W piątek rano dolar próbuje nieco odbijać przed kluczowymi publikacjami Departamentu Pracy USA, chociaż z drugiej strony wygląda to też na korektę wcześniejszych spadków, które nie były do końca racjonalne biorąc pod uwagę nieco bardziej „jastrzębi” przekaz ze strony FED w środę wieczorem, oraz wczorajsze popołudniowe dane ISM dla przemysłu za styczeń, które nie wypadły źle.
Dzisiaj o godz. 14:30 warto będzie uważnie przyglądać się dynamice płacy godzinowej w styczniu (szacunki 0,3 proc. m/m i 2,6 proc. r/r) – dane te od pewnego czasu są ważniejsze od odczytów stopy bezrobocia, czy też wzrostu zatrudnienia. Rynek pracy w USA jest bliski stanu pełnego zatrudnienia, teraz kluczowe jest to kiedy płace zaczną rosnąć i przełoży się to na wzrost oczekiwań inflacyjnych i tym samym da mocną podkładkę FED pod trzy, a może i nawet cztery podwyżki stóp w tym roku. Rosnące rentowności obligacji rządu USA (dla 10-latek to już 2,80 proc.) zdają się dyskontować potencjalny scenariusz.
Na amerykańskiej walucie może w najbliższych dniach ciążyć kwestia dotycząca podniesienia limitu zadłużenia, o czym wspominałem już wczoraj. Tymczasem według portalu Politico czekać nas może kolejna prowizorka – władze GOP chciałyby uchwalenia podobnej ustawy, co kilkanaście dni temu, ale tym razem pozwalającej na blisko 6-tygodni względnego spokoju. Problem jednak w tym, że przeciwko tym rozwiązaniom jest opór we własnej partii, a na wsparcie Demokratów nie ma co liczyć. Przyszły tydzień może, zatem upłynąć pod znakiem politycznych przepychanek (dotychczasowe porozumienie wygasa 8 lutego), co może nieco gasić ewentualny optymizm wobec dolara.
Technicznie na koszyku BOSSA USD widać proces „ubijania dna”, o czym piszę od kilku dni. Po trzech dniach przeceny wczoraj osiągnęliśmy minima bliskie dołkom z 25-26 stycznia, oraz 7-letniej linii trendu wzrostowego. Dzienne wskaźniki zapowiadają, że odbicie dolara powinno rozpocząć się już w najbliższych dniach.
Europejska waluta została wczoraj wieczorem wsparta przez spekulacje agencji Bloomberg pokazujące, że w Radzie Prezesów mamy coraz wyraźniejszą walkę frakcji „jastrzębi” i „gołębi”. Niemniej scenariusz w którym Europejski Bank Centralny miałby wyznaczyć konkretne ramy czasowe dla podwyżki stóp w 2019 r. (obecnie rynki wyceniają, że dojdzie do tego w marcu) wydaje się być mało prawdopodobny. Mario Draghi będzie za wszelką cenę zachować bardziej elastyczne podejście do polityki monetarnej, inaczej może się okazać, że będziemy świadkami nazbyt szybkiej aprecjacji euro, która ostatecznie utrudni realizację celu inflacyjnego banku centralnego.
Dzisiaj rano pojawiły się z kolei spekulacje, jakoby Angela Merkel była skłonna na ustępstwa wobec SPD (większy socjal, zgoda na wspólny „budżet inwestycyjny dla strefy euro”, oraz przekształcenie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) w quasi Europejski Fundusz Walutowy nadzorowany przez parlament), tak aby nie przedłużać nadmiernie procesu negocjacji ws. Wielkiej Koalicji. Nie zapominajmy jednak o tym, że o tym, czy takowa rzeczywiście powstanie zadecydują szeregowi członkowie SPD w referendum. Rynek powinien też w nieco większym stopniu, niż obecnie, zacząć uwzględniać ryzyko polityczne w kontekście wyborów we Włoszech, jakie zaplanowano na 4 marca.
Na dziennym układzie EUR/USD mamy zamknięcie wczorajszej białej świecy ponad poziomem 1,25. Szczyt wypadł przy 1,2521, stąd też pojawia się pokusa rozegrania scenariusza podwójnego szczytu (poprzednie maksimum to 1,2536 z 25 stycznia) już teraz. Trudno ocenić, czy do tego dojdzie nawet biorąc pod uwagę obserwowane w tym momencie zejście poniżej 1,25. Bezpieczniejszą strategią zmniejszającą ryzyko błędu w „timingu” potencjalnego spadku może być uważna obserwacja zachowania się dziennego oscylatora RSI 9 w kontekście widocznej linii trendu wzrostowego. To oznacza, że dopuszczalny jest scenariusz w którym naruszymy szczyt przy 1,2536, zanim ostatecznie pojawi się większa korekta styczniowych wzrostów.