiedzieli się np. Witold Waszczykowski (szef polskiego resortu spraw zagranicznych) czy Frank-Walter Steinmeier, minister spraw zagranicznych Niemiec.
Na wykresach widać gwałtowne, bardzo silne przetasowania. Spekulanci oczywiście mieli świetną okazję, by zarobić, o ile tylko byli wystarczająco czujni. Wyobraźmy sobie kogoś, kto startował 16 czerwca na eurodolarze z minimów w pobliżu 1,1130 – kupując euro – po czym zrealizował zysk przy 1,1420, bo mniej więcej takie maksima notowano jeszcze w nocy. Gorzej oczywiście, jeśli czeka do teraz – bo teraz mamy 1,10, a było już prawie 1,09.
Możemy sobie winszować, bo potwierdził się długoterminowy obraz, jaki kreśliliśmy w naszych raportach przynajmniej od paru tygodni. Powtórzył się swoisty "pattern", który widać było pomiędzy połową marca 2015 a 22 października. Wtedy też generalnie eurodolar przez długi czas rósł, też testował rejony powyżej 1,15 – a potem wszystko wywrócił na drugą stronę Mario Draghi. Tak też stało się i teraz. Oto bowiem niemal od początku grudnia 2015 (kiedy tenże sam Draghi rozczarował rynki) główna para szła zasadniczo w górę, mimo wszystkich korekt. 3 maja testowano 1,16, w czerwcu też widać było ataki na relatywnie wysokie poziomy, aż ostatecznie wszystko się rozpadło. Linia trendu wzrostowego została ostro przebita.
Oczywiście wystarczyło kilka procent głosów w drugą stronę, by sytuacja była zupełnie odmienna. Albo prawie zupełnie – bo jednak podejrzewamy, że konsolidacja trwająca od stycznia roku 2015 znów wybroniłaby się gdzieś przy 1,17. Pamiętajmy, że euro nie może być zbyt silne choćby dlatego, że EBC jawnie prowadzi arcy-luźną politykę monetarną, zaś Fed mimo wszystko mówi o podwyżkach stóp. Pytanie, czy zdecyduje się na nie teraz, w obliczu wzrostu ryzyka rynkowego z powodu Brexitu?
Mamy dziś dane makro, które normalnie byłyby ciekawe, ale będą przesłonięte reperkusjami referendum. W każdym razie trzeba wspomnieć, że o 10:00 poznamy niemiecki indeks Ifo, o 14:30 dane o majowych zamówieniach w USA, zaś o 16:00 indeks Uniwersytetu Michigan.
Sprawy złotego
Kupić dolary po 3,80 zł od sztuki i sprzedać po 4,1260 zł. Czysty zysk, ponad 32 grosze różnicy – a można było coś takiego zrealizować tej nocy na forexie. Piękna noc, chyba że ktoś postąpił odwrotnie. Ten, kto czekał do dzisiejszego poranka z kupnem dolarów, ten jest teraz srodze zawiedziony, nawet jeśli sytuacja odrobinę się prostuję. A prostuje się, bo jednak mamy już 4,0435 na USD/PLN i 4,4740 na EUR/PLN (a było ponad 4,51).
Linia 4 zł może być teraz wsparciem na wykresie dolarowym. Niżej można rozważać np. okolice 3,9730. Na EUR/PLN wypadałoby się cieszyć z wędrówki do 4,45. Na CHF/PLN mieliśmy więcej niż 4,20, teraz jest ok. 4,14.
Cóż, potrwa kilka dni nim kursy się w miarę ustabilizują. Generalnie jednak złoty powinien pozostać dość słaby w kolejnych tygodniach i miesiącach, szczególnie jeśli w kolejnych komunikatach FOMC będzie powtarzana teza o tym, że mimo wszystko – mimo danych makro, mimo Brexitu itd. - Fed wciąż myśli o podwyżkach stóp. Obecnie atmosfera nie sprzyja złotemu, a już na pewno w krótkim terminie.