Rozczarowujące dane o amerykańskiej sprzedaży detalicznej w piątek osłabiły lekko dolara, dając tym samym złotemu przestrzeń do pewnego odreagowania.
W tym tygodniu sytuacja na rynku walutowym ponownie będzie zależeć od wydarzeń mających miejsce w USA, a mianowicie chodzi o posiedzenie Rezerwy Federalnej.
Ubiegły tydzień przyniósł odreagowanie po stronie amerykańskich rentowności. Wzrost dochodowości tamtejszych obligacji wywołany mniejszymi zniszczeniami (od założeń pesymistycznych prognoz) wyrządzonymi przez huragan Irma oraz za sprawą mocniejszych odczytów inflacyjnych sprzyjał aprecjacji dolara, oraz odpływowi kapitału z rynku wschodzących, na czym ucierpiał również złoty. Nastroje dolarowym bykom popsuła piątkowa paczka danych z USA.
Po raz kolejny rozczarowała sprzedaż detaliczna, co jest negatywnym sygnałem dla głównej siły napędowej amerykańskiej gospodarki, czyli konsumpcji. Stanowi to twardy orzech do zgryzienia dla Rezerwy Federalnej, która już w środę ogłosi decyzję ws. polityki monetarnej po dwudniowych obradach.
Pierwsze lepsze odczyty o inflacji przy wciąż niezadowalającym poziomie wzrostu gospodarczego mogą nie wystarczyć, aby FED mógł zakomunikować pełną gotowość do jeszcze jednej podwyżki stóp w tym roku. W tym momencie rynek skłania się do poglądu, że do tego nie dojdzie w III i IV kwartale -- oczekiwania na podwyżkę stóp do końca grudnia wynoszą mniej niż 50% (47,2%).
Niemniej, FED w środę może podjąć ważną decyzję dotyczącą rozpoczęcia redukcji bilansu aktywów. Rezerwa zwiększyła swój bilans z poziomu 900 mld USD w roku 2009 do poziomu 4,5 bilionów USD w 2014 roku, kiedy to program w końcu uległ wygaszeniu. Suma ta pozostaje obecnie praktycznie niezmienna, ze względu na reinwestowanie kwot z kuponów oraz zapadających instrumentów. Wpływ takiego rozwiązania na rynek powinien być mniejszy niż ewentualna podwyżka stóp. Ponadto mając na uwadze, że wystąpienia prezes Yellen są często odbierane przez rynek za "gołębie", może dojść do ponownego spadku amerykańskich rentowności, co powinno stwarzać okazję do odreagowania dla takich walut jak złoty.
W poniedziałkowym kalendarzu znajdują się dwa istotne odczyty z polskiej gospodarki. Zarówno zatrudnienie, jak i płace mają przyspieszyć w sierpniu, do odpowiednio 4,6% r/r oraz 5,7% r/r. Mocny rynek pracy powinien oznaczać wyższą konsumpcję oraz presję na wzrost inflacji. W dłuższym terminie może to sprzyjać złotemu.
Ponadto przy cichnięciu ech po publikacji niedawnego komunikatu Komisji Europejskiej, polska waluta ma szansę odrabiać straty z ubiegłego tygodnia do głównych walut. Wyjątek może stanowić funt, który po ostatnim komunikacie Banku Anglii (BoE) znajduje się wyraźnie na fali. Dziś o 17 ma wypowiadać się prezes BoE, Mark Carney, i jego słowa mogą zaważyć na brytyjskiej walucie. Przed godziną 9:25 za dolara płacimy 3,5854 złotego, za euro 4,2758 złotego, frank kosztuje 3,7296 złotego, zaś funt 4,8651 złotego.