Bank Czech podjął nieco kontrowersyjną decyzję i obniżył stopy procentowe do poziomu 3,5 proc. (o 25 punktów bazowych).
Nie jest to całkowitym zaskoczeniem, gdyż już pod koniec lipca władze monetarne sygnalizowały możliwość przeciwdziałania umocnieniu korony - odnosząc zresztą pewien skutek, gdyż rynek nieco skorygował wcześniejsze umocnienie - 10% w dwa miesiące.
Należy jednak zastanowić się czy takie działanie ma sens i może sprawdzić się na gruncie polskiej gospodarki. Na usprawiedliwienie czeskich władz należy zaznaczyć, iż gospodarka naszych południowych sąsiadów jest znacznie bardziej uzależniona od handlu zagranicznego i mocna aprecjacja pogarsza jej konkurencyjność zarówno bezpośrednio, jak i poprzez wzrost kosztu pracy wyrażonego w euro. Oznacza to, że choć w pierwszym kwartale wzrost przekraczał jeszcze 5%, spowolnienie w Europie Zachodniej, może szybko przełożyć na spadek tempa wzrostu w Czechach.
Czy to jednak usprawiedliwia tak głębokie wejście w rejon ujemnych realnych stóp procentowych (w Czechach inflacja sięga niemal 7%)? Tego typu interwencja niestety ma znikome szanse powodzenia z dwóch powodów. Po pierwsze, to nie wysokość stóp procentowych jest powodem umocnienia korony. Po drugie, hossa na rynku walut wschodzących dotyczy całego segmentu począwszy od złotego, a skończywszy na randzie, realu czy lirze. Udział czeskiej korony jest bardzo niewielki i to co dzieje się w tej gospodarce ma relatywnie nieduży wpływ na ogólny sentyment. Co więcej, mimo takich działań korona może nadal się umacniać w wyniku trendu na całym rynku.
Z drugiej strony taka interwencja ma swoje koszty. Rozluźnianie polityki monetarnej w obecnej sytuacji może mieć wysoce niekorzystne skutki dla oczekiwań inflacyjnych i jeśli inflacja w Czechach wzrośnie na dłużej, będzie to miało negatywne efekty również dla wzrostu gospodarczego. Po drugie, w skrajnym przypadku pogorszenie fundamentów gospodarczych kraju może doprowadzić do silnej deprecjacji waluty i wtedy władze Czech uzyskałyby pożądany skutek, ale w dużo większym wymiarze, z pewnością niekorzystnym dla gospodarki.
I wreszcie - czy taki ruch prawdopodobny jest również w Polsce? Raczej nie. O ile politycy nie zauważyli jeszcze, iż ich interwencje słowne są absolutnie nieskuteczne i ignorowane przez rynek, o tyle Rada wielokrotnie słusznie odnotowywała, iż próba kontrolowania inflacji oraz kursu walutowego jednocześnie jest z góry skazana na niepowodzenie.