O ile nawet w komentarzach Henry'ego Paulsona pojawia się stwierdzenie, że ,,upadku firm motoryzacyjnych dobrze byłoby uniknąć", to nie uważa on, aby stosowne było spożytkowanie na ten cel 50 mld USD z funduszu ustanowionego na pomoc znajdującym się w kłopotach instytucjom finansowym (dotychczas Paulson wydał 290 mld USD z tego funduszu na dokapitalizowanie niektórych banków). Ewentualny upadek Forda, Chryslera i GM oznaczałby przejściowe pogłębienie spowolnienia amerykańskiej gospodarki, ale w dalszym horyzoncie czasowym okazałby się korzystny: zrestrukturyzowane firmy mogłyby przejść restrukturyzację i rozpocząć działalność z czystym kontem, a być może zostałyby przejęte przez nowych inwestorów, którzy potrafiliby zmusić kolosy do konkurencji z producentami japońskimi. Mimo obaw o kondycję amerykańskiej gospodarki w wypadku bankructwa gigantów z Detroit w dniu wczorajszym giełdy po dwóch dniach spadków odnotowały nieznaczne wzrosty (stało się tak w przypadku indeksów NASDAQ oraz DJIA, a także HangSeng, ale np. Nikkei225 stracił podczas ostatniej sesji 0,66%).
Spośród licznych publikacji makroekonomicznych w dniu dzisiejszym największą uwagę inwestorów przykuwać będą zapewne dane o inflacji CPI w USA (ich publikacja będzie miała miejsce o 14:30). Przewiduje się spadek indeksu CPI o 0,8% m/m i wzrost o 4,1% r/r, a w przypadku indeksu inflacji bazowej spodziewane są wzrosty: o 0,2% m/m i o 2,4% r/r. Czynnikiem najmocniej wpływającym na spadek inflacji jest spadek cen paliw. W Stanach Zjednoczonych paliwa nie są tak wysoko opodatkowane, jak w Europie, dlatego też zmiany cen ropy powodują znacznie większe wahania cen detalicznych. Wystarczy, aby w ciągu najbliższych miesięcy ceny paliw dalej spadały, a Stanom grozi popadnięcie w deflację, szczególnie w czerwcu i lipcu, ponieważ wtedy minie rok od chwili, gdy ceny ropy znajdowały się na rekordowo wysokich poziomach. Czym grozi deflacja? Jej skutkiem dla amerykańskiego konsumenta byłoby przede wszystkim zwiększenie realnej wartości jego zadłużenia. To spowodowałoby, że Amerykanie przeznaczaliby mniejszą część
wynagrodzeń na konsumpcję, a większą na spłatę zadłużenia, co jednak mogłoby prowadzić do dalszego zmniejszenia popytu i znów do spadku cen towarów i usług.
Oprócz danych o inflacji w USA poznamy - już o 10:30 - protokół z ostatniego posiedzenia Banku Anglii, podczas którego obniżono główną stopę procentową o 150 pb, z 4,5% do 3%. O 14:30 opublikowane zostaną również dane z USA o liczbie nowo budowanych domów oraz wydanych pozwoleń na budowę (przewiduje się, że obydwie wielkości podane zostaną na poziomie 780 tys. jednostek w skali roku, co oznacza spadek w stosunku do ub. miesiąca). O 20:00 opublikowany zostanie protokół z ostatniego posiedzenia FOMC z 29 października, podczas którego obniżono stopę funduszy federalnych z 1,5% do 1%.
Sytuacja na rynku pozostaje trudna i nie spodziewamy się gwałtownego umocnienia złotego w najbliższych dniach. Odpowiedzi na część pytań dotyczących polskiej gospodarki poznamy dopiero w przyszłym tygodniu wraz z publikacją przez GUS danych o tempie wzrostu PKB w naszym kraju w III kwartale 2009 roku.