Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Tomasz Witczak
|

Czekamy na wieści o amerykańskim zatrudnieniu

0
Podziel się:

Brexit z jednej strony zniechęca do Europy i skłania do traktowania dolara jako bezpiecznej przystani, a z drugiej – jest przecież kolejnym czynnikiem na rzecz utrzymania luźnej, "akomodacyjnej" polityki w USA.

Czekamy na wieści o amerykańskim zatrudnieniu

Pierwszy piątek każdego miesiąca niemal zawsze jest istotny dla giełd i par walutowych, w szczególności tych powiązanych z dolarem – bezpośrednio czy pośrednio. Oto bowiem wtedy poznajemy tzw. payrolls, czyli amerykańskie dane o zmianie zatrudnienia poza rolnictwem i w sektorze prywatnym. Uzupełnieniem jest stopa bezrobocia i pewne dane dodatkowe.

Miesiąc temu, mianowicie 3 czerwca, podano payrollsy majowe. Wypadły, jak pamiętamy, tragicznie, zanotowano np. przyrost poza rolnictwem w liczbie tylko 38 tys. nowych miejsc. W efekcie para EUR/USD skoczyła z okolic 1,1140 do 1,1370 i trzymała się przez dłuższy czas na tak wysokich poziomach. Jest tak dlatego, że słabe dane z rynku pracy obniżają szansę na podwyżkę stóp przez Fed, który wierzy w to, że luźna polityka monetarna napędza koniunkturę i zmniejsza bezrobocie. A mniejsze szanse na podwyżkę – to brak potrzeby dyskontowania tejże poprzez umacnianie dolara. Poza tym w ogóle jest tak, że dobre dane umacniają walutę kraju, którego dotyczą, a skoro te były słabe, to dolar stracił.

Z drugiej strony, Fed jest jedynym bankiem (z dużych centralnych), który w ogóle mówi jeszcze o podwyżce i jej nie wyklucza. Poza tym Strefa Euro i ogólnie Europa mają swoje, przykre problemy, a do tego dochodzi aspekt techniczny, taki mianowicie, że okolica 1,15 – 1,17 blokuje wzrosty eurodolara już od stycznia 2015. I faktycznie – od 3 maja 2016, gdy przetestowano 1,16, wykres generalnie idzie na południe, do czego ostatnio walnie przyczynił się wynik brytyjskiego referendum. Można się nawet pokusić o swego rodzaju linię poprzez szczyty z 3 maja, 9 czerwca i 24 czerwca.

Żeby było zabawniej, to jest to w sumie paradoksalne, bo Brexit z jednej strony zniechęca do Europy i skłania do traktowania dolara jako bezpiecznej przystani, a z drugiej – jest przecież kolejnym czynnikiem na rzecz utrzymania luźnej, "akomodacyjnej" polityki w USA, ta zaś jest kontrdolarowa. Na razie jednak wygląda to tak, że piłka jest bardziej po stronie dolara. Dziś rano widzimy zresztą kurs 1,1070, czyli wczorajsze i przedwczorajsze powroty ponad 1,11 okazały się, jak na razie, efemeryczne.

Bardzo możliwe zresztą, że nienaturalnie kiepskie majowe payrollsy zostaną nieco zrewidowane w górę, a wynik czerwcowy będzie w miarę niezły (prognoza zakłada 178 tys. poza rolnictwem). W każdym razie ci oficjele z Fed, którzy zachowują jeszcze resztki podejścia jastrzębiego (może taką grają rolę), uzasadniali te resztki tym właśnie, że dane majowe były wypadkiem przy pracy.

Wsparciem jest z grubsza strefa 1,1035 – 1,1060. Niżej mamy zakreślone też minima przy 1,0915, testowane w feralny piątek po referendum brexitowym. Wczoraj w miarę dobrze wypadł, przebijając prognozy, raport ADP, też odnoszący się do zmiany zatrudnienia, choć nie zawsze oddający klimat payrollsów.

Na złotym

Złoty momentami chwyta w ostatnich dniach lepsze poziomy, ale jednak generalny obraz nadal wskazuje na jego słabość. USD/PLN kręci się przy 4 zł. Wczoraj notowano ok. 3,9880, ale przedwczoraj było i 4,0315. Generalnie od 1 kwietnia jesteśmy coraz wyżej, można też pokusić się o jakieś poprowadzenie linii od 9 czerwca czy 1 lipca. Jasne, brytyjskie referendum wygenerowało poziomy nienaturalnie wysokie, ale z drugiej strony brakuje impulsów, by jawnie i klarownie te poziomy obniżyć, zmodyfikować. Ostatnio na rynku krajowym przejawem niepewności była kwestia OFE, co osłabiało giełdę, poza tym czekamy na ocenę ratingową agencji Fitch, która powinna pojawić się w połowie lipca.

Na EUR/PLN chętni do kupowania euro mogą to robić przy kursach rzędu 4,4265. Jak na ostatnie dni, w miarę nieźle, bo bywało 4,45 i wyżej. Tu także zasadnicza tendencja w dłuższym terminie (np. od początku kwietnia 2016 albo od wiosny i lata 2015) jest wzrostowa. Na szczęście oporem mogą być teraz okolice 4,4550.

Co do stóp procentowych, to klimat jest taki, że generalnie RPP nie spieszy się do ich obniżania, ale też nie myśli na razie o podwyżkach. Takie są dominujące nastroje. Rentowność polskich obligacji 10-letnich to 2,946 proc. Owszem, ostatnio generalnie spadała, bo papiery można było tanio kupować (więc z biegiem dni było to coraz mniej tanio, w miarę narastania popytu), teraz zaczyna się odbicie. Pamiętajmy, im wyższa rentowność, tym niższa cena obligacji – i _ vice versa. _ Wysoka rentowność często zbiega się ze słabością waluty – i również _ vice versa _, jakkolwiek to walutowo-obligacyjne przełożenie nie jest całkiem mechaniczne.

komentarze walutowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
FMCM
KOMENTARZE
(0)