Prawdą jest, że dolar umocnił się zaraz po posiedzeniu FOMC w środę wieczorem, ale jednak był to ruch mieszczący się w granicach obserwowanych od wielu dni. Innymi słowy, zejście do 1,12 nie było jeszcze wielkim przełomem. Stąd też brała się powściągliwość naszego komentarza.
Z drugiej strony, nie wykluczaliśmy, że korekta pójdzie nieco dalej. Dziś rano mamy 1,1145 (mniej więcej) i to już jest wymowna zmiana, powrót do poziomów notowanych ostatni raz w maju.
Co prawda wczoraj niezbyt przebojowo wypadła majowa dynamika produkcji przemysłowej w USA, ale za to np. indeksy Philadelphia Fed i NY Empire State znacząco przebiły prognozy. Poza tym ukazał się komunikat agencji Fitch, w którym podkreśliła ona, że Fed przymierza się do szybszej normalizacji polityki pieniężnej. Prawdopodobnie w roku 2020 stopy dojdą do ok. 3,5 proc.
Poza tym – to już wiemy skądinąd – ma zostać, być może już w tym roku, wprowadzony miesięczny limit sumy obligacji, z których nie będzie się już reinwestować przychodów. Będzie to 6 mld USD, po kwartale 12 mld USD – i tak aż do 30 mld USD w ciągu roku. Podobnie, choć skokami 4-miliardowymi, będzie odbywać się procedura dla obligacji hipotecznych.
Czy w takim razie to już koniec trendu wzrostowego na eurodolarze, a więc tego, co obserwujemy od początku roku? Niekoniecznie. Może być to zaczątek większej korekty, ale poza tym dopuszczamy i taki scenariusz, w którym polityka Fed zostaje w końcu zdyskontowana, a równocześnie „coś” zaczyna się dziać w Europie. Coś, czyli wstęp do zamknięcia QE i wszczęcia podwyżek stóp. Naturalnie nie teraz, nie za miesiąc, ale np. za kilka miesięcy. W takim razie po okresie umocnienia dolara euro mogłoby wrócić do gry. Teoretycznie perspektywą jest nawet rejon 1,15 – 1,17, tj. górne ograniczenie 2,5-letniej konsolidacji. Na więcej nie liczymy.
Dziś Bank Japonii nie zmienił stóp. Główna to nadal -0,1 proc. O 11:00 poznamy inflację HICP dla Eurolandu, zaś o 13:00 kwartalny biuletyn Bank of England. O 14:30 mamy dane z USA o budowie domów i pozwoleniach na ich budowę. O 16:00 pojawi się raport Uniwersytetu Michigan – indeks syntetyczny i dane o oczekiwaniach inflacyjnych. O 18:45 wypowie się Robert Kaplan z Fed.
Z innych wiadomości: Bank Szwajcarii trzyma się luźnej polityki w przekonaniu, że frank nadal jest silnie przewartościowany. Stopa procentowa została utrzymana w zakresie od -1,25 proc. do -0,25 proc. Depozytowa to -0,75 proc.
Pary powiązane z orłem białym
Na euro-złotym odrywamy się od tego, co było dotąd. Jest już 4,23. O powrocie do majowego dołka na 4,1515 nie ma co myśleć. Analogicznie rzecz się ma z USD/PLN, gdzie widzimy 3,7960. Cóż, można się tego było spodziewać. Złoty traci do obu walut, mimo że euro traci do dolara. Ale tak się dzieje, bo rynek ma przed sobą wizję ostrzejszej polityki w USA. Lepiej więc brnąć w stronę mniej ryzykownego dolara, niż trzymać się PLN.
Co ciekawe, jeśli eurodolar zawróci, to niekoniecznie pomoże nam to w relacji do euro (prędzej w relacji do dolara). Nie pomoże, jeśli odwrót będzie znakiem wzrostu wiary w „wyjastrzębienie” polityki EBC.
CHF/PLN stoi po 3,8920 – jeszcze przedwczoraj notowano poziomy o 5 groszy niższe (mniej więcej). Straty odrabia i funt – mamy 4,85.