Donald Trump po zaprzysiężeniu na 45-tego prezydenta Stanów Zjednoczonych od razu zabrał się do pracy. Nowojorski miliarder swoimi pierwszymi decyzjami wyraźnie zasygnalizował, że głównym priorytetem w polityce Białego Domu będzie polityka handlowa, a kierunek jej zmian nie jest przychylnie odbierany przez rynki.
Nowy gospodarz Białego Domu rozpoczął swoją kadencję od kwestii związanych z polityką handlową. Już dziś ma zostać podpisany dekret umożliwiający renegocjację umowy NAFTA regulującej warunki wymiany handlowej pomiędzy państwami Ameryki Północnej, czyli USA, Meksykiem i Kanadą.
Ponadto Stany Zjednoczone mogą wycofać się z TPP, czyli analogicznego porozumienia pomiędzy państwami leżącymi nad basenem Oceanu Spokojnego, więc jest to ważna kwestia m.in. dla Japonii, czyli trzeciej co do wielkości światowej gospodarki. Te zapowiedzi to nic dobrego dla wielkich amerykańskich korporacji, które dużą część przychodów czerpią z działalności na globalnych rynkach.
Ponadto Trump spotkał się dziś z prezesami kilku dużych przedsiębiorstw, m.in. Tesli, Whirpool, Lockheed oraz Johnson & Johnson. Jego komentarze po tym spotkaniu były nieco bardziej przychylne dla inwestorów -- zapowiedział on bowiem duże obniżki podatków dla przedsiębiorstw oraz klasy średniej, redukcję biurokracji. Udzielił on także poparcia dla wprowadzenia „podatku granicznego".
Niemniej jednak te zapowiedzi to tylko powtórzenie haseł wyborczych, a nadal nie znamy żadnych konkretów, które mogłyby utwierdzić rynki, że czeka nas era przyśpieszonego wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych. Dlatego też na Wall Street widzimy dziś spore spadki S&P500 -- traci ponad 0,4%, podobnie zresztą jak Nasdaq, a Dow Jones spada o 0,3%.
Warto też pamiętać, że otworzył się właśnie trzeci sezony wyników. Przed południem poznaliśmy sprawozdania finansowe za IV kwartał od McDonald's oraz Halliburton -- w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z rozczarowaniem. W dalszej części tygodnia poznamy raporty kilku wielkich spółek technologicznych, z Alphabetem oraz Micorosoftem na czele. Główne indeksy notowane na warszawskim parkiecie podążały w ślad za spadkami na najważniejszych globalnych giełdach. WIG20 stracił ponad 0,7%, a WIG30 spadł o niemal 0,6%. Cały WIG znalazł się natomiast 0,30% pod kreską.
Na GPW zdecydowanie lepiej radziły sobie małe i średnie spółki - sWIG80 odbił o 0,28%, a mWIG40 zyskał 0,36% i tym samym wspiął się na najwyższe poziomy od niemal dekady. Wracając do indeksu blue chipów, niedźwiedziom udało się naruszyć psychologiczną barierę 2000 pkt., co może zwiastować większą korektę. Pośród spółek wchodzących w skład tego indeksu najmocniej traciło CCC, które nie tak dawno ustanowiło swoje historyczne maksima.
Również pod presją był bank BZWBK, a także mBank. Po drugiej stronie rynku znalazły się natomiast PGNiG oraz KGHM. Notowania Konglomeratu odbijały do góry pomimo sygnałów mówiących, że prezes PiS, Jarosław Kaczyński, nie jest przekonany do planu zniesienia „podatku miedziowego" - była to jedna z obietnic przedwyborczych jego partii. Wygląda więc, że rynek zdążył już wcześniej się z tym pogodzić, a dziś na poprawę wyceny koncernu wpływały wyższe ceny samej miedzi.