Weidmann, Lacker, Kaplan. To trzej przedstawiciele banków centralnych, którzy się dziś publicznie wypowiedzą. Weidmann to szef niemieckiego Bundesbanku, dwaj pozostali reprezentują Rezerwę Federalną.
Weidmann wypowie się o 14:00, Lacker tak samo, zaś o 19:15 przyjdzie czas na Kaplana. Tymczasem w nocy (naszego czasu) Stanley Fischer z Fed powiedział, że inflacja w USA dobiłaby do 2 proc., gdyby nie kwestia ropy. Słaba produktywność Stanów to jego zdaniem raczej tylko zjawisko epizodyczne, a sektor finansowy USA wzmocnił się bardzo silnie. Brzmi to dość jastrzębio, choć równocześnie wiceszef Fed mówił o tym, że Fed uważnie studiuje casus ujemnych stóp procentowych, zastosowany w Europie. Potwierdził jednak, że nie ma obecnie planów skorzystania z takiego narzędzia.
Esther George wypowiedziała się z kolei mocno jastrzębio dla Radia Bloomberg – twierdząc po prostu, że jak najbardziej powinno się rozważyć podwyżkę stóp w marcu. Takie nastawienie tej ekonomistki nie jest jednak zaskoczeniem.
Co w takim razie widzimy na wykresach? Mamy po prostu 1,10 na EUR/USD. Pokazuje to, że dolar jest silny. Cóż, być może faktycznie rośnie wiara w to, że jednak Fed dokona w marcu ruchu zwyżkowego, choć obecne poziomy mamy od paru dni, bez pomocy Fischera czy George. Poza tym sądzimy, że za umocnieniem dolara stoi raczej przygotowywanie się na osłabienie euro poprzez decyzje EBC w dniu 10 marca (hipotetyczne decyzje), jak również fakt, że np. od 11 lutego mimo wszystko drożeje ropa (z dokładnością do korekt; crude jest teraz po 31,24 USD). Co więcej, wczorajsze dane makro (indeks S&P/Case-Shiller dla 10 i 20 metropolii, indeks Fed z Richmond czy Conference Board zaufania konsumentów) – wypadły słabo.
O ile więc jak najbardziej dopuszczamy scenariusz, w którym piłka jest generalnie po stronie dolara w perspektywie kilku tygodni czy miesięcy, o tyle test 1,10 to dobry moment na lokalną korektę. Oporem może być 1,1070, a wyżej rejon 1,1110-30. Gdyby jednak gracze już teraz przebili "dziesiątkę", to efektem byłby pewnie rychły zjazd głęboko w strefę 1,08 – 1,10. Na razie jednak zdaje się to ten mniej prawdopodobny scenariusz – tj. na dziś i resztę tygodnia.
Dziś o 12:00 poznamy wskaźnik sprzedaży detalicznej wg organizacji CBI dla Wielkiej Brytanii (to oczywiście temat dla GPB, nie dla eurodolara), zaś o 15:45 pojawi się indeks PMI dla usług w USA. O 16:00 poznamy dane o sprzedaży nowych domów w Stanach. Jutro wypowiedzą się Bullard, Lockhart i Williams z Fed, poza tym poznamy dane o zamówieniach w USA za styczeń.
Jak się ma orzeł biały?
Na EUR/PLN mamy powrót do 4,3860, która to okolica może być lokalnie poziomem oporu. Skoro jednak mamy ten stan rzeczy przy 1,10 na EUR/USD, to można mniemać, że jeśli główna para faktycznie odbije w kierunku mocniejszego euro, to wówczas EUR/PLN podejdzie do 4,40. Jest na pewno takie ryzyko, niemniej w szerszej perspektywie złoty powinien się mieć raczej nieźle w relacji do euro – chyba że Mario Draghi zaskoczy negatywnie, jak w początkach grudnia.
Na USD/PLN notujemy już 3,9820 – wygląda to raczej słabo, a ewentualna nadzieja na nieco lepszy zakup to techniczna korekta gdzieś do 3,95 – 3,96. Połączenie dołków na świecach dziennych z 11, 19 i 22 lutego pozwala już wręcz mówić o rodzącym się trendzie wzrostowym. W kalendarium makroekonomicznym nie ma dziś danych z Polski.