Trochę działo się choćby i dziś, jakkolwiek na wykresie eurodolara panował raczej marazm. Z drugiej strony, sporo wydarzyło się na USD/JPY i EUR/JPY – gdzie jen niemało zyskał. Tak np. pierwsza z tych par startowała przy szczytach rzędu 105,89, po czym zeszła nawet do 104 czy wręcz niżej. Aktualnie jest 104,61.
Analogicznie EUR/JPY przebył drogę ze 116,4 do 114,46, teraz mamy nadal mniej niż 115. Co się stało? Zaważyła na tym zapewne kolportowana rankiem w mediach (w ślad za Reuter's) wypowiedź ministra finansów Japonii. Otóż Toro Aso powiedział, że polityka monetarna leży w gestii Banku Japonii, zaś rząd nie podjął decyzji na temat parametrów pakietu stymulacyjnego. Nie jest więc do końca jasne to, czy i w jakim zakresie pakiet ten będzie zrealizowany. Więcej na ten temat dowiemy się w nocy z czwartku na piątek, gdy poznamy komunikat z posiedzenia BoJ.
Inne wydarzenia, na które czekamy, to PKB Wielkiej Brytanii za II kwartał (jutro, wstępny odczyt o 10:30) oraz decyzja FOMC w sprawie stóp procentowych i komunikat tego gremium (to też jutro, po 20:00). Zmiany stóp się nie spodziewamy, a co do wymowy komunikatu, to pewnie będzie umiarkowana – coś w rodzaju, że Fed obserwuje sytuację, bada wszystkie czynniki, zdaje sobie sprawę z zagrożeń, ale też nie wyklucza zacieśniania polityki w przyszłości, zaś majowe dane z rynku pracy były raczej tylko jednorazową wpadką itd.
Ważny będzie też piątek, kiedy poznamy PKB Strefy Euro za II kwartał (o 11:00). Co się zaś tyczy doniesień dzisiejszych, to indeks PMI dla usług w USA zaskoczył negatywnie. Miał być wzrost z 51,4 pkt do 52 pkt, był spadek do 50,9 pkt. Poniżej prognoz wypadły też indeksy cen domów S&P/Case-Shiller za maj (dla 10 i 20 metropolii), ale za to przewidywania przebite zostały w przypadku Conference Board zaufania konsumentów oraz indeksu Fed z Richmond. Ten ostatni miał wzrosnąć z -7 pkt do -4 pkt, a było 10 pkt (na plusie)
.
Eurodolar zaliczył dziś podejście do 1,1025 – gracze próbowali rozruszać euro. Ostatecznie jednak nie wynikło z tego nic więcej i gdy piszemy te słowa, rynek jest już znów poniżej 1,10. Warto zanotować, że od 14 lipca można mówić o rodzącym się trendzie spadkowym na wykresie. Dziś go przetestowano, ale tylko knotem świecy dziennej. Z drugiej strony, wczorajsza świeca była wzrostowa, a dzisiejsze minima wyższe zdecydowanie od wczorajszych, czy nawet od wczorajszego otwarcia. Sprawa nie jest więc całkiem przesądzona na korzyść spadków, niemniej wciąż uważamy, że to dolar powinien się – ze wszelkimi korektami – wzmacniać w kolejnych tygodniach i miesiącach.
Na złotym
Na parach powiązanych z PLN raczej nie doszło do przełomu. USD/PLN kontynuuje konsolidację uformowaną miesiąc temu, po referendum brexitowym. Mamy obecnie ok. 3,9633, zakres wahań nie był zbyt duży, w szczytach dobijaliśmy do 3,9725.
Na EUR/PLN jest 4,36 – a próbowano wartości o 1,1 grosza wyższych. Z drugiej strony, mamy też i wsparcie na 4,35, dość mocne, jak się wydaje. Tak to sobie wykres oscyluje między wsparciem i okolicą oporu, nie generując na razie poważniejszych turbulencji. Co ciekawe, jeśli połączymy minima z 4 kwietnia i 8 czerwca, tworząc w ten sposób nieco arbitralną linię wzrostową, to jesteśmy już wyraźnie poniżej tej linii. To by sugerowało, że złoty na razie nie będzie znacząco tracić, a to wpisywałoby się w opisany wyżej spadkowy klimat eurodolara.
GBP/PLN lokuje się przy 5,2030. Przebicie "dwudziestki" idzie opornie, choć tak dziś, jak i w piątek obserwować można było ostre ataki, dziś nawet do 5,1770. Niżej mamy wsparcie przy 5,1475.